poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 29. Co dalej?

Do dzisiaj doskonale pamiętam moment, w którym Harry Potter stanął naprzeciwko Czarnego Pana w Zakazanym Lesie. Niewiele osób miało jeszcze na to nadzieję, sam Czarny Pan zwątpił w to, że chłopak się pojawi. A jednak, stanął na wprost najbardziej niebezpiecznego czarnoksiężnika wyprostowany, jakby wcale się nie bał. Przyszedł po śmierć i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a mimo to stał tam i wyglądał na przygotowanego na to, co się stanie, jakby tylko czekał na spotkanie ze śmiercią. Czarny Pan nie czekał. Wycelował w niego różdżkę i wypowiedział dwa krótkie słowa. 
Avada Kedavra. 
Błysnęło zielone światło i Potter upadł na ziemię, a wraz z nim upadł również Czarny Pan. Coś się stało, ale żadne z nas nie wiedziało, co? Moja siostra, moja kochana Bellatrix, podbiegła do niego, by pomóc mu wstać. Odtrącił ją. Zawsze to robił. Widziałam cień zawodu na jej twarzy, ale nie trwało to długo, po chwili znów patrzyła na niego wzrokiem pełnym uwielbienia. Bella nauczyła się nie okazywać emocji, nigdy nie pokazywała jak bardzo cierpiała. Nie potrzebowała pomocy ani rozmowy z młodszą siostrą. Odsunęła się ode mnie najdalej, jak to tylko możliwe, a ja starałam się nie okazywać jak bardzo mnie to bolało. Nie byłyśmy już siostrami, nie takimi jak dawniej, a mimo to wciąż ją kochałam i pragnęłam jej dobra. Bella jednak zawsze znajdowała sposób, by poradzić sobie z cierpieniem sama. Robiła to w jedyny znany jej sposób: torturując i mordując. Nie miałam siły, by z nią o tym porozmawiać, by starać się jej pomóc. Z resztą, wiedziałam, że i tak by mnie odtrąciła. 
Czarny Pan stanął w końcu o własnych siłach i zanim ktokolwiek zdążył zareagować, krzyknął:
- Ty! 
A potem zaklęcie torturujące poleciało ze świstem w moją stronę. Krzyknęłam z bólu i zaskoczenia. 
- Sprawdź to - rozkazał. - Powiedz mi, czy jest martwy. 
Kiedy czar przestał działać, a ja upadłam na ziemię, zrobiłam wszytko, by jak najszybciej wstać i wykonać jego polecenie. Czarny Pan nie lubił, kiedy kazało mu się czekać. 
Chociaż bolał mnie każdy kawałek ciała i z trudem utrzymywałam się w pozycji stojącej, nie dałam tego po sobie poznać i nie zauważając na ból, podeszłam do leżącego chłopaka. Delikatnie dotknęłam jego twarzy i zamarłam. Na dłoni poczułam ciepło jego oddechu. Przecież to nie było możliwe. Harry Potter powinien nie żyć, sama widziałam jak trafiło go mordercze zaklęcie. A jednak, dłonią, która spoczywała na jego sercu, wyraźnie wyczuwałam pulsujące bicie. Harry Potter przeżył. To była moja szansa. 
- Draco żyje? Jest z zamku? 
Pochyliłam się tak nisko, jak to tylko było możliwe. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że chłopak przeżył. 
- Tak. - usłyszałam szept i zamarłam. Nie wszytko było stracone, musiałam tylko dostać się do zamku. Wyciągnęłam rękę spod jego koszulki i usiadłam. 
- Martwy! - krzyknęłam, a wśród śmierciożerców rozległy się okrzyki radości i triumfu. Starałam się nie zwracać na nich uwagi. Myślałam tylko o tym, by dostać się do zamku. Nie obchodziło mnie już czy Czarny Pan wygra, zależało mi tylko na tym, by odnaleźć mojego syna. 
Wszytko potoczyło się bardzo szybko. Dostaliśmy się do zamku, tam Czarny Pan dał pokaz swoich umiejętności. Chyba nigdy nie będę w stanie wymazać z pamięci okrzyku Minervy McGonagall, kiedy zobaczyła martwe ciało Pottera. Czegoś takiego po prostu nie da się zapomnieć. Potem młody Longbottom wyszedł z tłumu. Czarny Pan na jego przykładzie pokazał, co stanie się z tymi, którzy będą stawiali opór. Wciąż pamiętam Tiarę Przydziału płonącą na jego głowie. A potem znikąd pojawił się ten miecz i wąż Czarnego Pana padł trupem. Rozpoczęła się walka. Każdy walczył z każdym. Dorosły czy dziecko. Ci najmłodsi, siedemnastoletni walczyli z doświadczonymi śmierciożercami. Nie chciałam patrzeć na to, jak