sobota, 29 sierpnia 2015

Miniaturka 2. Prawdziwa miłość


„Ona kocha go bardziej niż on kiedykolwiek będzie wiedział.
On kocha ją bardziej niż kiedykolwiek to okaże.”

~ Kurt Cobain


– Wujku, wujku! – krzyczała mała dziewczynka, biegnąc w moją stronę. Siedziałem na białej huśtawce w ogrodzie, a ona, zanim zaczęła biec, bawiła się kilkanaście metrów ode mnie. Kiedy usłyszałem jej nawoływanie, podniosłem wzrok znad „Eliksirów na każdą okazję” i uśmiechnąłem się do niej.
– O co chodzi, Charlotte? – spytałem, biorąc ją na ręce i pomagając jej usiąść obok mnie.
– Wujku, a ty wiesz, co to jest prawdziwa miłość? – zapytała, kierując na mnie swoje wielkie i piękne błękitne tęczówki. Zaśmiałem się.
– Oczywiście, że wiem – oznajmiłem z uśmiechem.
– A opowiesz mi? Wujku, proszę, opowiedz.
– No dobrze – zgodziłem się. Nigdy nie potrafiłem jej odmówić. Bez względu na to, czy prosiła o opowieść, nową szatę czy wyprawienie balu dla wszystkich jej przyjaciół. Była tak uroczym dzieckiem, a przy tym tak dobrze wychowanym i nierozpieszczonym, że aż trudno było uwierzyć, że była prawdziwa. Zupełnie jak jej matka.
– Prawdziwa miłość jest wtedy, kiedy kochasz kogoś mimo wszystko – powiedziałem. – Kochasz nie tylko jego zalety, ale również wady. Kochasz każdą najmniejszą rzecz, która jest z nim związana. Jego zapach, kolor oczu, uśmiech. Kiedy jesteś gotowa zrobić dla tej osoby wszystko. Prawdziwa miłość jest wtedy, kiedy jesteś w stu procentach pewna tego, co czujesz. Kiedy szczęście tej drugiej osoby jest ważniejsze od twojego. Kiedy czujesz, że znasz tę osobę od zawsze, ale jednocześnie wciąż chcesz ją poznawać od nowa. Prawdziwa miłość jest też pełna kłótni i godzenia się, łez i uśmiechów. I, mimo że czasem jest bardzo ciężko, to nie poddajesz się, bo wiesz, że to właśnie z tą osobą chcesz spędzić resztę swojego życia. Prawdziwa miłość jest w stanie przetrwać wszystko. 
– Nie rozumiem – mruknęła zawiedziona, a ja zastanowiłem się, jak wytłumaczyć siedmiolatce, nawet tak mądrej, jak Charlotte, czym jest prawdziwa miłość. 
– Widzisz, skarbie – powiedziałem w końcu. – Prawdziwa miłość jest wtedy, kiedy ty codziennie wyjadasz mi ciastka z szuflady, a ja mimo to zawsze chowam je w tym samym miejscu.*
– A więc ty mnie wujku kochasz naprawdę? – spytała, robiąc wielkie oczy.
– Oczywiście, że tak – zaśmiałem się.
– A opowiesz mi bajkę? – poprosiła.
– Którą?
– Tą, co zawsze, wujku – poprosiła. – Jest najpiękniejsza – uśmiechnęła się, po czym wdrapała się na moje kolana i podniosła głowę tak, by móc na mnie patrzeć. Odwzajemniłem uśmiech i odłożyłem książkę na bok. Zamknąłem na chwilę oczy, by móc znów zatracić się we wspomnieniach. Upłynęło już tak wiele lat, a mimo to doskonale pamiętałem każdy szczegół. – Wujku! – Pospieszyła mnie dziewczynka.
– No już, już – zaśmiałem się. – Dawno, dawno temu, choć w sumie nie tak całkiem dawno, żyła sobie mała dziewczynka, która wyglądała zupełnie tak jak ty – powiedziałem i musnąłem palcem jej nosek, co wywołało falę śmiechu. – Była bardzo ładna i zawsze miała dwa, długie blond warkocze, za które uwielbiali ciągnąć ją chłopcy. Miała też śliczne błękitne oczy i najpiękniejszy uśmiech na świecie. Dziewczynka była bardzo szczęśliwa i pewna, że niczego jej nie brakuje. Kiedy poszła do Hogwartu, poznała chłopaka, zaledwie rok starszego od niej. Oboje bardzo się znielubili już na samym początku ich znajomości, ponieważ... 
– Ponieważ oboje mieli piękne długie blond włosy i konkurowali o to, kto miał ładniejsze – uśmiechnęła się Charlotte, dumna z tego, że zapamiętała ten szczegół. 
– Zgadza się – pokiwałem głową, puszczając do niej oczko. – Mijały miesiące, a oni wciąż robili sobie jakieś psikusy, za każdym razem coraz bardziej wymyślne. Kiedy w końcu oboje zostali ukarani za zalanie całego korytarza na trzecim piętrze, stwierdzili, że mają dość wzajemnego uprzykrzania sobie życia. Zawarli pakt, że od tej pory kawały będą robili razem i nigdy przeciw sobie. I tak trwali w tym postanowieniu, dopóki oboje nie zaczęli się w sobie zakochiwać. Trwali w tym stanie przez pół roku, dopóki nie wydarzył się okropny wypadek. Dziewczyna omal nie utonęła w jeziorze, a on nie mógł sobie wybaczyć, że nie było go wtedy przy niej, by mógł ją uratować. Spędził przy jej łóżku każdą wolną chwilę, dopóki nie wybudziła się ze śpiączki. A kiedy już to się stało, wyznał jej miłość i od tamtej pory byli razem. Byli najpiękniejszą parą, jaką Hogwart miał okazję gościć w swoich murach. Zapewniam cię, że nikt nigdy nie widział tak idealnej pary. Ich miłość była czysta, idealna. Nie było osoby, która by im nie zazdrościła. Wszyscy byli pewni, że ich miłość przetrwa wszystko, że nic nie będzie w stanie pokonać tak silnego uczucia.
