„Wybór ma
się zawsze. Kwestia najważniejsza,
czy
potrafimy żyć z dokonanymi wyborami.”
~*~
Od wizyty Lucjusza minął tydzień. Długie siedem dni w ciągu których nie
wydarzyło się naprawdę nic. Oprócz sowy zwrotnej z dokładną informacją o
ślubie, Lucjusz nie przysłał mi żadnej innej wiadomości. Z jednej strony byłam
mu wdzięczna za to, że nie naciskał, z drugiej - czułam lekki niedosyt. Jakaś
część mnie chciała znów go zobaczyć, usłyszeć, poczuć. Zdałam sobie sprawę, że
pomimo wszystkiego, co się między nami wydarzyło, tęskniłam za nim. Może
nie chciałam się do tego przyznawać, ale cieszyłam się na myśl o tym, że
wkrótce spotkamy się na weselu. Wiedziałam, że to będzie przełomowy dzień.
- Mam już dość! - oznajmiła Hermiona i wstała od stołu, przy którym
pracowała razem z Astorią. Draco siedział obok mnie na kanapie. Ja czytałam
książkę, a mój syn przeglądał papiery, które przyniósł ze sobą z Munga. To był
jeden z tych niewielu wieczorów, które spędzaliśmy wspólnie. I, mimo iż każde z
nas robiło co innego, lubiłam tę atmosferę.