umierają. Lucjusz ciągnął mnie za rękę, biegliśmy przez całą Wielką Salę,  nawet nie starając się bronić przed zaklęciami czy w ogóle walczyć. Chcieliśmy jedynie odnaleźć Draco. W pewnym momencie zobaczyłam, że Bella walczy z Molly Weasley. Pomyślałam, że kiedy to wszystko się skończy, kiedy wrócimy do domu, pokonani czy nie, pokażę jej jak wspaniałym miejscem może być świat i że jej życie wcale nie musi tak wyglądać. Zanim jednak zdążyłam pomyśleć gdzie zabiorę ją najpierw, Molly Weasley trafiła ją zaklęciem morderczym. Z mojego gardła wydobył się krzyk rozpaczy. Zatrzymałam się w pół kroku, ale Lucjusz ciągnął mnie dalej. Moja siostra była martwa. Widziałam jej śmierć i nie mogłam nawet zapłakać. Nie było na to czasu. Wypadliśmy na korytarz i Lucjusz pociągnął mnie w stronę lochów. Nie wiem, co nim kierowało, ale po pokonaniu kilku zakrętów zobaczyliśmy naszego syna. Stanęłam jak wryta, kiedy zdałam sobie sprawę, że walczy on z Dołohowem. Przecież on doskonale wiedział, że to nasz syn. 
Nie myślałam długo. Wyciągnęłam różdżkę i wycelowałam nią w śmierciożercę.
- Nie w mojego syna! - ryknęłam i rzuciłam w nic nie spodziewającego się mężczyznę śmiertelne zaklęcie. Zanim zdążył się zorientować, kto w niego celuje, leżał martwy na ziemi. Różdżka wypadła mi z ręki, a ja pobiegłam do mojego synka i przytuliłam go z całej siły. W tym momencie nie liczyło się nic więcej oprócz tego, że mój syn był cały i zdrowy. Po wszystkim wróciliśmy na górę, by pomóc w walce. Nie było już jednak żadnej walki. Tylko Harry Potter i Czarny Pan mierzący w siebie różdżkami. Obaj rzucili zaklęcia w tym samym czasie. Promienie zderzyły się. Czarny Pan był martwy. Rozległy się okrzyki radości, wojna się skończyła. Dopiero wtedy, przytulając męża i syna mogłam pogrążyć się w żalu po stracie siostry. 
Kiedy wieczorem wróciliśmy do domu, usiadłam na kanapie w salonie i przy filiżance herbaty mogłam spokojnie pomyśleć o korzyściach wynikających z bitwy. Czarny Pan był martwy, a to oznaczało tymczasowy koniec naszych kłopotów. Udało nam się przeżyć, ja, Lucjusz i Draco byliśmy cali i zdrowi, a moje kłamstwo mogło sprawić, że podczas procesów, Wizengamot będzie dla nas łaskawszy. Na koniec dnia zrozumiałam, że mogliśmy skończyć dużo gorzej. 
- Myślałem, że odpoczywasz. 
Usłyszałam za sobą głos Lucjusza, a po chwili poczułam jego usta moich włosach. 
- Powinnaś odpocząć - powiedział, siadając obok mnie. Jego szata wciąż była pokryta kurzem, a we włosach znajdował się pył. 
- Jeszcze będę miała czas, żeby odpocząć - szepnęłam, kładąc głowę na jego ramieniu. - Bardzo dużo czasu. Gdzie Draco? 
- Zasnął. 
- To dobrze - pokiwałam głową. - Po tym wszystkim sen dobrze mu zrobi. 
- Jak myślisz, ile czasu minie zanim Ministerstwo się do nas dobierze? 
- Nie chcę o tym teraz myśleć, Lucjuszu. Chcę tutaj po prostu z tobą posiedzieć, w ciszy i spokoju.
- Dobrze - pokiwał głową. - Mam tylko jedno pytanie. 
- Tylko jedno.
- Dlaczego skłamałaś?
- Naprawdę właśnie o to chcesz spytać? To była nasza jedyna szansa, nasz jedyny ratunek. Tylko w ten sposób mogliśmy dostać się do zamku.
- Nie bałaś się?
- Oczywiście, że się bałam. Byłam przerażona, ale Lucjuszu, ten chłopak przeżył mordercze zaklęcie i to po raz drugi. On był moją ostatnią nadzieją, ostatnią szansą na dostanie się do zamku i odnalezienie naszego syna. To nie był wybór, to była konieczność. Z drugiej strony, jakaś część mnie wiedziała, że Czarny Pan mi uwierzy. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale tak właśnie było.
- Uratowałaś dzisiaj świat.
- Uratowałam naszego syna i tylko to się liczy. Potter pokonał Czarnego Pana, to on uratował nas wszystkich.
- A jednak, bez ciebie nie dałby rady. Kocham cię, Narcyzo - szepnął i pocałował mnie w czoło.
- Ja ciebie również.
- Przykro mi z powodu Belli.
- Mnie też - szepnęłam, a chwilę później zasnęłam z głową na ramieniu Lucjusza.