– Ale przecież tak było – oburzyła się Charlotte, a ja się zaśmiałem. 
– Zapomniałaś już? 
– No tak – pokiwała energicznie głową. – Kiedy skończyła Hogwart, wybrała się w podróż... 
– Dokładnie – uśmiechnąłem się. – Wybrała się w podróż dookoła świata. Zniknęła z jego życia na trzy lata. 
– Dlaczego nie pojechał z nią? 
– Bo jego ojciec miał inne plany. Chciał, żeby się ustatkował i ożenił z jakąś czystokrwistą czarownicą. 
– Ale on kochał tylko ją, prawda wujku? 
– Oczywiście. Czekał na nią, choć powoli tracił nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy. Kiedy był już gotowy oświadczyć się innej czarownicy, którą wybrał dla niego ojciec, ona stanęła w progu jego drzwi. On od razu porwał ją w swoje ramiona i zaczął z nią wirować, zasypując ją pocałunkami. Nie chciał jej puścić, dopóki nie zgodzi się zostać jego żoną. 
– I zgodziła się. 
– Tak. Ponieważ kochała go równie mocno, jak on kochał ją. Wzięli ślub, na który zaprosili wszystkich, których znali i znów każdy im zazdrościł. Nadszedł jednak ponury czas, w którym wszyscy bali się o życie swoje i ukochanych osób. Nikt nie był bezpieczny. Pewien Zły Pan postanowił zawładnąć światem, a nikt nie był na tyle odważny, by mu się sprzeciwić. Jednak mimo to, oni wciąż byli szczęśliwi, a wiesz dlaczego? 
Charlotte pokręciła głową. 
– Bo mieli siebie oraz swojego malutkiego synka, którego kochali najbardziej na świecie. 
– Bardziej niż siebie? 
– Bardziej – pokiwałem głową. – Bo miłość rodziców do dziecka nie zna granic – powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy. – Na czym to my skończyliśmy? A, tak. Byli szczęśliwi pomimo tego, że byli w niebezpieczeństwie. Jednak pewnego jesiennego dnia Zły Pan zniknął za sprawą małego chłopczyka. Od tamtej pory nikt już nie musiał się bać. 
Nie chciałem jej opowiadać, jak naprawdę wyglądało służenie Czarnemu Panu oraz jak przedstawiała się sytuacja po jego upadku. Charlotte miała siedem lat, była zbyt mała, by zrozumieć. 
– I wszyscy żyli długo i szczęśliwie? – spytała. Zawsze o to pytała, a ja zawsze odpowiadałem tak samo. Dzisiaj jednak zamierzałem powiedzieć prawdę. 
– Żyli szczęśliwie, ale nie długo. 
– Jak to? – spojrzała na mnie, robiąc wielkie oczy. – Wujku, opowiedz. – zażądała. 
– Myślę, że jesteś za mała, żeby poznać tę historię. Jest bardzo smutna. 
– Nie jestem za mała – oburzyła się. – Niedługo pójdę do Hogwartu. 
– No dobrze – zaśmiałem się. Nie chciałem się z nią kłócić, że do pójścia do Hogwartu brakowało jej jeszcze pięciu lat. – Mijały lata, a oni wciąż byli szczęśliwym i kochającym się małżeństwem. Po kilku latach zły i potężny czarodziej powrócił, ale i tym razem nie zakłóciło to ich szczęścia, a było tak dlatego, że spodziewali się dziecka. Kiedy na świat przyszła ich córeczka, byli szczęśliwsi niż kiedykolwiek. Niestety, wszystko przestało się układać i przez Złego Pana on trafił do Azkabanu, a ona musiała walczyć o każdy nowy dzień i życie swoich dzieci. To był najtrudniejszy okres w ich życiu, jednak i on minął, tak, jak minęły lata beztroski, a oni znów byli razem. Dostali rok. Potem w Hogwarcie rozpętała się bitwa. Musieli walczyć, by ocalić swojego syna. Jedno stawało w obronie drugiego, żadne nie mogło pozwolić na utratę ukochanej osoby. Walczyli po stronie dobra, sprzeciwili się swojemu panu, zależało im tylko na odnalezieniu syna. Udało im się. Znaleźli go i kazali mu wrócić do domu. Chciał walczyć z nimi, ale mu na to nie pozwolili. Kiedy zniknął, oni walczyli dalej, chcieli odkupić swoje winy. Ich przeciwnicy byli jednak silniejsi od nich. Nie potrafili sobie z nimi poradzić. Zginęli tak, jak żyli: kochając siebie, aż do końca. Nawet w ostatniej minucie ich życia, okazywali sobie miłość. Kiedy po zakończonej bitwie odnaleziono ich ciała, wciąż trzymali się za ręce. Byli razem, kochając siebie, aż do ich ostatniego oddechu. Ich miłość przetrwała wszystko.
Wspomnienie o dwójce przyjaciół, którzy zginęli w nierównej walce, osieracając tym samym tę cudowną istotkę, która siedziała teraz na moich kolanach, sprawiła, że z moich oczy popłynęły łzy. Pocieszająca była tylko jedna myśl: zginęli tak, jak chcieli: by żadne nie musiało żyć bez drugiego.
– Wujku, dlaczego płaczesz? – spytała Charlotte, świdrując mnie swoimi błękitnymi oczami.
– Bo widzisz, skarbie, ja ich znałem – szepnąłem i przytuliłem ją do siebie.
– Naprawdę? – Zdziwiła się. – Kim oni byli?
– Twoimi rodzicami.
– Moi rodzice? – spytała, robiąc wielkie oczy. – To oni kochali się tak mocno?
– Tak – pokiwałem głową. – Jak nikt na tym świecie.
– Dlaczego umarli?
– Ponieważ ludzi, przeciwko którym walczyli, było zbyt wielu i oni nie dawali sobie rady.
– Ale skoro walczyli razem, to dlaczego nie udało im się ochronić siebie nawzajem? 
– Bo widzisz, kochanie, czasami nie możesz uratować ludzi, możesz ich tylko kochać.
– Czy tatuś kochał mamusię naprawdę?
– Oczywiście. Widziałem w swoim życiu wielu zakochanych ludzi, ale nigdy nikogo, kto kochałby tak mocno, jak twój tatuś kochał mamusię. No... może z jednym wyjątkiem – uśmiechnąłem się.
– Jakim? Wujku, kto był tym wyjątkiem? Wujku, powiedz!
– Twoja mamusia – szepnąłem. – Tylko ona mogła kochać tak mocno. Twoi rodzice byli gotowi zrobić dla siebie wszystko.
– Ale mimo to umarli – powiedziała nieco obrażona. – Dlaczego umarli?
– Bo czasem miłość, nawet tak silna, jak twoich rodziców, nie jest w stanie uratować życia. Ale nie martw się – dodałem szybko, widząc jej smutną minę. – Jestem pewien, że są teraz szczęśliwi i patrzą na ciebie.
– Naprawdę? – Charlotte otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. – Patrzą... na mnie?
– Oczywiście – pokiwałem głową. – I na pewno uśmiechają się, widząc, jak wspaniałą córeczkę mają.
– Chciałabym też móc na nich patrzeć – szepnęła. – Tęsknię za nimi, wujku.
– Wiem, skarbie – powiedziałem i przytuliłem ją. – Ja też za nimi tęsknię. – Pocałowałem ją w czubek głowy. Jak mógłbym ją pocieszyć? Jak jej pokazać, że rodzice kochali ją, mimo iż nie pamiętała, by kiedykolwiek jej to powiedzieli? Był jeden sposób. Wspomnienie. – Charlotte, jest coś, co chciałbym ci pokazać.
– Co takiego? – spytała zaciekawiona.
– Musisz pójść ze mną do domu – powiedziałem. – To bardzo ważne.
Dziewczynka pokiwała głową i zeskoczyła z moich kolan, po czym podała mi rączkę i razem ruszyliśmy w stronę dużego wiejskiego domu. Kiedy znaleźliśmy się w środku, zaprowadziłem Charlotte do mojego gabinetu, gdzie od razu skierowałem się do potężnej szafki. Charlotte podążała za mną ciekawskim wzrokiem, kiedy wyciągnąłem niewielką misę i położyłem ją na biurku.
– Wujku, co to? – spytała, zaglądając do naczynia.
– To jest myślodsiewnia – wyjaśniłem. – Możesz w niej zobaczyć myśli innych ludzi, pod warunkiem, że ci na to pozwolą – puściłem do niej oko. – Oczywiście, możesz też oglądać swoje myśli.
– Jak to zrobić?
– Musisz mieć czyjąś myśl zamkniętą w fiolce – powiedziałem. – Tak jak ta. Widzisz te srebrną nitkę? To jest wspomnienie, które zaraz obejrzysz.
– Wujku, a ty?
– Ja chyba nie powinienem tego oglądać. Wiesz, to wspomnienie od twojej mamusi.
– Bez ciebie nie chcę – powiedziała i skrzyżowała ręce. Westchnąłem. Jak już mówiłem, nie umiałem jej odmawiać. Wlałem zawartość fiolki do naczynia, a potem spojrzałem na Charlotte.
– Posłuchaj mnie teraz uważnie – powiedziałem, a ona nie odrywała wzroku od wirujących w myślodsiewni wspomnień. – Kiedy ci powiem, nachylisz się nad naczyniem tak, żeby jego zawartość dotknęła twojej skóry. Kiedy to się stanie, wpadniesz do środka, ale spokojnie, nic ci się nie stanie. Nie wiem, gdzie się znajdziesz, ale nie bój się, bo ja za chwilę pojawię się tuż obok ciebie. Rozumiesz? – spytałem, a ona pokiwała głową. – Teraz.
Chwilę później, Charlotte zniknęła, wciągnięta przez naczynie. Nie czekając na nic, podążyłem jej śladem, a kiedy wylądowałem, zobaczyłem, że jesteśmy w jej pokoju. Charlotte spojrzała na mnie nieco przestraszona i chwyciła mnie za rękę. Uśmiechnąłem się do niej, by dodać jej otuchy.
– Zobacz, to twoja mamusia – powiedziałem, wskazując palcem na Narcyzę, biorącą na ręce młodszą, dwuletnią wersję Charlotte. – To ty, a tam obok drzwi stoi twój tata.
– Nie widzą nas? – spytała zawiedziona.
– Nie – pokręciłem głową ze smutkiem. Jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie pragnąłem, by wspomnienia okazały się rzeczywistością.
Charlotte już się nie odezwała. Oboje z uwagą patrzyliśmy na jej rodziców. Narcyza trzymała małą Charlotte, a Lucjusz przytulał je obie. To była bardzo intymna chwila i obserwując ich, czułem się jak intruz. Wlepiłem więc wzrok w podłogę i czekałem, dopóki nie usłyszałem kroków. Spojrzałem na Narcyzę, która włożyła Charlotte do łóżeczka, po czym klęknęła i dłonią dotknęła jego ramy.
– Charlotte – szepnęła. – Mamusia cię kocha. Tatuś cię kocha. Bądź silna, córeczko. Przetrwasz to, obiecuję. Kocham cię – powiedziała i otarła łzę, która spłynęła po jej policzku. Potem podeszła do Lucjusza i wtuliła się w jego ramię. – Kocham cię, Lucjuszu – powiedziała, a on odpowiedział to samo, całując ją jednocześnie w czubek głowy. 
– Musimy już iść – oznajmił, patrząc tęsknym wzrokiem na córeczkę. – Już czas, kochanie – szepnął, a potem oboje zniknęli w akompaniamencie cichego trzasku. 
Chwilę trwało, zanim otrząsnąłem się ze wzruszenia. Widziałem, że po policzkach Charlotte spływają łzy. Wiedziałem jednak, że nie płakała z powodu sytuacji, której była świadkiem. Była zbyt mała, by zrozumieć, co właśnie zobaczyła. Płakała, ponieważ po raz pierwszy w życiu miała okazję zobaczyć swoich rodziców nie tylko na zdjęciach i właśnie to wstrząsnęło nią najbardziej. 
Kiedy wróciliśmy do mojego gabinetu, klęknąłem przed Charlotte, a ona wtuliła się w moją szyję. Zostaliśmy tak przez chwilę, dopóki dziewczynka nie odsunęła się ode mnie i patrząc na mnie swoimi błękitnymi oczami, spytała:
– To byli moi rodzice? 
Pokiwałem głową. 
– I malutka ja? 
– Tak. 
– Dlaczego odeszli? 
– Musieli znaleźć twojego brata.
– Gdzie był? 
– W Hogwarcie. 
– Więc dlaczego po niego poszli? Przecież się uczył. 
– Wiesz, skarbie – powiedziałem, biorąc ją na ręce. – Wtedy było troszkę inaczej. – Usiadłem na kanapie i posadziłem ją sobie na kolanach. – Wtedy pewien Zły Pan zaatakował Hogwart. Tak jak w mojej opowieści. 
– Chciał się bić? 
– Tak, chciał się bić. A twoi rodzice bali się o Dracona i dlatego chcieli go znaleźć. 
– Co się stało z tym panem? 
– Został ukarany. 
– Jest w Azkabanie? 
– Nie, kochanie, nie w Azkabanie. Jest w zupełnie innym miejscu, znacznie gorszym. 
– Co to za miejsce? 
– Opowiem ci o tym kiedy indziej, obiecuję – uśmiechnąłem się do niej. 
– Będę pamiętała – zapewniła. 
– Wiem o tym – powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy. Ona nigdy nie zapominała. Zupełnie jak Narcyza. 
– Wujku? 
– Tak? 
– A będziemy jeszcze mogli odwiedzić mamusię i tatusia? 
– Oczywiście, że tak. Kiedy tylko będziesz chciała. 
– Chcę teraz! 
– Teraz? – Skrzywiłem się lekko. Wspomnienie o przyjaciołach, którzy byli martwi, było bolesnym przeżyciem i nie chciałem wracać do niego tak szybko. Miałem już odmówić, ale okazało się, że przybyło wybawienie, w postaci mojego chrześniaka, którego nawoływanie dało się słyszeć z parteru. 
– Draco! – zaszczebiotała Charlotte, zrywając się z moich kolan i jak najprędzej biegnąc do drzwi. – Wujku, Draco przyszedł! Draco! – Usłyszałem okrzyk radości i śmiech Dracona. Po chwili oboje byli już w moim gabinecie. 
– A my byliśmy u mamusi i tatusia – oznajmiła z radością Charlotte, a Draco spojrzał na mnie pytająco. Wskazałem mu myslodsiewnię, na co on pokiwał głową ze zrozumieniem. – Draco, pójdziesz ze mną jeszcze raz? Bo wujek chyba nie chce. 
– Nie wiem, czy powinienem... 
– Powinieneś – pokiwałem głową. – Idźcie, ja muszę coś zrobić. 
Draco spojrzał na mnie podejrzliwie, ale wziął siostrę za rękę i oboje zniknęli w szklanym naczyniu. Kiedy tylko upewniłem się, że jestem sam, podszedłem do biurka i z najwyższej szuflady wyjąłem szarą kartkę. Był to list, który cztery lata temu zostawiła dla mnie Narcyza. 

Severusie!
Nie mam zbyt wiele czasu, zaraz ruszamy do Hogwartu. Czarny Pan chce, żebyśmy walczyli. Zresztą, na pewno o tym wiesz. Musimy jednak odnaleźć Dracona, tylko to się liczy.
Wiem, że kiedy znajdziemy się na polu bitwy, może zdarzyć się wszystko, dlatego proszę, jeśli zginiemy, musisz zaopiekować się naszą małą Charlotte. Wiem, że ją uwielbiasz i dlatego proszę właśnie Ciebie. Draco jest za młody, nie poradziłby sobie z nią. Severusie, błagam, pomóż mojej rodzinie. Charlotte zostanie z Nieśmiałkiem, kiedy pojawisz się u nas w domu, odda Ci ją bez słowa. Możesz zamieszkać w Malfoy Manor, to i tak prawie Twój dom. Proszę, wychowaj naszą córeczkę, jakby była Twoim własnym dzieckiem, wiem, że sobie poradzisz. Zawsze byłeś naszym najlepszym przyjacielem i to Tobie ufamy najbardziej. Mam nadzieję, że nie spotkamy się po drugiej stronie, dla nas już nie ma nadziei, ale Ty wciąż masz szansę.
Narcyza.

P.S.: Zostawiłam Nieśmiałkowi pewne wspomnienie. Kiedy Charlotte będzie dostatecznie duża, by zrozumieć, pokażesz je jej. Dziękuję Ci za wszystko. Powiedz Charlotte, że ją kochamy.

 Dlaczego musiała mieć rację? Dlaczego musieli zginąć?
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, upadając na kartkę i jednocześnie rozmazując atrament.
Tak bardzo brakowało mi moich jednych prawdziwych przyjaciół. 

~*~
*nie pamiętam skąd znam to porównanie, a jeśli kiedyś sobie przypomnę, to podam jego źródło. W każdym razie, nie jest ono moje, a przynajmniej nie w całości, bo słowa mogą się różnić ;)

Zastanawialiście się jak długo Ciocia Bella wytrzyma bez pisania? No to macie odpowiedź ;p mam pomysł na jeszcze kilka miniaturek, więc wypatrujcie niedługo kolejnej ;)
Nagięłam trochę kanon. Trochę chyba nawet bardzo xD liczę jednak, że mi to wybaczycie ;) myślę też, że w następnej miniaturce już nikogo nie zabiję ;)
A teraz czas na źródła mojej inspiracji i podziękowania:
Zaczniemy od tego pierwszego ;) Główną inspiracją były te dwa zdjęcia:



oraz piosenka:


reszta to już tylko efekt mojej wyobraźni ;)

Natomiast podziękowania należą się Anriin Malfoy za to, że podesłała mi zdjęcie, od którego wszystko się zaczęło ;)
Dziękuję też wszystkim, którzy oddali swój głos w ankiecie ;)


16 komentarzy:

  1. Cześć ;33

    " Dlaczego musiała mieć rację? Dlaczego musieli zginąć?" - Właśnie... dlaczego?

    Charlotte? ♥ Ochhh, czyli jednak to imię nie daje ci spokoju :)
    (PS Ja komentarze zawsze piszę na bieżąco czytania, w notatniku, więc są dziwne...)
    Hah, Voldek jako "Zły Pan"... Bezcenna ta ksywka ;33
    Ach, Severus, Severus, Severus... Kocham go! [*] < - Kiedy umierał, płakałam, wczoraj na filmie, jak małe dziecko... Snape, Snape, Severus Snape.

    Cudowna miniaturka, napisz kiedyś podobną ♥♥


    http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie ccccccccc;;;;;;;;
    http://corka-hariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie cccccc;;;;;;;;


    Buziaki!
    Hariet

    PS Serio? Rywalizowali o ładniejsze blond włosy? Haha, tak, to Lucek ;333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to imię nigdy nie da mi spokoju. To już zawsze będzie Charlotte. Ta śmierć za bardzo na mnie wpłynęła, bym mogła tak po prostu o niej zapomnieć :(
      Ja nie mogłam wczoraj oglądać :c Śmierć Severusa też zawsze mnie wzrusza, chociaż nie należy on do moich ulubionych postaci :c
      Napiszę na pewno ;) ogółem mam plan na 5 miniaturek jeszcze ;)
      Oczywiście, że rywalizowali ;) Lucjusz zawsze zazdrościł Narcyzie tego że jej włosy miały bardziej intensywny i lśniący kolor, ale oczywiście nigdy się jej do tego nie przyznał ;)
      A u Ciebie będę prawdopodobnie w przyszłym tygodniu, muszę w końcu nadrobić zaległości ;)
      Całusy,
      Ciocia Bella ;*

      Usuń
  2. Bardzo bardzo wzruszająca miniaturka. Cieszę się, że nie zostawiłaś nas na długo i wróciłaś z miniaturką. Cieszę się, że będzie ich więcej może jak Draco był mały?
    Severus, Charlotte i wspomnienia wojny...śliczne.
    A list na końcu był bardzo dobry i bardzo mnie wzruszył.
    Oh nie mogę nic więcej powiedzieć.
    Czekam i pozdrawiam,
    Beca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... W żadnej z miniaturek nie planowałam umieszczać małego Draco, nie umiem się za bardzo w tym odnaleźć, ale jeśli tylko coś takiego przyjdzie mi do głowy, to na pewno napiszę ;)
      Dziękuję za komentarz ;*
      Ciocia Bella

      Usuń
  3. Takie piekne a jednocześnie takie smutnie nie wiem co czuje z jednej strony jestem zła i chce cię zamordować za to że uśmierciłaś dwóch najlepszych bohaterów z HP z drugiej chce ci składać pokłony za to że napisałaś tak cudowną miniature z trzeciej chce mi się płakać z czwartej jestm z niebo wzięta że z severusa zrobiłaś takiego....takiego Awwwwwwwwww :3.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak powiedział Ron "człowiek nie może tyle czuć, bo by eksplodował" ;) możesz mnie zamordować, należy mi się, tylko uprzedzam, że wtedy nie będzie następnej miniaturki, a zdradzę, że będzie to niezła parodia ;p uśmierciłam ich, ale umarli razem, kochając się aż do końca i to jest najpiękniejsze w tej miniaturce, taki był jej cel, by pokazać, jak silna była ich miłość ;) A Severus... już chyba tak mam, że tych, których lubię najmniej, traktuję najlepiej ;)
      Całusy,
      Ciocia Bella ;*

      Usuń
    2. Kurcze masz rację.Po pierwszę nie zamorduje cię bo: bardzo cię lubie,bardzo szanuje,wspaniale piszesz.Po drugie chce ujrzeć kolejną miniaturkę.A kiedy on bedzie bo już mnie brzuszek boli ze zniecierpliwienia.

      Pozdrawiam i życze ogromnych pokładów weny.
      Pani Malfoy

      Usuń
    3. Następna miniaturka będzie... cóż, tak naprawdę nie wiem. Zależy od tego, kiedy ruszę tyłek żeby się zabrać za jej pisanie, bo jakby to powiedzieć: pomysł jest, plan jest, dialogi w głowie ułożone, tylko chęci brak :c to przez tę pogodę, sprawia, że nic się nie chce :( jednak postaram się ją dodać do końca tego, albo na początku przyszłego tygodnia, a potem skupię się na rozdziałach i miniaturki będę dodawała pomiędzy nimi ;)
      Dziękuję za miłe słowa i za wenę również ;*
      Buziaki,
      Ciocia Bella ;**

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Paczą szczęśliwi, że mają taką cudowną córeczkę ♥

      Usuń
  5. Po prostu świetna miniaturka. :) Bardzo się wzruszyłam. Chociaż zaskoczyłaś mnie tym, że zrobiłaś z Severusa narratora ponieważ wiem, że za nim nie przepadasz. Czekam na obiecaną miniaturkę. :D
    Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Severus był najlepszy do tej roli :P poza tym, jako ich przyjaciela, to chyba go jednak zaakceptuję xD wiesz co? Jak sobie w tej zmienisz Lucjusza i Narcyzę na Draco i Hermionę, a Severusa na Blaise'a to wyjdzie Ci Twoja miniaturka :P a tak poważniej, to Twoja będzie po tej, która będzie teraz :P będziesz mi teraz codziennie wierciła o nią dziurę w brzuchu, prawda? ;-;
      Całusy,
      Ciocia Bella ;*

      Usuń
    2. Spokojnie na pewno nie będę ci wierciła dziury w brzuchu codziennie, będę to robić dwa razy dziennie :D a pomysł zamiany mi nie odpowiada :P

      Usuń
    3. Nie... Ty mi będziesz wierciła dziurę w brzuchu przy każdej okazji ;-; w co ja się wkopałam ;__; Wiem, będziesz pisała ze mną, ha! Będziesz moją... miniaturkową konsultantką :P

      Usuń
  6. Jakie to piękne! Jedna z najlepszych miniaturek, jakie czytałam, serio :-)

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis