Mam wiele wspomnień z dzieciństwa. Zabawy z siostrami, święta, wizyty
kuzynów, zwłaszcza Syriusza i Regulusa. Wszystko to składało się na szczęśliwe
dzieciństwo. Jednak pozory mają to do siebie, że lubią mylić. I choć wiele było
wesołych chwil, tych mrożących krew w żyłach również nie brakowało. Historia
którą chcę Wam opowiedzieć, choć widziana oczami pięcioletniego dziecka wydaje
się być trochę wyolbrzymiona, to nawet teraz, po tych wszystkich latach, jest
wspomnieniem które najbardziej wryło mi się w pamięć.
Kiedy miałam pięć lat, przed naszym domem pojawił się mały szary kot.
Mimo iż trudno w to uwierzyć, Bella zawsze uwielbiała zwierzęta. Kiedy więc
znalazła pod drzwiami wycieńczonego i ledwo żywego kota, postanowiła że nie
spocznie, dopóki go nie wyleczy. Mijały dni, a ona w tajemnicy przed rodzicami
opiekowała się małym zwierzęciem. Nigdy nie mogłyśmy zgodzić się co do tego,
jak nazwać naszego małego przyjaciela, więc mówiłyśmy na niego po prostu "Kot".
O naszym małym sekrecie nie chciałyśmy powiedzieć Andromedzie, która
nigdy nie przejawiała zainteresowania zwierzętami. Nie była to jednak cała
prawda. Nie powiedziałyśmy jej o Kocie, ponieważ bałyśmy się, że powie
rodzicom, a tego nie chciałyśmy najbardziej ze wszystkiego. Musicie bowiem
wiedzieć, że nasze relacje z Andromedą nie były najlepsze, przełom nastąpił
dopiero, kiedy Dromeda i Bella były razem w Hogwarcie, wtedy po prostu musiały
trzymać się razem, a ja jako najmłodsza z sióstr, poszłam w odstawkę.
Pamiętam, że dzień o którym chcę Wam opowiedzieć, był wyjątkowo
pochmurny. Jakby niebo przewidywało nadchodzące tragiczne wydarzenia.
Powinniście wiedzieć, że odkąd pamiętam, Bella była dobrym i wesołym dzieckiem,
pełno było w niej życia i miłości, którą zarażała innych. Jeśli kryło się w
niej zło, to naprawdę głęboko. Wszystko zmieniło się tamtego dnia. Wtedy coś w
niej pękło, zniknął blask w oczach, a na jego miejsce wstąpił cień. Myślę, że
wtedy właśnie Bellatrix zaczęła zmieniać się w osobę, którą stała się kilka lat
później.
W naszym domu przy Grimmauld Place 12 było wiele ukrytych pomieszczeń.
Jedno z nich znajdowało się za moim pokojem. Wystarczyło jedynie znaleźć w
podłodze poluzowaną deskę i nacisnąć ją trzy razy, a już po chwili w ścianie
pojawiały się drzwi prowadzące do ukrytego pokoju. To właśnie w nim ukrywałyśmy
Kota. Po dwóch miesiącach troskliwej opieki zwierzę było zdrowe i pełne
energii. Całymi dniami znikałyśmy z Bellą w tajemniczym pokoju i bawiłyśmy się
z naszym kotkiem. Byłyśmy takie szczęśliwe, że mogłyśmy się ukryć i spędzać tak
miło czas. Zawsze dbałyśmy o to, żeby nikt nie odkrył naszej kryjówki,
liczyłyśmy się z konsekwencjami naszych czynów i nie chciałyśmy żeby ktokolwiek
dowiedział się o naszym sekrecie. Jednak tamtego dnia byłyśmy rozkojarzone. Rodzice
znów się pokłócili, a my zawsze źle znosiłyśmy ich konflikty. Kiedy więc
weszłyśmy do naszej kryjówki, nie zauważyłyśmy, że nie zamknęłyśmy drzwi.
Bawiłyśmy się z Kotem ponad godzinę wciąż go głaszcząc i rzucając mu
małą pluszową zabawkę, kiedy usłyszałyśmy nad sobą głośne chrząknięcie. Już w
tamtej chwili wiedziałam, że będziemy miały kłopoty.