~*~

- Powinnaś coś zjeść - powiedziała Andromeda, podsuwając mi talerz z kanapkami.
- Nie jestem głodna - mruknęłam, patrząc w okno. Czułam się, jakbym przed chwilą wróciła z Bitwy o Hogwart.
- To nie zmienia faktu, że i tak powinnaś coś zjeść. Od dwóch dni prawie nic nie jadłaś.
- Nie jestem głodna - powtórzyłam.
- Nie możesz się głodzić.
- Nie głodzę się. Po prostu nie mam ochoty na jedzenie.
- Nie masz ochoty na nic. Całymi dniami tylko siedzisz i patrzysz w to głupie okno. Myślisz nie wiadomo o czym, a ja się o ciebie martwię. Na brodę Merlina, czy możesz wreszcie przestać gapić się w to przeklęte okno i zacząć mnie słuchać?! Narcyzo!
- Co? Przecież cię słucham - mruknęłam, starając się sobie przypomnieć, o czym takim mówiła. - Ktoś przeklął to okno, ale spokojnie, znajdziemy sposób, żeby je odczarować.
Andromeda opadła zrezygnowana na krzesło.
- Narcyzo, tak nie można - jęknęła.
- Wiem, znajdziemy tego, kto to zrobił i ukarzemy go - zapewniłam ją.
- Nie, nie... tak nie może być... koniec - powiedziała. - Koniec! Potrzebny ci zimny prysznic - oznajmiła i wstała.
- Co? Przecież myłam się wczoraj.
- Tutaj potrzeba znacznie ostrzejszych środków - powiedziała i chwyciła mnie za rękę. Chciałam się jej wyrwać, ale byłam zbyt słaba. Zanim się obejrzałam moja siostra wepchnęła mnie pod prysznic i odkręciła zimną wodę. Krzyknęłam, kiedy lodowaty strumień zetknął się z moją ciepłą skórą. 
- Co ty robisz?! - wrzasnęłam wściekła, starając się unikać wody. Bezskutecznie. 
- Tylko tak doprowadzę cię do stanu równowagi - powiedziała spokojnie, nadal celując we mnie strumień wody. 
- Wystarczy już! - krzyknęłam, osłaniając się. - Już mi lepiej! 
- Na pewno? - spytała, przenosząc strumień na moją twarz. Zakrztusiłam się. 
- Tak - jęknęłam, opadając bezwładnie na ścianę. - Pora złożyć papiery rozwodowe - oznajmiłam, a Andromeda uśmiechnęła się z triumfem i zatrzymała strumień wody, po czym jednym machnięciem różdżki wysuszyła moje ubranie i pomogła mi wstać. 

