środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 11. Myślodsiewnia

„To niesamowite,
jak szybko można zmienić zdanie o wrogu,
gdy ta osoba przestaje się jak wróg zachowywać.”

~Dama Kier



~*~

Dała mi znak, żebym zrobiła to jako pierwsza. Nachyliłam się, a po chwili spadałam w przepaść. Nie trwało to długo. Zanim zdążyłam zastanowić się, gdzie wylądujemy, stałam na ziemi. Po chwili Hermiona wylądowała obok mnie. Rozejrzałam się.
Znów byłam w Hogwarcie.
To musiało być tuż po bitwie. Wokół znajdowały się ciała poległych oraz opłakujący ich bliscy. Poczułam, że strach i rozpacz powracają. Jakby nagle w pobliżu znalazł się dementor. Zobaczyłam siebie, Dracona i Lucjusza, stojących pomiędzy stołami, i żal ścisnął mi serce. Minęło już tak wiele czasu. Tak wiele rzeczy uległo zmianie.
Wtedy spostrzegłam Hermionę. Stała obok drzwi, wraz z najmłodszym synem Weasleyów. Oboje wyglądali na zrozpaczonych. No tak - przypomniałam sobie - Weasley stracił brata. Chciałam coś zrobić, podejść do kogoś, pocieszyć, ale stojąca obok mnie Hermiona szturchnęła mnie w ramię.
Spojrzałam w kierunku, który wskazała i zrozumiałam, co chciała mi pokazać przez tę scenę.
Przez chwilę, a trwało to dosłownie sekundę, spojrzenia Dracona i Hermiony spotkały się. Przez ich twarze przebiegł cień uśmiechu, czas jakby stanął w miejscu. A potem, tak po prostu, każde z nich wróciło do swojego świata.
- To nie była miłość - powiedziała do mnie Hermiona. - To był początek sympatii, rozejmu. Wdzięczność. Tak, myślę, że oboje okazaliśmy wtedy drugiemu wdzięczność. Ja dziękowałam za to, że nie wydał nas w Malfoy Manor, on za uratowanie mu życia w pokoju życzeń. Wtedy żadne z nas nie podejrzewało jak to się skończy. No bo i skąd. To takie nierealne, niemożliwe, wręcz śmieszne. Gdyby ktoś wtedy podszedł do mnie i powiedział, że za dwa lata zamieszkam z Draconem Malfoyem, wysłałabym go do św. Munga - Hermiona zaśmiała się nerwowo, a ja nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo oto otoczenie zmieniło się i już nie byliśmy w Hogwarcie.
Teraz byliśmy na stacji King's Cross. I znów zobaczyłam Hermionę w objęciach Weasleya.
- Obiecaj, że będziesz do mnie pisał – powiedziała młodsza Hermiona.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnął się. - Nawet nie zauważysz jak szybko minie ten rok i znów będziemy razem.
- Obyś miał rację - rzuciła mu się na szyję. - Muszę już iść. Pociąg zaraz odjeżdża. To będzie takie dziwne.
- Co?
- Być w Hogwarcie bez was.
- Przecież jest Ginny, no i Luna.
- Dobrze wiesz, że to nie to samo.
- Malfoy też podobno wraca - zaśmiał się Weasley, a Hermiona uderzyła go w ramię.
- Tak, jedna rzecz nie ulegnie zmianie. Wciąż będę miała się na kogo wściekać - Hermiona zawtórowała mu śmiechem, a po chwili spojrzała nerwowo na pociąg, który szykował się do odjazdu i po raz ostatni rzuciła mu się na szyję. - Kocham cię, Ron.
- Ja ciebie również - pocałował ją. - A teraz wsiadaj, chyba że chcesz wrócić ze mną do domu.
Hermiona posłała mu ostatni uśmiech i wbiegła do pociągu.
Sceneria znowu się zmieniła. Tym razem znalazłyśmy się w Wielkiej Sali, to musiał być Bal Bożonarodzeniowy. Pośrodku sali tańczyli młodzi ludzie, których nie znałam. Przez chwilę mignęła mi blond czupryna mojego syna. Odszukałam Hermionę. Siedziała samotnie przy stole. Draco zmierzał w jej stronę.
- Co, Granger, twój kochaś cię wystawił? - rzucił mój syn jadowitym tonem, który mną wstrząsnął.
