wtorek, 4 kwietnia 2017

[T][M] Potomkowie i możliwości [NM/LM]

Nie jestem w stanie napisać nowego rozdziału, więc dzisiaj przychodzę do Was z tłumaczeniem krótkiej miniaturki, w której zakochałam się od pierwszego... przeczytania ;) 
Przy okazji, dziękuję Wam za ponad 50 tysięcy wyświetleń! Jesteście niesamowici!

Tytuł: Potomkowie i możliwości
Autor:
 Valant
Tłumacz: Ania
Fandom: Harry Potter
Pairing: Narcyza Malfoy/Lucjusz Malfoy
Zgoda: Jest
Beta: Brak
Status: Miniaturka
Podsumowanie:
Lucjusz i Narcyza rozważają posiadanie kolejnego dziecka.



Przekraczając próg dworku, Narcyza zdjęła kapelusz, płaszcz i rękawiczki, po czym powiesiła je na wieszaku obok wejścia. Była zadowolona z powrotu do domu po popołudniu spędzonym na zakupach rzeczy dla domu i błahostek dla siebie – przedsięwzięciu, w którym Lucjusz zdecydowanie odmówił wzięcia udziału.

Niosła wiele toreb, które zabrała ze sobą do salonu, gdzie znalazła swojego męża, siedzącego obok kominka i czytającego najnowsze doniesienia z Proroka Wieczornego. Podniósł wzrok znad gazety i posłał jej uśmiech.

– Jak było, Cyziu? – spytał, nerwowo zerkając w kierunku toreb, które ze sobą miała i doskonale wiedział, że gdyby zgodził się jej towarzyszyć, zmusiłaby go do noszenia ich.

– Och, miałam wiele zabawy... ale cieszę się, że jestem już w domu. – Narcyza położyła swoje rzeczy na stoliku i usiadła na tapicerowanej sofie obok Lucjusza, ciesząc się z zaistniałej sytuacji.

– W takim razie, jest nas dwoje. – Złożył Proroka Wieczornego i położył go obok rzeczy Narcyzy. Jego ręka szybko odnalazła jej talię, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Czuł, jak jej miękkie usta układają się w uśmiechu, który wcześniej gościł również na jego ustach.

– Lucjuszu – zachichotała – co wprawiło cię w taki... wesoły nastrój?

Nie na co dzień jej powrót do domu z zakupów kończył się tak romantycznym powitaniem, bez względu na to, jak długo jej nie było. Choć było kilka rzeczy, o których chciała z nim porozmawiać po powrocie, jego pocałunek wyrzucił je z jej myśli, jednak tylko tymczasowo.

Lucjusz wzruszył ramionami.

– Przypuszczam, że ty. Jako moja żona, zawsze wprawiasz mnie w dobry nastrój – powiedział.

– Czy to nie wystarczająca odpowiedź?

– Mogłaby być, gdyby nie była tak oczywistym kłamstwem – zaśmiała się i oparła głowę na jego ramieniu.

– Nie kłamię, Cyziu, naprawdę.

Rzuciła mu sceptyczne spojrzenie, ale nie kontynuowała tej rozmowy. Wydawało jej się, że ich związek uległ znacznej poprawie, od czasu upadku Voldemorta, a Lucjusz wydawał się odnosić do niej z taką samą czułością, z jaką zwykł przed drugą wojną. Nie wymieniali już nerwowych spojrzeń w korytarzach rezydencji, nie gasili światła bez powiedzenia sobie „dobranoc”, ani nie używali już najbardziej subtelnych spojrzeń i dotyków, by się uspokoić i okazać, że wszystko będzie dobrze. Byli, jak myślała Narcyza, bardziej zakochani w sobie niż kiedykolwiek wcześniej i docierało do niej, że Lucjusz czuł to samo, choć trudno było mu o tym rozmawiać.

– Cóż, w takim razie... dlaczego nie uczynisz mnie jeszcze szczęśliwszą i nie zostaniesz ze mną przez resztę wieczoru, by ze mną porozmawiać?

– Nie mogę pomyśleć o lepszym spędzeniu wieczoru – zapewnił ją. – Jest coś, o czym szczególnie chciałabyś ze mną porozmawiać?

– Och, o tym i tamtym... – Narcyza dumała, kiedy poczuła, że jej mąż wyjął spinkę z jej włosów i zaczął błądzić między nimi swoimi palcami. – Pomyślałam, że pokażę ci nowe szaty, które dzisiaj kupiłam, żebyś mógł mi powiedzieć, jak pięknie będę w nich wyglądać.

– To będzie dla mnie przyjemność.

– Lucjuszu, co myślisz o tym, żebyśmy mieli kolejne dziecko?

Nagła zmiana tematu tak go zaskoczyła, że nie był pewien, czy dobrze usłyszał, o co go zapytała. Strząsnął jej głowę ze swojego ramienia i odwrócił się, by spojrzeć jej w oczy.

– Pytasz o to, co myślałabym o tym, żebyśmy... poczęli dziecko...? Po siedemnastu latach...?

– Tak, Lucjuszu, dokładnie o to pytam. – Ton Narcyzy był spokojny i zwyczajny, jakby nie pytała o nic niezwykłego, ale o to, co chciałby zjeść na kolację.

– Cóż, ja... nie wiem, Cyziu, nie teraz... – zaczął, nie będąc pewnym, co chce powiedzieć. – Oboje wiemy, jak trudne jest wychowanie dziecka... Dlaczego pytasz tak nagle, jeśli mogę wiedzieć?

– Ach, to... po prostu myślałam o tym w ciągu ostatnich kilku dni. – Widziała w jego oczach pragnienie dokładniejszego wyjaśnienia, więc kontynuowała. – Pamiętam lepiej niż ktokolwiek inny, że daleko temu do najłatwiejszych rzeczy, ale wychowywanie Draco przyniosło mi jedne z najpiękniejszych chwil w moim życiu – dodała, ze skromnym uśmiechem. – Być może jestem po prostu głupia.

– Wcale nie, Narcyzo. Minęło wiele lat, odkąd myślałem o tym, żeby ponownie zostać ojcem. Ciężko mi powiedzieć, czy jest to coś, czego bym chciał w moim wieku.

– Skłamałabym, mówiąc, że nie rozumiem twoich obaw. Nie mogę zliczyć godzin spędzonych na rozmyślaniu o tym. Jednak… – Chwyciła jego dłonie i spojrzała na nie. – Zrozumiałam też, że nie jestem już młoda i nie zostało mi wiele lat, żeby wciąż być w stanie dać ci kolejnego dziedzica rodziny Malfoyów. Może właśnie dlatego jestem pewna, że to jest coś, co chciałabym zrobić teraz.

Lucjusz nie mógł polemizować z jej słowami. Miała rację, że jeśli chciał drugiego potomka, to powinni się pospieszyć, ale nawet w tym przypadku nie było łatwo mu o tym myśleć. On i Narcyza mieliby sześćdziesiąt lat, zanim dziecko ukończyłoby Hogwart, był też świadomy, że do tego czasu oboje mogliby już być dziadkami.

– Cyziu… rodzina Malfoyów ma już jednego dziedzica. Nie chcę, żebyś źle zrozumiała moje słowa, ale w tym przypadku… po prostu nie wydaje mi się, żeby kolejne dziecko było… konieczne. Od pokoleń tylko jeden dziedzic rodził się w każdej rodzinie i dziedzictwo nigdy nie stanowiło problemu. Mówiąc jak czystokrwisty, nie chciałbym, żebyśmy mieli jakieś problemy, albo nasze dzieci. – Jedno spojrzenie na swoją żonę wystarczyło mu do stwierdzenia, że nie przedstawił swojego punktu widzenia w najlepszy możliwy sposób.

– Lucjuszu, myślę, że miałam rację, po prostu byłam głupia. – Narcyza wstała i odwróciła się, spoglądając na Lucjusza. – Będę na górze – powiedziała pośpiesznie, nie czekając na odpowiedź.

Patrzył, jak wspinała się po schodach i westchnął, kiedy zniknęła z zasięgu jego wzroku. Zdawał sobie sprawę, że nie był najbardziej taktownym człowiekiem, podobnie jak jego poczucie czystokrwistości wchodziło pomiędzy uczucia Narcyzy, ale Narcyza nie mieszkała z nim od ponad dwudziestu lat tylko po to, żeby tego nie zauważać. Po chwili milczącej kontemplacji podążył jej śladem.

Drzwi do sypialni otworzyły się cicho. Lucjusz został przywitany przez widok Narcyzy, siedzącej na samym końcu ich łóżka, jak najdalej od niego, starającej się unikać kontaktu wzrokowego.

– Narcyzo, przepraszam za sprawienie ci przykrości – powiedział, starając się nie zmienić tonu.

– Spytałaś o moją opinię, a zachowujesz się, jakbyś już była pewna...

Minęło kilka sekund, zanim Narcyza znalazła odpowiednie słowa na odpowiedź.

– Co, jeśli... Co, jeśli to już jest pewne, Lucjuszu...?

– Cyziu, co ty mówisz...? Chcesz mi powiedzieć, że jesteś... jesteś w ciąży...?– zapytał. Ciężko było mu w to uwierzyć.

Narcyza odpowiedziała delikatnym skinieniem głowy.

– Ale Cyziu, dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? To cudownie. Tego właśnie chciałaś, prawda?

– Nie byłam pewna, czy naprawdę jestem w ciąży aż do dzisiaj. Dlatego dzisiaj wyszłam, żeby potwierdzić to u uzdrowicieli... – wyznała, wciąż na niego nie patrząc.

– Dlatego spytałaś, co myślę o posiadaniu kolejnego dziecka... Wolałabym, żebyś po prostu mi powiedziała.

– Gdybym to zrobiła, nie powiedziałbyś mi, co naprawdę o tym myślisz.

Lucjusz nie mógł zaprzeczyć. Prawdą było to, że nigdy nie wspomniałby o zastrzeżeniach, które miał, gdyby wiedział, że większa rodzina to coś, czego pragnęła.

– Masz rację, – stwierdził łagodnie, ku zaskoczeniu Narcyzy, – ale odkrycie, że zostanę ojcem, jest czymś zupełnie innym, niż spekulowanie o takiej możliwości. Jestem zachwycony, Narcyzo, naprawdę! I wiem, że ty również.

Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć i zatrzymała swoje oczy na jego, jakby chciała przeanalizować czy mówił prawdę.

– Jestem, niewiarygodnie. To jest coś, czego pragnęłam już od jakiegoś czasu, Lucjuszu, i jestem szczęśliwa, że moje marzenie wreszcie się spełniło.

Usiadł obok niej i rękami oplótł jej talię, a dłonie położył na brzuchu.

– Proszę, zapomnij o tym, co powiedziałem wcześniej... Szczerze, im więcej o tym myślę, tym bardziej podekscytowany jestem wizją zostania tatą po raz kolejny – powiedział z chichotem.

Gdy tylko Narcyza powiedziała mu, że jest w ciąży, zrozumiał, że nie obchodziło go już, ile lat będzie miał, kiedy jego dziecko ukończy Hogwart albo ile potomków będzie miała jego rodzina ani nawet czy będzie miał syna, czy córkę, cokolwiek. Był po prostu szczęśliwy.

– Proszę. – Spróbował jeszcze raz.

– Spróbuję – Narcyza uśmiechnęła się. Jego entuzjazm podniósł ją na duchu i nagle łatwo było jej uwierzyć, że jego uczucia były prawdziwe.

– Dziękuję – zabrał swoje dłonie i położył się na łóżku, robiąc miejsce dla niej, gdyby zechciała się przyłączyć.

– Jesteś dobrym ojcem, Lucjuszu, – przypomniała mu, – a będziesz jeszcze lepszym, teraz kiedy nie ma Czarnego Pana.

– Myślę, że dajesz mi więcej uznania, niż na to zasługuję. Ale nie mogę zaprzeczyć, że bez Czarnego Pana i ze wsparciem Draco, będzie nam o wiele łatwiej.

Uśmiech pojawił się na twarzy Narcyzy. Miała szczęście, pomyślała, mając tak wspaniałego męża i cudownego syna, spodziewając się dziecka i bez Czarnego Pana kontrolującego jej rodzinę.

– Mogę tylko mieć nadzieję – pochyliła się ostrożnie, żeby go pocałować, wyrażając tym samym swoją miłość i wdzięczność.

– Powiedz mi... – powiedział z badawczym spojrzeniem po chwili ciszy, – czy nie musimy zrobić mnóstwa rzeczy, zanim pojawi się dziecko? Potrzebujemy nowych ubranek, mnóstwo przyborów, musimy się upewnić, że rezydencja jest bezpieczna, zdjąć portret twojej ciotki...

– Tak, i będziemy mieli wiele czasu, żeby to wszystko zrobić – powiedziała uspokajająco. – W tej chwili, jednak, chciałabym założyć piżamę i pójść wcześniej spać, ponieważ jestem zmęczona całodniowym wyjściem. Byłoby mi miło, gdybyś zrobił to samo i dołączył do mnie.

Lucjusz był przygotowany do wyrażenia sprzeciwu. Chciał powiedzieć, że zacząć przygotowania do przybycia nowego syna albo córki tak szybko, jak to tylko możliwe, ale szybciej pomyślał o czymś znacznie lepszym...

– Oczywiście, najdroższa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

layout by oreuis