wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 36. Złe wieści

„Nadzieje bierze mnie w ramiona i trzyma w swoich objęciach, ociera mi łzy i mówi, że dziś, jutro, za dwa dni, wszystko będzie dobrze, a ja jestem na tyle szalona, że ośmielam się w to wierzyć”
~Tahereh Mafi

 ~*~

Dni mijały niepostrzeżenie i zanim zdążyłam się zorientować, październik dobiegł końca, a Noc Duchów zbliżała się wielkimi krokami. Postanowiłam skorzystać z tego, że jesienne słońce wciąż jeszcze przygrzewało i zamiast kisić się w moim małym gabinecie, ubrałam cieplejszy sweterek i wyszłam na spacer po błoniach. Drzewa już prawie zgubiły liście, przez co błonia mieniły się złoto-pomarańczowymi barwami. Ścieżka usłana liśćmi przypomniała mi dzieciństwo, kiedy to jeszcze niewinna Bellatrix zaczarowywała dla mnie liście, by same zbierały się w kupki, w które z radością wskakiwałam. Przez chwilę zatraciłam się we wspomnieniach i zapomniałam o tym, że na biurku czekają na mnie dziesiątki prac do sprawdzenia. Szybko jednak zostałam przywrócona do rzeczywistości przez korzeń, ukrywający się pod liśćmi. Zanim zdążyłam się zorientować, sunęłam w dół, ślizgając się na wilgotnych liściach. Miałam szczęście, że wzniesienie, z którego się stoczyłam, nie było wysokie i zanim zdążyłam nawet krzyknąć, leżałam już na dole. Szybko rozejrzałam się, czy aby żaden uczeń nie widział mojego upadku. Odetchnęłam z ulgą, widząc, że byłam sama. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co się stało i że siedzę na ziemi, a moja szata jest oblepiona liśćmi. Roześmiałam się i korzystając z faktu, że byłam sama, zamiast wstać, położyłam się i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Jak za starych dobrych czasów, kiedy jeszcze bawiłam się z Bellą. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się, ponownie zatracając się we wspomnieniach.
layout by oreuis