Hermiona powoli uniosła głowę. Po policzkach spływały jej łzy.
- Odwal się, Malfoy - syknęła, po czym wybiegła z Wielkiej Sali.
Obraz znowu się rozmył, a kiedy stał się wyraźny, zobaczyłam wciąż zapłakaną Hermionę, siedzącą na schodach prowadzących na wieżę astronomiczną. Miała na sobie tę samą liliową sukienkę, co przed chwilą, zrozumiałam więc, że był to ten sam wieczór.
Hermiona siedziała przez chwilę, co i rusz ocierając łzy, kiedy po schodach zaczął wspinać się Draco.
- Widzę, że nie tylko ja lubię tutaj siedzieć - powiedział, kiedy zobaczył Hermionę.
- Odczep się, Malfoy - jęknęła, na jego widok. - Czego chcesz? Przyszedłeś się  jeszcze ze mnie ponaśmiewać?
Draco westchnął.
- Daj spokój, Granger. Tylko tej nocy. Ty i ja, rozejm - powiedział i wyciągnął w jej stronę rękę. - Bez obrażania i wyśmiewania. Jak dorośli ludzie.
- Dlaczego?
- Bo mam dość zachowywania się w ten sposób.
Hermiona zawahała się chwilę.
- I tak ci nie wierzę - powiedziała, ale uścisnęła jego rękę. Draco usiadł na drugim końcu schodka i oparł głowę o ścianę.
- Słuchaj, wiem, że to nie moja sprawa, co się stało pomiędzy tobą i Weasleyem...
- Masz rację - przerwała mu Hermiona. - To nie jest twoja sprawa.
- Granger, nie tak ostro. Po prostu byłem ciekaw.
- Nasze chwilowe zawieszenie broni nie sprawia, że możesz się wtrącać w bardzo nie twoje sprawy.
- Wyluzuj trochę - powiedział. - Jak nie przestaniesz, to już sobie nikogo nie znajdziesz.
- A może ja nie chcę sobie nikogo znajdywać?! - krzyknęła. - Co cię to w ogóle obchodzi?
- W zasadzie to nic. Chciałam... Salazarze, sam w to nie wierzę, ale chciałem być miły.
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.
- Kim jesteś i co zrobiłeś Malfoyowi? - spytała. - To jakiś  żart?
- Żaden żart, Granger - spojrzał na nią z ukosa. - Po prostu... sama widzisz, że oboje nie mamy tutaj nikogo. Ty zostałaś bez Pottera i Weasleya, ja bez Goyle'a, Crabbe nie żyje. Jest jeszcze Zabini, ale... nie dogadujemy się ostatnio.
- Więc postanowiłeś znaleźć sobie nowych przyjaciół?
- Nie pozwalaj sobie Granger, nie chcę żebyś była moją przyjaciółką, tak nisko jeszcze nie upadłem. Ciekawiło mnie tylko... czy jesteśmy w stanie zachowywać się normalnie, a nie jak wrogowie.
- Wiesz co, Malfoy? Czasami mnie zaskakujesz - odparła szorstko, ale uśmiechnęła się. - Wciąż nie potrafię cię rozgryźć.
- Wierz mi, że nikt tego nie potrafi. Nawet ja sam.
Po tym wyznaniu zapadła cisza. Oboje siedzieli wpatrując się w pustą przestrzeń. Trwałoby to dłużej, gdyby nie fakt, że Draco nagle wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Hermiona spojrzała na niego z zainteresowaniem.
- Możesz mi powiedzieć, co cię tak rozśmieszyło?
- Przypomniałem sobie - próbował pohamować śmiech - jak w trzeciej klasie mnie uderzyłaś.
Siedzące na schodach Hermiona roześmiała się, a ta stojąca obok mnie uśmiechnęła się ciepło na to wspomnienie. Ja z kolei wpatrywałam się w nich z zaciekawieniem, ponieważ nie miałam pojęcia o czym mówił mój syn. Posłałam Hermionie pytające spojrzenie, ale ta wskazała tylko na schody.
- Obrażałeś Hagrida, należało ci się - powiedziała. - Ale chyba wtedy nieźle oberwałeś.
- Nos bolał mnie jeszcze przez kilka dni - zaśmiał się. - Masz dziewczyno cios, mówię ci.
- A pamiętasz, jak w czwartej klasie sprawiłeś, że moje zęby zaczęły rosnąć?
- Jak mógłbym zapomnieć? To zaklęcie wyszło mi perfekcyjnie.