~*~

Byłam wdzięczna Andromedzie za to, że pozwoliła mi u siebie zamieszkać i co więcej, że się mną opiekowała. Pierwsze dni były dla mnie bardzo trudne, nie mogłam się pozbierać. Dopiero po jakimś czasie zaczęło do mnie docierać, co zrobił Lucjusz i gdyby nie moja siostra, nie wiem gdzie bym teraz była. Zawdzięczam jej wszystko. Po zimnym prysznicu, który mi zafundowała tydzień po tym jak pojawiałam się przed jej drzwiami, zaczęłam żyć na nowo. Starałam się nie myśleć o tym, co było. Żyć teraźniejszością, a nie przeszłością. Okazało się to jednak dużo trudniejsze niż początkowo zakładałam. Teraźniejszość przygotowała dla mnie kilka niemiłych niespodzianek. 
Pierwsza rozprawa rozwodowa była dla mnie trudna. Musiałam znów spojrzeć w oczy mężczyźnie, który mnie zranił i którym gardziłam. Kolejne były nieco łatwiejsze. Po prostu siedziałam i słuchałam tego, co łaskawy Wizengamot ma mi do powiedzenia. A nie miał zbyt wiele. Po ostatniej rozprawie spotkałam Pottera. Spytał mnie, czy jestem pewna swojej decyzji. Kiedy odpowiedziałam mu, że bardziej niż tego, że Czarny Pan nie żyje, zapewnił mnie, że nie mam się, o co martwić i że następna rozprawa będzie ostatnią. 
A więc koniec nastąpi za tydzień. 
Cieszyłam się, że ktoś jeszcze pamiętał o tym, co zrobiłam, choć czasem świadomość z tego, że świat szanuje mnie za moje kłamstwo mnie śmieszyła. Harry Potter, Chłopiec, Który Przeżył. Narcyza Malfoy, Kobieta, Która Skłamała. Czyż to nie było zabawne? 
Kiedy odpowiedziałam o tym Andromedzie podczas jednego z wieczorów, które spędzałyśmy przed kominkiem z kieliszkami wina w ręce, śmiałyśmy się przez bardzo długi czas. Obie jednak stwierdziłyśmy, że moje kłamstwo ułatwi mi wiele spraw. Między innymi właśnie rozwód. 
Wieczory z winem urządzałyśmy sobie bardzo często. Dużo wtedy rozmawiałyśmy, miałyśmy w końcu do nadrobienia prawie trzydzieści lat. Czasem, tak jak tego wieczoru, przychodził również Draco. On jednak przeważnie bawił się z małym Teddym. Uwielbiał swojego młodszego kuzyna. 
- Twój syn będzie kiedyś wspaniałym ojcem - powiedziała Andromeda, dopijając swoje wino. 
To jedno zdanie sprawiło, że pomyślałam o Hermione i o tym, co się teraz z nią dzieje. Przed oczami stanął mi również obraz mojej małej Charlotte. Zanim się obejrzałam, do oczu napłynęły mi łzy. 
- Przepraszam - powiedziała moja siostra, widząc moją reakcję. 
- Nic się nie stało - zapewniłam ją. - Wszystko w porządku, naprawdę - uśmiechnęłam się, opierając łzy. - Masz rację, Draco będzie kiedyś wspaniałym ojcem. 
- O czym tak szepczecie? - spytał mój syn, spoglądając na nas z ciekawością. 
- Zastanawiamy się, która z nas ma iść po wino - powiedziała Andromeda. - Draco, chłopcze, pomóż starej ciotce i przynieś jeszcze jedną butelkę z piwnicy. 
Draco westchnął, po czym chwycił swoją różdżkę i powiedział:
- Accio Wino Skrzatów. 
Już po chwili w naszą stronę leciała pełna butelka wina. 
- Dlaczego o tym nie pomyślałam? - spytała Andromeda. 
- Chyba jesteśmy zbyt pijane, żeby myśleć o użyciu magii - stwierdziłam. 
- Dziękuję - powiedziała moja siostra, kiedy Draco podał jej butelkę. - A propos myślenia. Wiesz już, co zrobisz, jak dostaniesz rozwód? 
- Najpierw zmienię nazwisko - powiedziałam, podając jej mój kieliszek. 
- A potem? 
- Co potem? 
- To ja się ciebie pytam. 
- Ale o co? 
- Co zrobisz, kiedy się rozwiedziesz?
- Nie wiem. Pewnie będę musiała znaleźć sobie jakieś mieszkanie. Może zacznę pracować? Co innego mi pozostało?
- Mogę popytać w Mungu - zaproponował Draco. - Zawsze mi mówiłaś, że gdyby nie ślub z ojcem, zostałabyś uzdrowicielem. Mógłbym ci pomóc w nauce i zdałabyś odpowiednie egzaminy, a na razie byłabyś jako pomoc.
- Synku, dziękuję ci za troskę, ale jestem za stara naukę i zdawanie egzaminów. Poza tym, od pewnego czasu wolę unikać Munga.
- Ja tylko zaproponowałem - powiedział Draco i wrócił do zabawy z małym Teddym Lupinem.
- Wiem! - krzyknęła Andromeda i klasnęła w dłonie. - W Hogwarcie szukają nauczyciela obrony przed czarną magią, byłabyś idealna! - oznajmiła i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
- Draco, zabierz ciotce butelkę, bo zaczyna bredzić - powiedziałam, patrząc na siostrę z politowaniem.
- Wynocha z tymi łapami! - syknęła Andromeda, kiedy Draco wyciągnął rękę w stronę butelki, po czym chwyciła ją i przytuliła do piersi. - A kto niby byłby lepszy niż Kobieta, Która Skłamała? - spytała i pokazała mi język, a ja się zaśmiałam. Draco tymczasem patrzył na nas jak na dwie wariatki.
- Prędzej piekło zamarznie niż ja zostanę nauczycielką. Przecież te małe potwory nie dałyby mi żyć.
- Zawsze mogłabyś je trochę postraszyć - uśmiechnęła się Andromeda, ziewając. - Jako żona śmierciożercy znasz trochę zaklęć.
- Była żona - poprawiłam ją. - I nie będę używała żadnych zaklęć na dzieciach.
- A kto mówi o używaniu? Wystarczy, że machniesz różdżką i wszyscy będą się bali. To niezła strategia.
- Nie chcę, żeby ktokolwiek się mnie bał - powiedziałam. - Nie wiem, po co w ogóle o tym rozmawiamy, nie ma opcji, żebym została nauczycielką - oznajmiłam dobitnie i ułożyłam się wygodnie na kanapie. Andromeda zrobiła to samo.
- Jak tam chcesz - mruknęła moja siostra i zamknęła oczy. Ostatnie, co pamiętam, to Draco mówiący, że idzie położyć spać Teddy'ego. Chwilę później sama zasnęłam.

~*~
Dzisiaj ogłoszeń będzie w bród :D
-> rozdział skończyłam jakimś totalnym cudem, bo zaczęłam go pisać dopiero dzisiaj, ponieważ przez cały weekend towarzyszył mi okropny ból głowy, z którym nie umiałam sobie poradzić
-> jak widać, rozwód jest już prawie dokonany, pan i pani Malfoy rozstają się na dobre, nie oznacza to jednak, że to koniec opowiadania ;)
-> rozdział pragnę zadedykować Kasi, która domagała się, by Cyzia w końcu kopnęła Lucka tam gdzie światło nie dochodzi :D
-> zastanawia Was pewnie zmiana szablonu, prawda? Spokojnie, to wciąż będzie opowiadanie o Narcyzie ;) zmieniłam szablon, ponieważ wraz z kolejną częścią, zmieni się bieg opowiadania ;) miałam to zrobić dopiero po opublikowaniu rozdziału trzydziestego, ale kocham ten szablon tak bardzo, że nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam to już dzisiaj ;) piękny jest, prawda? <3
-> wiecie jak bardzo lubię komentarze, prawda? Zrobicie mi tę przyjemność i napiszecie kilka słów od siebie? ;)
-> a teraz gwóźdź wieczoru :D wiecie kto ma dzisiaj urodzinki? No pewnie, że wiecie :D Helen McCrory <3 gdyby nie ona to opowiadanie prawdopodobnie nigdy nie zostałoby napisane, a ja byłabym zupełnie inną osobą. Helen jest dla mnie kimś naprawdę ważnym i dlatego chcę jej życzyć wszystkiego co najlepsze, bo jeśli ktoś na to zasługuje, to na pewno ona <3
A filmik robiłam sama podczas przerw w pisaniu ;)
Całuję Was bardzo gorąco i przepraszam za wszystkie błędy,
Wasza Ciocia Bella ;**

6 komentarzy:

  1. Taki miałaś plan, szanuję go.
    'Rozumiem', cytując Lucjusza. Dla mnie Lucissa to OTP. Nie ma innego. Szkoda, ale jak dla mnie to opowiadanie kończy się właśnie w tym momencie. Nie wyobrażam sobie innego położenia tych dwóch, jak do tej pory głównych postaci. Wrócę do tej historii, do tych wcześniejszych części. Ujęły mnie niesamowicie, czułam się czasem jak na głodzie czekając na następny rozdział, a czytałam je w domu, w pracy, w pociągu.
    Prosiłam Cię o kontakt i pewnie w przeciągu kilku dni wystosuję drobny liścik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;)
      Jak już Ci pisałam, to jeszcze nie jest taki zupełny koniec ;) tytuł, a może raczej adres, bloga zobowiązuje. "Narcyza i Lucjusz. Learn to love again" i w tym wszystko się zamyka ;) jak to mówią, początek będzie końcem, albo koniec początkiem, jakoś tak ;) Szanuję Twoją decyzję i dam Ci znać o rozdziałach, w których pojawi się Lucjusz, bo zapewniam, że pojawi się jeszcze nie raz ;)
      Pozdrawiam,
      Ciocia Bella.

      Usuń
  2. Sama nawet nie wiem co napisać w komentarzu, ale ten rozdział był bardzo emocjonalny. Pisanie na telefonie co służy! xD Cudownie odpisałaś tą sytuację w lesie, ale ten Voldzio jest okrutny...
    Kurczę Narcyza i Andromeda to bardziej dobrany team niż Bellatrix i Narcyza. Bo są do siebie dość podobne. :')
    Ej to takie zabawne SAM-WIESZ-KTO < KOBIETA-KTÓRA-SKŁAMAŁA. cD
    Niech Lucjusz idzie do piachu, ma za swoje! Chociaż... Teoretycznie jest wolny... Hm... nie będę więc tracić czasu tylko polecę go poszukać. ^^
    Pozdrawiam, weny życzę, której masz i tak dużo. Hihi xD
    Cyzia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisanie na tablecie mi służy :P telefon... no dobra, wczoraj musiałam go znaleźć, ale teraz znowu nie wiem gdzie jest xd pewnie pod stertą książek, kartek i zeszytów gdzieś na moim biurku xd
      Powiem Ci, że mnie duet Cyzia i Andromeda coraz bardziej się podoba :D w ogóle, to miała być spokojna rozmowa przy herbacie i ciastkach a wyszła mi jakaś totalna popijawa xD sama nawet nie wiem kiedy to się stało :D
      Jak już Ci mówiłam, Lucuś jest Twój, ale Jasonów nie oddam :P
      Całusy,
      Ciocia Bella ;**

      Usuń
  3. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze jeden rozdział i koniec części pierwszej. A dopiero zaczynałam to czytać....Ah
    Szablon piękny, nie nie piękny, BAJECZNY Emotikon smile Śliczny wygląd bloga.
    Rozdział jest świetny. Teddy i Draco Emotikon heart to takie uroczę. Siostry Black są bardzo fajnym wątkiem. Właśnie one dwie Emotikon smile A co do nowego bohatera to czekam i jestem na niego otwarta.
    Czekam na nowy rozdział!
    Weny!
    Pozdrowionka i całusy
    Beca

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też ubolewam nad tym, że Lucjusz znika. Mam nadzieję, że nie na długo. Ale oni będą razem, prawda? Niech się zejdą jak najszybciej. :/ Ja rozumiem, że zachował się jak... okropnie, ale to nie zmienia faktu, że on ją bardzo kocha. Rozdział bardzo fajny, Draco w twoim opowiadaniu do schrupania. :)

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis