czwartek, 23 kwietnia 2015

Patronus

Cały ten post miał wyglądać zupełnie inaczej. Kiedy zaczynałam go pisać, miałam w planach zawieszenie bloga na miesiąc, może dwa, żeby móc sobie wszystko poukładać i nie myśleć o tym, że "jeszcze nie dodałam rozdziału, a przecież minęło już tyle czasu". Ale potem zaczęłam pisać coraz więcej i zdałam sobie sprawę z tego, że ja nie potrafiłabym zawiesić tego bloga, bo on już stał się ważną częścią mojego życia i gdybym przestała pisać, to tak jakbym odstawiła na bok część mojej własnej duszy, a tego po prostu nie potrafię zrobić. Tak więc, w tym miejscu informuję Was, że nie zawieszę bloga i nie porzucę tej historii. Przed nami jeszcze ponad 40 rozdziałów, a więc dużo czasu na to, żebyście mnie znienawidzili za to co zamierzam zrobić i sami domagali się tego, żebym przestała pisać ;)
Jest jednak jedna zmiana, którą muszę wprowadzić żeby ułatwić sobie życie: rozdziały będą pojawiały się nieregularnie. Próbowałam dodawać rozdziały co tydzień, nie wychodziło mi, chciałam je dodawać co dwa tygodnie, to również nie wypaliło. O publikacjach konkretnego dnia to już w ogóle nie ma mowy. Nie potrafię pisać w określonym czasie. Raz jestem w stanie napisać rozdział w godzinę, a czasem siedzę nad nim kilka długich dni. Nie potrafię przewidzieć kiedy uda mi się skończyć rozdział, a naprawdę nie chcę Was rozczarowywać. Będę starała się dodawać średnio dwa rozdziały na miesiąc, ale wszystko zależy od dobrej woli Cioci Weny, która ostatnio wybrała się na wycieczkę i aktualnie przebywa gdzieś w okolicy Florydy, a wraz z nią następny rozdział.
Podsumowując: nigdzie się nie wybieram, zostaję z tą historią do końca samego finału, chociaż nie gwarantuję, że po drodze kilka razy nie upadnę i nie zniknę na trochę, ale obiecuję, że zawsze wrócę ;)
Na koniec mam dla Was filmik, który ostatnio motywuje mnie do pisania :)


niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 19. Wracajmy do domu

Daniel podszedł do mnie i chwycił delikatnie moje skostniałe dłonie. Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym nadziei, po czym błagalnym głosem powiedział:
- Mogłabyś go zostawić.
Przez chwilę stałam oniemiała, zaskoczona jego propozycją. Rozum odpłynął, głowę zalały dziesiątki scenariuszy, setki zdarzeń, tysiące wspomnień i tylko jedno rozwiązanie.
- Ale nie chcę - powiedziałam i wyrwałam dłonie z jego uścisku. Poczułam, że po moim ciele przepływa fala zimna, wcale nie związana z pogodą.
- Mogłabyś go zostawić - powtórzył.
- Nie chcę - pokręciłam głową.
- Mogłabyś go zostawić - powtórzył po raz trzeci.
- Nie! - krzyknęłam. Poczułam nagły przypływ nieznanego mi wcześniej gniewu. Nic z tego nie rozumiałam.
- Wiesz, że...
- Nie, nie, nie! - krzyczałam, wymachując rękami i łapiąc się za głowę. - Nie chcę!

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 18. Możesz go zostawić

Rozbrzmiała muzyka i panna młoda, prowadzona przez swojego ojca, ruszyła w stronę swojego przyszłego męża. Melinda miała na sobie prostą białą suknię, która wprost promieniowała srebrną poświatą. Wyglądała naprawdę przepięknie. Z resztą, dzisiaj wszyscy wyglądali piękniej niż normalnie. Nawet stara ciotka Anastazja zdawała się mieć mniej zmarszczek.
Niski czarodziej machnął różdżką i muzyka przestała grać.
- Panie i panowie! - powiedział śpiewnym głosem. - Zebraliśmy się tutaj, by świętować zjednoczenie dwóch bratnich dusz. Melinda i Jim zostaną dzisiaj na zawsze połączeni świętym węzłem małżeńskim.
Widziałam szczęście na  twarzy Melindy i sama nie byłam w stanie pohamować uśmiechu. Zazwyczaj śluby mnie nudziły, nie należałam do osób, które dobrze czuły się na przyjęciach, miałam to z resztą po tacie, ale dzisiaj... dzisiaj było inaczej. Lubiłam Melindę, zawsze była moją ulubioną kuzynką i jej szczęście uszczęśliwiało również mnie.
- Melindo Isabelle, czy chcesz poślubić Jima Williama?
- Chcę - powiedziała, a ja chwyciłam dłoń Lucjusza. Drgnął zaskoczony, ale po chwili odwzajemnił uścisk. Spojrzał na mnie pytająco, a ja jedynie posłałam mu promienisty uśmiech.
- ...a więc ogłaszam, że jesteście  ze sobą znaczeni na całe życie!
layout by oreuis