- Tak, perfekcyjnie ośmieszyłeś mnie przed Snapem i całą klasą - szturchnęła go lekko w ramię. - Na szczęście pani Pomfrey miała odpowiedni eliksir. Po tym incydencie moje zęby były w jeszcze lepszym stanie niż wcześniej.
- Widzisz? Wyświadczyłem ci przysługę - zaśmiał się.
- Tak... Ale ostrzegam, nigdy więcej tego nie rób. Znam kilka fajnych zaklęć, którymi mogłabym ci się odwdzięczyć.
- Hej, rozmawiasz z byłym śmierciożercą. Nie zapominaj, że ja miałem lepszych nauczycieli, jeśli chodzi o czarną magię.
I nagle ich śmiechy ucichły. Oboje siedzieli w ciszy.
- Dlaczego? - spytała w końcu Hermiona.
- Dlaczego byłem śmierciożercą? Chyba wiesz, że nigdy tego nie chciałem, to była zemsta za ojca.
- Nie, nie - pokręciła głową. - Dlaczego nas wtedy nie wydałeś? Przecież doskonale wiedziałeś, że to my.
Draco milczał chwilę, zanim zdecydował się odpowiedzieć na to pytanie.
- Prawdą jest, że... chciałem jego upadku. Chciałem, żeby Potter go pokonał, żeby to wszystko już się skończyło, żebym już nie musiał bać się o życie swoje i matki. Nigdy nie chciałam tego wszystkiego, to mój ojciec... ja i matka nie mieliśmy nic do gadania. Musieliśmy się podporządkować - Draco wziął głęboki oddech. - Nie jest mi łatwo to przyznać, ale Potter był moim jedynym ratunkiem.
- Nigdy tak na to nie patrzyłam - powiedziała Hermiona.
- Nie miałaś powodów. A teraz ty mi odpowiedz na jedno pytanie.
Hermiona niepewnie pokiwała głową.
- Dlaczego mnie wtedy uratowaliście?
- Naprawdę chcesz pytać właśnie o to? Myślałam, że to oczywiste.
- No dobra, masz rację, nie o to chciałem spytać. Zastanawia mnie jedna rzecz. Czy jest szansa żebyśmy kiedyś przestali być wrogami?
- A czy my jeszcze nimi jesteśmy, Malfoy? Czy gdybyśmy nimi byli, to siedzielibyśmy tutaj i rozmawiali?
- No... chyba nie - uśmiechnął się krzywo. - Ale się porobiło.
- Tak - Hermiona pokiwała głową. - Kto by pomyślał, że możemy siedzieć tak blisko siebie i nie ciskać w siebie zaklęciami?
- Tak na oko licząc, to chyba nikt - zaśmiał się, a ona mu zawtórowała.
Potem milczeli. Żadne z nich nie czuło potrzeby mówienia czegokolwiek. Po prostu delektowali się ciszą. Aż w końcu Draco podniósł się i spojrzał ciepło na Hermionę.
- Było... było naprawdę miło, Granger. Powtórzymy to kiedyś?
- Wiesz, gdzie mnie znaleźć - uśmiechnęła się i wróciła do swojego świata, którego nikt nie mógł jej zakłócić.
- Zostały jeszcze dwa wspomnienia - powiedziała Hermiona, kiedy nasze otoczenie uległo zmianie. - Po tej rozmowie wszystko zaczęło się zmieniać. Tak naprawdę z dnia na dzień zaczęliśmy być dla siebie mili, to było naprawdę dziwne. Do tej pory zastanawia mnie, co kierowało Draconem tamtej nocy.
Znajdowałyśmy się teraz w zupełnie obcym dla mnie pomieszczeniu. Wciąż byliśmy w Hogwarcie i zrozumiałam, że to musiał być pokój wspólny Gryffindoru. Spojrzałam za okno, drzewa były już zielone, musiała być późna wiosna.
- Hermiono! - krzyknęła rudowłosa dziewczyna, machając ręką przed oczami Hermiony
- Co się stało? - spytała niepewnie dziewczyna, jakby wybudziła się z transu.
- Znowu o nim myślałaś?
- O czym ty mówisz?
- Znowu myślałaś o Malfoyu - powiedziała Ruda zakładając ręce pod piersiami.
- Nieprawda! - zaprzeczyła Hermiona.
- Dziewczyno, znam cię już przeszło siedem lat, nie oszukasz mnie.
- Ginny, proszę, przestań - jęknęła.
- Nie, Hermiono, to ty musisz przestać! Musisz przestać o nim myśleć, musisz o nim zapomnieć, on miesza ci w głowie. Na Merlina, dopiero co rozstałaś się z Ronem.
- To było prawie pół roku temu. Na długo przed tym, zanim zaczęłam rozmawiać z Malfoyem! On nie miał z tym nic wspólnego, twój brat był zazdrosny o nic. Nie potrafił mi zaufać.
- To wcale nie znaczy, że od razu masz wpadać w objęcia Malfoya.
- Nie wpadałam w niczyje objęcia! Nie rozumiesz? Między nami nic nie ma! Jesteśmy po prostu dwójką zagubionych ludzi. My tylko rozmawiamy. Nigdy nie było i nie będzie niczego więcej! - w oczach Hermiony zalśniły łzy.
- Okej, już, uspokój się, proszę - powiedziała młoda Weasleyówna, przytulając do siebie Hermionę. - Ale wiesz, że w końcu te rozmowy się skończą? Będziesz musiała dokonać wyboru.
- Na razie nie chcę o tym myśleć. Dopóki mogę, będę delektowała się tym, co mam.
I znowu zmiana scenerii. Ponownie pojawiłyśmy na wieży astronomicznej.  Hermiona i Draco już siedzieli na schodach.
- Nie mogę uwierzyć, że to już koniec, że już nigdy tutaj nie wrócę - powiedziała Hermiona, patrząc się w przestrzeń za oknem. - Jutro wsiądziemy do pociągu i już nigdy więcej się nie spotkamy. Osiem lat nienawiści, a teraz to wszystko się tutaj kończy. Pół życia spędziłam w tym zamku, tak wiele dobra i zła mnie tu spotkało... - otarła pojedynczą łzę, spływającą po jej policzku. - Wiesz... będzie mi brakowało naszych rozmów.
- Może to wcale nie musi być koniec - szepnął Draco, przysuwając się do niej tak, że ich ramiona się stykały.
- O czym ty mówisz?
- Możemy uciec. Zostawić za sobą przeszłość, zacząć nowe życie.
- Nie potrafiłabym. Poza tym, przecież wciąż możemy utrzymywać kontakty. Wystarczy, że do mnie napiszesz i będziemy mogli się spotkać.
- Naprawdę myślisz, że to takie łatwe? Myślisz, że ojciec mi na to pozwoli, jeśli się dowie? A jeśli uciekniemy...
- Tak, bo na pewno nie zauważy, że jego syn zniknął bez śladu - uśmiechnęła się krzywo.
- Nic nie rozumiesz, Granger. Jeśli uciekniemy, ojciec po prostu mnie wydziedziczy, to poświęcenie na które jestem gotów. Nie chcę nawet wracać do domu, jedyne co mnie tam trzyma, to moja matka. Opowiadałem ci o niej, pamiętasz? Jestem pewna, że stanęłaby po naszej stronie.
- Ale dlaczego mielibyśmy to wszystko robić? Jesteśmy tylko parą przyjaciół, dwojgiem ludzi, którzy odkryli, że są w stanie się lubić.
- Ja cię nie lubię, Granger - pokręcił głową i usiadł schodek niżej tak, żeby móc spojrzeć jej w oczy. - Przez ten rok, kiedy się tutaj spotykaliśmy... sam nie potrafię w to uwierzyć, ale... czuję do ciebie znacznie więcej niż bym chciał. Ja chyba cię kocham, Granger.
Hermiona spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Była w szoku.
- Wiem, że może ci się to wydawać jedynie pustymi słowami - kontynuował. - Wiem również, że nie mogę ci zapewnić takiego życia, jakiego byś chciała, ale proszę, przemyśl moją propozycję.
- Musiałabym wszystko zostawić. Harry'ego, Ginny, Rona, wszystkich moich przyjaciół. Straciłabym wszystko to, na co pracowałam przez ostatnie osiem lat. Nikt by mi nie wybaczył.
Draco wahał się chwilę, po czym powiedział:
- Potter wie.
- Cooo? - Hermiona otworzyła oczy tak szeroko, jak tylko mogła.
- Pisałem do niego. Nie czułem się w porządku z tym wszystkim. To było jakieś dwa miesiące temu.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Nie wiedziałem co czujesz. Wciąż nie wiem - bronił się.
- Oj, wiesz doskonale. Wiedzą wszyscy, którzy chociaż raz widzieli jak na ciebie patrzę. Ginny domyśliła się już bardzo dawno.
- A więc powiedz to. Nie bój się - zachęcił ją. - To nie boli. Ja potrafiłem to zrobić.
- Ja... Kocham cię, Draco - szepnęła mu do ucha, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, przepełniony szczęściem.
- I co teraz zrobimy?
- Myślę, że decyzja zapadła już dawno - powiedziała, nerwowo bawiąc się palcami.
- A więc...?
- Zaryzykuję. Wolę spędzić z tobą tyle czasu, ile będę mogła i mieć kilka wspaniałych wspomnień, niż nie mieć ich wcale.
To było wszystko. Nie pocałowali się, nie wpadli w swoje objęcia. Trzymali się jedynie za ręce i razem wyglądali przez okno, jakby mogli tam zobaczyć swoją przyszłość. Oboje nie byli pewni, co przyniesie następny dzień. Nie wiedzieli co stracą, a co zyskają. Ale w tej niepewności było coś pięknego. Wkraczali w nowe życie nie wiedząc co ich czeka, ale wkraczali w nie razem i tylko to się liczyło.
Poczułam, że unoszę się w powietrzu, wieża rozpłynęła się, przez chwilę wszystko było czernią, a potem nagle wylądowałam obok myślodsiewni w ciemnym pokoju na strychu. Po chwili dołączyła do mnie Hermiona.
- Zakochiwałam się w nim tak, jakbym zapadała w sen - powiedziała. - Najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie*. Dzisiaj wiem, że było warto. Mam wspaniałe wspomnienia i wiem, że wybrałam dobrze.
- Ale... co z twoimi przyjaciółmi? - spytałam.
- Harry zrozumiał, opowiadał mi o listach od Dracona i wiedział, co się stanie. Przekonał Ginny, żeby mi wybaczyła. Nikt nie miał mi za złe, mojego wyboru. Jedynie Ron zareagował dość gwałtownie. Na szczęście nie trwało to długo, po kilku tygodniach znów ze sobą rozmawialiśmy, potrzebował po prostu czasu, żeby to wszystko zrozumieć i zaakceptować. Widujemy się dość często, udało mi się zdobyć miłość i utrzymać przyjaźń. Dostałam zbyt wiele, żeby wiedzieć, że w końcu przyjdzie mi za to zapłacić.
- Dziecko, nie możesz... - zaczęłam, ale Hermiona mi przerwała.
- Wiem, co chcesz powiedzieć. Nie mogę tak myśleć, muszę uwierzyć, że na to wszystko zasłużyłam. Ale czy ty nigdy nie przeżyłaś czegoś takiego, co wydawało się zbyt piękne? Zbyt idealne? Coś, o czym wiedziałaś, że kiedyś będziesz musiała zapłacić za to cenę, która znacznie cię przewyższy? Że nie dasz rady dłużej żyć w takim szczęściu? Prawda jest taka, że na dłuższą metę, nawet szczęście potrafi być uciążliwe.
- Zbyt dużo myślisz, dziewczyno.
Wtedy łatwo było mi tak powiedzieć. Dzisiaj wiem, że Hermiona miała rację. Przeżyłam to „coś”, o czym mówiła i doskonale ją rozumiem. Ale wtedy... wtedy miałam za sobą jedynie nieudane małżeństwo.
- Okej - powiedziałam w końcu. - Teraz moja kolej. Poznasz moją historię, ale wierz mi, że wcale ci się ona nie spodoba.
Wyciągnęłam różdżkę i takim samym ruchem jak kilka minut wcześniej Hermiona, wydobyłam z mojego umysłu wspomnienia. Strzepnęłam srebrne nitki do myślodsiewni i tym razem pozwoliłam, żeby Hermiona pierwsza zatopiła się w moich wspomnieniach.
Kiedy zniknęła, stałam przez chwilę przed naczyniem zastanawiając się, czy jestem gotowa, żeby przypomnieć sobie to wszystko, co sprawiało mi taki ból. Odpowiedź była prosta i dobrze ją znałam, ale słowo się rzekło, Hermiona już tam była i czekała na mnie. Musiałam do niej dołączyć.
Nachyliłam się i wpadłam w wir wspomnień. Kiedy wylądowałam, zobaczyłam Hermionę.
Znajdowałyśmy się na King's Cross, a młody Lucjusz Malfoy zmierzał w naszą stronę.

~*~
*To oczywiście nie są moje słowa, tylko Johna Greena, pochodzące ze wspaniałej, wzruszającej i pięknej książki "Gwiazd naszych wina", którą polecam całym sercem :)

Czy jest na sali ktoś, kto ogarnia bardzo dobrze kod HTML? Ktoś, kto chciałby mi pomóc naprawić błędy na blogu dotyczące komentowania? To, że nie można odpowiadać na komentarze niektórych osób staje się bardzo uciążliwe i zastanawiam się nad przeniesieniem bloga na nowy adres, to znaczy, na założenie nowego bloga ale z tymi samymi postami i w ogóle. Znajdzie się ktoś, kto potrafi i chce mi pomóc? Bo naprawdę nie chciałabym zaczynać wszystkiego od nowa. Bardzo ładnie proszę :)

Co mogę powiedzieć... jestem zadowolona z tego rozdziału, chociaż umknęło mi kilka wątków, które chciałam tutaj wpleść, ale o których zapomniałam w trakcie pisania xD No nic, za słabą pamięć się płaci :D
Następny rozdział pojawi się... naprawdę nie wiem kiedy, bo moja jedyna notatka dotycząca go brzmi: "poznajemy historię Cyzi i Lucka", tak więc, no... za wiele to ja nie mam :D na szczęście jakiś zarys tej historii już kształtuje się w mojej głowie, muszę więc tylko zabrać się za pisanie :D
Taki strasznie Dramionowy rozdział jest dla Karoliny, która od dłuższego czasu suszyła mi głowę o więcej Draco i Hermiony :D Na szczęście wszystkich tych, którzy Dramione nie lubią i na nieszczęście Karoliny, od następnego rozdziału to już prawie tylko Lucek i Cyzia, i Cyzia i Lucek :D oj, będzie się działo :D Dobra, bo znowu się rozpisałam, przepraszam.
Na koniec dziękuję Wszystkim tym, którzy byli i są ze mną i tym blogiem od początku, albo od pewnego momentu i którzy komentują, naprawdę, naprawdę, naprawdę Wam dziękuję ;*** dobra, bo zaczynam pisać, jakby to miał być koniec tego bloga, a przecież historia, którą chcę Wam opowiedzieć daleka jest od zakończenia. Dobra, definitywny koniec, bo i tak pewnie nikt nie wytrwał w czytaniu do tego momentu :D Życzę Wam wszystkim udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku ;** Ja tymczasem zaczynam się szykować na własną imprezę, całusy ;* 

7 komentarzy:

  1. Dziękuje bardzo za dedykacje i jednocześnie przepraszam że tak późno komentuje, ale tak jakoś wyszło. :) Rozdział jest świetny, już wcześniej zastanawiałam się jak to się stało, że Draco i Hermiona są razem. Mam jednakże nadzieję, że nic w tej kwestii się nie zmieni, ale ty dobrze o tym wiesz, gdyż ciągle ci to powtarzam. :D Powodzenia w pisaniu następnego rozdziału. :D K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, proszę, któż to tutaj wreszcie zawitał ;P
      Jak to dobrze, że to, co przeczytałaś, nie było pełną wersją i jeszcze będę mogła Cię zaskoczyć tym co się pomiędzy nimi stanie ^^ Wiem doskonale czego oczekujesz, ale podjęłam już decyzję i jej nie zmienię, to nie w moich rękach leży ich los...

      Usuń
  2. #RóżoweCiasteczka
    Powoli zbliżam się do końca... Co mnie niesamowicie smuci, ale jeszcze kilka rozdziałów mam do skomentowania!
    To jest twój zdecydowanie najlepszy rozdział.
    Pięknie przedstawiłaś historię Dracona i Hermiony. I nawet udało ci się zrobić to w wiarygodny sposób! Brawo :)
    Już zdążyłam się związać z twoimi bohaterami i... I lecę do następnego rozdziału. Nie mogę się doczekać kolejnego wspomnienia.
    Na bloga trafiłam dzięki Akcji Różowe Ciasteczka, polecam: www.rozowe-ciasteczka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. "Weasley'ów." - bez apostrofa
    "Malfoy'em - bez apostrofa
    "Weasley'a" - bez apostrofa
    "Bo mam dość zachowywania się w ten sposób." -> To dlaczego Draco chce rozejmu tylko tej jednej nocy? Nielogiczne.
    "Weasley'em" - bez apostrofu
    "Malfoy'owi" - bez apostrofu
    (i tak dalej, już nie będę cytować :P)
    "Ale wiesz, że w końcu te rozmowy się skończą? Będziesz musiała dokonać wyboru." -> Wyboru? Jakiego wyboru? I dlaczego? Domyślam się, że może chodzić tylko o przyjaciół, bo i o co innego? Jeżeli kazali by jej wybierać to nie są jej prawdziwymi przyjaciółmi.

    Blah, znowu Ci pomarudzę i ponarzekam ;) Nie rozumiem zamierzenia tego rozdziału. Dlaczego Hermiona dzieliłaby się tak prywatnymi wspomnieniami z Narcyzą? Przecież mogła opowiedzieć jej jak się w sobie z Draco zakochali, nie musiała pokazywać jej tego wszystkiego. te momenty były prywatne, ważne dla nich obu. Znowu, nie wiem czy bym doceniła jakby mój mąż pokazywał wspomnienie (gdyby mógł_jak mi się oświadcza - to jest tylko nasze. Opowiadać o tym - jasne, ale pokazywać? Nie.

    Pozdrawiam,
    Rzan. :)
    Rzan tłumaczy i komentuje

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam cię za ten rozdział wiesz? Cudo jakich mało :3. Chyba polubię tego Draco. A może jakieś dzieci im zrobisz? Haha XD
    Z całusami
    ♡Lady Luena

    OdpowiedzUsuń
  5. I love it! Ja cię niecierpię! Ty mnie przekonujesz do Dramione! Nie, uwielbiam cię! Kocham twojego bloga i tą historię! Już siè nie mogę doczrkać Cyzi i Lucka!

    Całusy!
    Luna

    OdpowiedzUsuń

  6. Bardzo lekko czytało mi się to Dramione. Rozmowa Dracona i Hermiony była świetna.
    ;)
    O jejku, jejku coś czuję, że w następnym rozdziale będzie się działo. Czekam z niecierpliwością na Cyzię i Lucjusza.
    Całuski, Cyzia ;*

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis