czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 28. Koniec

Wyobraź sobie, że w jednej chwili życie, które znasz, kończy się na zawsze... 
Sześć zdjęć rozsypało się na podłodze, kiedy wypadły z mojej dłoni. Tego było po prostu za dużo. Podeszłam do barku i wyciągnęłam z niego butelkę Wina Skrzatów. Nie zamierzałam płakać. Wykorzystałam już mój limit łez na niego. 
Sześć zdjęć. 
Sześć kobiet. 
Sześć dat. 
Jedna wiadomość. 
„Zobacz, z kim dzielisz łoże”.
Zgięłam kremową kartkę i wrzuciłam ją do kominka. Nie chciałam o niej myśleć. Nie chciałam jej widzieć ani pamiętać. Nie chciałam już niczego pamiętać. 
Otworzyłam pierwszą butelkę... 

~*~

Lucjusz Malfoy pracował. Był pochłonięty wypełnieniem papierów i czytaniem raportów. Przywykł już do swoich monotonnych zajęć. Zaczął już nawet lubić swoją pracę. Nie wymagała od niego zbyt wielkiego zaangażowania, więc mógł w niej bezkarnie odpoczywać. Bywały dni, kiedy całymi godzinami po prostu wpatrywał się w okno i popijał Ognistą Whisky. 
Lucjusz nie mógł narzekać na nadmiar obowiązków i bardzo go to cieszyło. Kiedy zmarła jego córka, nie musiał się przejmować zaległościami w pracy, mógł po prostu pogrążyć się w żalu. Nie trwał on jednak długo. W przeciwieństwie do swojej żony, Lucjusz potrzebował jedynie tygodnia. Potem zrobił to, co zawsze. Upił się i znalazł sposób by poradzić sobie z żalem. Zadbał też o to, by Narcyza o niczym się nie dowiedziała. Zawsze zachowywał największą ostrożność w tym, co robił.
Nie było tak, że śmierć córki go nie obeszła. Cierpiał. Kiedy mała Charlotte umierała na rękach Narcyzy czuł niewyobrażalny ból. Nie był w stanie go wytrzymać, musiał odreagować w jedyny sprawdzony przez niego sposób. Wstydził się tego. Wiedział, że jeśli Narcyza odkryłaby prawdę, byłby skończony. Nie wybaczyłaby mu. Nie tym razem. 
Wiedział, że źle postąpił. Powinien być przy niej i ją wspierać, ale nie potrafił. Nocą słyszał jej krzyk i szloch. Chciał do niej pójść i przytulić ją, ale nie był w stanie. Bał się, że tylko wszystko pogorszy. Bał się własnego bólu, który mógłby go uderzyć, gdyby ją zobaczył. Odsunął się od niej. Prawie zniknął z jej życia. Dopiero po kilku tygodniach był w stanie znów na nią spojrzeć, zacząć normalnie funkcjonować.
Wziął do ręki kolejny dokument i wyjrzał przez okno. Niebo pokryte było ciemnymi chmurami. Nadchodziła burza. Lucjusz westchnął i zabrał się za czytanie. Postanowił, że wieczorem kupi Narcyzie jej ulubione herbaciane róże i zacznie wszystko od nowa.

~*~

Po raz kolejny wzięłam do ręki plik fotografii. Na każdym ze zdjęć znajdowała się inna kobieta i inna data odpowiadająca kolejnemu poronieniu. Wiedziałam o tym, co robił Lucjusz. Jak sobie z tym wszystkim radził. Ja płakałam, a on upijał się i... Wiedziałam o tym i starałam się z tym pogodzić. Tego wymagała ode mnie matka. Udawaj, że nie widzisz. Zapomnij. Nie myśl. Przebacz. Tak też robiłam. Starałam się wyrzucić z pamięci nieprzyjemnie wspomnienia. Zapomnieć, co mi zrobił. Do tej pory mi się to udawało, miałam większe zmartwienia i problemy, ale teraz... koniec. Po prostu koniec. Nie zamierzałam tego dłużej ciągnąć. Nie miałam na to siły. 
Wzięłam butelkę wina i poszłam na balkon wychodzący z mojego gabinetu. Usiadłam na miękkim fotelu i popijając czerwony trunek, wpatrywałam się w ciemniejące niebo. Czekałam aż Lucjusz wróci z pracy. Chciałam zakończyć to jak najszybciej. Podjęłam już  decyzję i zamierzałam się jej trzymać. 

~*~

Lucjusz wyszedł z pracy późnym wieczorem. Zanim wskoczył do kominka, udał się na pokątną, gdzie kupił bukiet pięknych róż dla Narcyzy. W ciągu kilku godzin starannie opracował cały plan. Wróci do domu i wręczy jej kwiaty, ona podziękuje mu pocałunkiem, a lód na jej sercu zacznie topnieć. Potem zaprosi ją na kolację, na którą ona, pod wpływem wzruszenia, się zgodzi. Zabierze ją do najdroższej restauracji w Londynie, a później, jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, wylądują w łóżku i wszystko będzie jak dawniej. Tak, Lucjusz miał plan idealny. Nie przewidział jednak, że jak w każdym idealnym planie, w tym również wystąpią pewne komplikacje. 
Kiedy tylko przekroczył próg domu, wezwał skrzata, by dowiedzieć się, gdzie przebywa jego żona. Skrzat posłusznie udzielił mu informacji i już chwilę później Lucjusz szedł w stronę pokoju Narcyzy. Powoli otworzył drzwi i tak, jak się spodziewał, ujrzał swoją żonę stojącą na balkonie i opierającą się o balustradę. Uśmiechnął się na ten widok. Położył kwiaty na biurku i powoli podszedł do niczego niepodejrzewającej Narcyzy. 

~*~

Stałam na balkonie i spoglądałam na zachodzące słońce. Przepełniał mnie smutek. Naprawdę nie chciałam opuszczać tego miejsca. Wiedziałam jednak, że to jedyne wyjście. Nie mogłam tutaj zostać ani chwili dłużej niż było to konieczne. 
- To był zawsze jeden z moich ulubionych widoków - usłyszałam za sobą głos Lucjusza i wzdrygnęłam się. Po chwili poczułam, że jego dłonie obejmują mnie w pasie. - Ty, zachód słońca i ten piękny skrawek świata, który razem dzielimy. 
Musnął ustami moją szyję, a mnie przeszył zimny dreszcz. 
- Zabawne - powiedziałam i odwróciłam się do niego tak, że teraz mierzyliśmy się wzrokiem. - Ja właśnie myślałam o tym, że to jedno z najsamotniejszych miejsc na ziemi. 
- Wszystko w porządku? - spytał i założył za ucho kosmyk moich włosów. - Wyglądasz na zmęczoną. 
- Miałam ręce pełne roboty. A może ty powiedziałbyś mi, gdzie w tym czasie były twoje ręce? – spytałam jadowicie. Nie byłam w stanie dłużej ukrywać targających mną emocji.
- O czym ty mówisz? 
- Dostałam dzisiaj bardzo nieprzyjemny list - oznajmiłam i chwyciłam leżącą na stoliku czerwoną kopertę, po czym cisnęłam nią w Lucjusza. Wystarczyło mu jedno spojrzenie żeby zrozumieć, co się stało. 
- Mogę to wyjaśnić - powiedział spokojnie, odkładając kopertę na stolik. 
- Och, jestem pewna, że tak - prychnęłam. 
- Narcyzo, proszę, wysłuchaj mnie - poprosił i dotknął mojego ramienia. Wyrwałam mu się, a potem wymierzyłam mu policzek. 
- Nie dotykaj mnie - syknęłam. - I nie zbliżaj się do mnie. 
- Cyziu... 
- Nie nazywaj mnie Cyzią! W ogóle się do mnie nie odzywaj! - krzyknęłam i pobiegłam w stronę sypialni. - Nie chcę cię znać! - wrzasnęłam i zaklęciem zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie, zsunęłam na podłogę i zapłakałam. 
W jednej chwili moje życie rozpadło się na miliardy drobnych kawałków. 
Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, co się działo. Wcześniej udało mi się to jakoś wypierać ze świadomości. Po tych wszystkich latach nauczyłam się z tym wszystkim przechodzić do porządku dziennego. Ale dzisiaj... dzisiaj coś we mnie pękło. 
Po kilkunastu minutach szlochu otarłam łzy i wykonałam kilka ruchów różdżką tak, że moje rzeczy zaczęły same się pakować. 
Zabawne, pomyślałam, rok temu robiłam dokładnie to samo. 
Kiedy wszystkie moje rzeczy znalazły się w kufrach, użyłam zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego i schowałam wszystko do poręcznej  walizeczki. 
Po raz ostatni usiadłam na olbrzymim łożu i delikatnym ruchem ręki wygładziłam pościel. Pomyślałam o tym, jak wiele wspomnień jest związanych z tym miejscem. Myślałam o tym, jak zasypialiśmy z Lucjuszem wtuleni w siebie i o tym, jak wiele razy zafundował mi on bezsenną noc. Myślałam też o tym jak często po kłótni leżeliśmy jak najdalej od siebie niezdolni do wypowiedzenia ani jednego słowa i o długich rozmowach, kiedy byliśmy pogodzeni. Myślałam też o tym, jak leżałam w nim samotnie podczas pobytu Lucjusza w Azkabanie i jak wielkie i puste mi się ono wtedy wydawało. Myślałam o ilości przepłakanych nocy, kiedy nie wiedziałam czy jeszcze zobaczę mojego męża żywego i kiedy martwiłam się o Draco. Tak wiele nieprzespanych nocy, tak wiele radości i smutku wiązało się z tym miejscem, a teraz miałam tak po prostu opuścić je na zawsze. 
Dwadzieścia osiem minut. Dokładnie tyle zajęło mi opanowanie szlochu. Chciałam to zakończyć tutaj, żeby podczas konfrontacji z Lucjuszem nie uronić ani jednej łzy. Wiedziałam, że to mało prawdopodobne. Byłam zbyt uczuciową osobą, nie potrafiłam odłożyć emocji na bok, jak to miała w zwyczaju robić moja siostra. Czasem śmiałam się, że ja odpowiadałam za okazywanie emocji za nas dwie, a ona za obojętność i opanowanie. Tylko Andromeda zawsze potrafiła dostosować się do sytuacji. 
W końcu wzięłam do ręki moją walizkę i po raz ostatni rozejrzałam się po naszej sypialni. Przez chwilę na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który jednak zgasł, kiedy uświadomiłam sobie, co się za chwilę stanie. Wzięłam głęboki oddech i powoli ruszyłam w stronę schodów. 
Lucjusz czekał na mnie w salonie. Siedział na kanapie i czytał gazetę. Nawet nie zauważył, kiedy się pojawiłam. Postawiłam walizkę na podłodze, a charakterystyczny stukot sprawił, że Lucjusz przeniósł wzrok znad gazety na mnie. 
- Dwadzieścia siedem lat -  powiedziałam, a za oknem rozległ się pierwszy grzmot. - Byłam twoją żoną przez dwadzieścia siedem długich lat. Wybaczałam ci wszystko. Twoje zachowanie, nieodpowiednie uwagi, spojrzenia skierowane na inne kobiety, z którymi nawet się nie kryłeś. Wybaczałam ci to wszystko. Wybaczyłam ci to, jak wiele razy twoje działania narażały nas na niebezpieczeństwo. Wybaczyłam ci ból i cierpienie. Wybaczyłam ci samotność i te wszystkie zdrady. Byłam taką żoną, jaką kazała mi być matka. Wiele razy działałam wbrew samej sobie, ale na tym koniec. Tej zdrady ci nie wybaczę. Nie przemilczę i nie zapomnę. Nie będę robiła tego, czego wymaga ode mnie pieprzona rodzinna polityka. Straciliśmy dziecko, Lucjuszu. Trzymaliśmy je w naszych ramionach, a potem ono umarło. Straciliśmy dziecko i potrzebowałam cię bardziej niż kiedykolwiek w całym moim życiu, a ty... a ty poszedłeś pieprzyć się z inną kobietą. Nie było cię przy mnie w najgorszym momencie mojego życia. Tego nie wybaczę ci nigdy. To koniec, Lucjuszu. Chcę rozwodu. Chcę rozwodu i nie spocznę, dopóki go nie dostanę. 
Czekałam na jego reakcję. Czekałam aż coś zrobi albo powie. Czekałam, choć sama nie wiedziałam, na co. Czy chciałam, żeby błagał mnie o wybaczenie?  O to, żebym to wszystko jeszcze przemyślała? Żebym nie odchodziła? Nie wiem, czego oczekiwałam, ale na pewno nie tego, że Lucjusz pozostanie niewzruszony. 
Stałam jeszcze przez chwilę, zastanawiając się nad moim następnym ruchem, kiedy nagle Lucjusz powiedział jedno, jedyne słowo:
Rozumiem. 
Tylko tyle. Nawet nie podniósł wzroku znad gazety, nie spojrzał na mnie. 
„Rozumiem”. I to miało być wszystko? Tyle lat małżeństwa podsumowane jednym słowem? Poczułam, że ogarnia mnie wściekłość. Wprost płonęłam od rozgoryczenia. 
Miałam ochotę coś mu powiedzieć, ale przezwyciężyła to moja duma. Spojrzałam na niego po raz ostatni i teleportowałam się z cichym trzaskiem. 
Zrozumiałam, że nie było już czego ratować. Powoli zaczęło do mnie docierać, że tym razem, to naprawdę był koniec.

~*~

Lucjusz Malfoy zrozumiał, że przegrał, kiedy tylko zobaczył pierwsze zdjęcie. Doskonale wiedział, że tym razem nie uzyska przebaczenia. Nie zamierzał nawet o nie prosić. Nie chciał przysparzać jej więcej bólu. Wiedział, że i bez tego cierpiała. 
Postanowił, że nie będzie walczył. Pozwolił jej odejść, bo wiedział, że bez niego będzie jej lepiej. Dotarło do niego, że zmarnował jej połowę życia i nie chciał zmarnować go do reszty. Udawał spokojnego i obojętnego, choć tak naprawdę chciał upaść przed nią na kolana i błagać by go nie zostawiała. Poczekał aż zniknęła. Dopiero, kiedy usłyszał dźwięk teleportacji, pozwolił sobie na wybuch. Rzucił gazetę na podłogę i krzyknął wściekły. 
- Rozumiem! - wrzasnął. - Rozumiem! 
Nie potrafił uwierzyć, że naprawdę to powiedział. Zastanawiał się, jak mógł być takim idiotą i powiedzieć tylko tyle?
Wpadł w szał. Biegał po salonie i rozbijał porcelanowe i szklane figurki. Rodzinne pamiątki. On już nie miał rodziny, nie miał nikogo. Wiedział, że Draco stanie po stronie Narcyzy. Przegrał wszystko. I na rzecz czego? Chwilowej ulgi? A przecież on nawet nie znał tych kobiet. Były dla niego nikim. Po prostu szedł do baru, upijał się a potem znajdował sobie przypadkową kobietę i zabierał ją do jakiegoś taniego hotelu. Po wszystkim zawsze czyścił pamięć swoim kochankom. Nie chciał, by ktokolwiek się dowiedział, zwłaszcza Narcyza. A jednak, mimo zastosowania wszystkich możnych środków ostrożności, ktoś się dowiedział. Co więcej. Nie tylko wiedział o tym przez te wszystkie lata, ale postanowił wykorzystać to w momencie, w którym ich relacje zaczynały się poprawiać. Lucjusz zrozumiał, że miał gdzieś potężnych wrogów, którzy dopiero zaczynali niszczyć to, co było dla niego najważniejsze. 
Rozbił ostatnią figurkę, jaka wpadła mu w ręce, a potem sięgnął po butelkę Ognistej Whisky. Postanowił zapić problemy. Jeszcze dwa miesiące temu miał kochającą żonę i spodziewał się dziecka. Dzisiaj nie miał już nic. Przegrał wszystko. Po prostu pozwolił jej odejść. 
Miał świadomość, że przez własną głupotę stracił kobietę swojego życia. I ta świadomość go zabijała. Po raz pierwszy w życiu Lucjusz Malfoy gardził samym sobą.

~*~
Dzisiaj tak trochę krótko, ale tak właśnie miało być. Zostały już tylko dwa rozdziały do końca części pierwszej i mam nadzieję, że uda mi się je dodać do 23 sierpnia. Dzisiaj to chyba na tyle. Przepraszam za wszystkie błędy, które się pojawiły,
Ciocia Bella ;**

7 komentarzy:

  1. CHolerny Lucjusz mam ochote go udusić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak on mógł to zrobić Narcyzie! On jest jakiś śmieszny! Nawet się nie tłumaczył! Żałosny! Ciekawa jestem czy Narcyza pójdzie teraz do Draco czy siostry? To wszystko jest takie inne. Czekam na dalszy rozdział! Mam nadzieje, że tak szybko jak ten. Weny!
    Całuski i Pozdrawiam,
    Beca

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ;< wszystkie moje LuCissowe feelsy się włączyły.
    Idę płakać gdzieś indziej.


    Jest jakaś szansa, żeby z Tobą porozmawiać bardziej prywatnie? c: Nie będę Ci wciskać ubezpieczenia ani zestawu garnków, obiecuję :v

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak ;) możesz napisać do mnie na maila: ania101197@wp.pl

      Usuń
  4. Boże, zaczęłam czytać bloga jakieś dwa dni temu... CZY TY NIEVDASZ SPOKOJU TYM LUDZIOM. JA ROZUMIEM, ŻE TO MALFOYOWIE ITP. ALE JUŻ SIĘ WYCIERPIELI, A TU 30 ROZDZIAŁÓW DO KOŃCA... KOBIETO TWÓJ PSEUDONIM PISARSKI PASUJE IDEALNIE, W KOŃCU BELLATRIX BYŁA OKRUTNA.
    To wszystko nie zmienia nic. Uwielbiam to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, zaczęłam czytać bloga jakieś dwa dni temu... CZY TY NIEVDASZ SPOKOJU TYM LUDZIOM. JA ROZUMIEM, ŻE TO MALFOYOWIE ITP. ALE JUŻ SIĘ WYCIERPIELI, A TU 30 ROZDZIAŁÓW DO KOŃCA... KOBIETO TWÓJ PSEUDONIM PISARSKI PASUJE IDEALNIE, W KOŃCU BELLATRIX BYŁA OKRUTNA.
    To wszystko nie zmienia nic. Uwielbiam to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie wiem co za dupek z tego Lucjusza. Przecież on tak kocha Narcyzę, a powiedział tylko ,,rozumiem"! Palant, debil... mogłaby wymieniać w nieskończoność!!! Po prostu brak słów... Mam nadzieję, że ty ciociu znajdziesz dla niego jakieś NAPRAWDĘ dobre wytłumaczenie... Inaczej powinien szykować sobie grób. Chyba TROCHĘ mnie poniosło :D Poza tym rozdzał świetny :)
    Całuski
    Marta

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis