czwartek, 1 października 2015

Miniaturka 3. Czasem budził go jej krzyk

„Cierpienia tego, kogo się kocha, są moralnie bardziej nieznośne od własnych.” ~ Emil Cioran


Spokojną i cichą noc przerwał przeraźliwy krzyk. 
To Narcyza Malfoy znowu wybudziła się z jednego ze swoich koszmarów. 
Śpiący obok niej Lucjusz doskonale wiedział, co się stało. Bez zastanowienia, zupełnie automatycznie, usiadł obok niej i wziął ją w swoje ramiona. Zawsze to robił. Już nawet nie zastanawiał się, co tym razem ją obudziło. Doskonale znał obrazy, które ją nękały.
Dziesiątki martwych ciał w salonie. 
Podłoga zbroczona krwią.
Tortury, którym sama była poddawana. 
Martwa Bellatrix, którą tak długo trzymała w ramionach. 
Dementor wysysający duszę niewinnego człowieka. 
Ludzie ginący podczas Bitwy o Hogwart. 
Setki torturowanych jeńców. 
Bezwładne ciało Dracona, którego nie chciała wypuścić z objęć. 
Rzeź, która miała miejsce w salonie, zaledwie piętro niżej.
Zielony promień, którego tak bardzo się bała. 
Co noc inny, równie koszmarny, obraz wojny, która tak bardzo odbiła się na jej psychice.
Lucjusz kołysał ją w swoich ramionach, starając się ją uspokoić. Zawsze to robił. Wiedział, że tylko to jej pomagało. 
– Draco – mamrotała, patrząc przed siebie martwym wzrokiem. – Draco. Gdzie jest Draco? Gdzie jest mój syn? 
– W swoim pokoju, śpi – powiedział Lucjusz. – Jest bezpieczny. 
– Bezpieczny – powtórzyła nieprzytomnie. – A Bella? Co z Bellą? 
– Bella żyje, kochanie. Jest cała i zdrowa. 
Kłamstwa z trudem przechodziły mu przez gardło. Wiedział jednak, że postępuje słusznie. Nie chciał skazywać jej na ponowne przeżywanie koszmaru, z którego dopiero się wybudziła. Nie chciał, by po raz kolejny opłakiwała śmierć siostry i syna. Zbyt mocno ją kochał, by móc patrzeć na jej cierpienie. Wmawiał jej więc, że martwe ciała, które widziała we śnie były jedynie wytworami jej wyobraźni. Okłamywał ją, by ją chronić. Wierzył, że to jedyne słuszne wyjście. 
– Cała i zdrowa. Żyje – powtarzała za nim. – Lucjusz? Co się stało z Lucjuszem? 
Poczuł ukłucie w sercu, jak za każdym razem, kiedy go nie poznawała. 
– Jestem tutaj, skarbie. Tuż obok ciebie. 
– Obok – wyszeptała.
Lucjusz przytulił ją do siebie jeszcze mocniej i dalej kołysał, co jakiś czas składając pocałunki na jej włosach. Robił tak zawsze, dopóki nie zasnęła z powrotem, wtulona w jego klatkę piersiową. 
Po kilku minutach razem się położyli. Ona nierównomiernie oddychając, on z otwartymi oczami wciąż głaskając ją po włosach. Nie zasnął już do rana. Nigdy nie zasypiał. 
Od ośmiu miesięcy, każdej nocy pilnował, by jego żona nie miała już żadnych koszmarów. 
Na początku nie wiedział, co się działo, myślał, że to zwykłe koszmary nękany Narcyzę. Że to piętno wojny odcisnęło się na jej psychice, że śmierć najbliższych nie dawała jej spokoju. Dopiero po jakimś czasie, kiedy zrozumiał, że jego ukochana traci zmysły, zabrał ją do Kliniki Świętego Munga. Uzdrowiciele powiedzieli mu wtedy, że jego żona cierpi na Zespół Stresu Pourazowego. Wiedział, co to znaczy. 
Wojna, którą oboje przeżyli, niszczyła ją od środka, a on nie był w stanie jej uratować. Był bezsilny. Jedyne, co mógł zrobić, to być przy niej, każdej nocy karmiąc ją kłamstwami. Wiedział, że kiedyś będzie musiał powiedzieć jej prawdę, ale nie był na to gotowy. 
Codziennie zasypiał, kiedy ona już spała. Patrzył na jej spokojnie unoszącą się klatkę piersiową, głaskał jej włosy i składał na nich delikatne pocałunki. Na ucho szeptał jej słowa miłości. 
Kochał ją za wszystko i mimo wszystko. Nigdy nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, by ją opuścić. Nawet kiedy przestała być radosną i szczęśliwą Narcyzą, którą pojął za żonę i w której się zakochał, będąc jeszcze młodym chłopcem. Nie pomyślał o opuszczeniu jej, nawet kiedy jej oczy straciły blask, a ona sama stała się smutna i przygaszona, kiedy przestała się śmiać i uśmiechać. Wtedy kochał ją jeszcze bardziej. Kochał ją miłością szczerą i prawdziwą. Bezwarunkową. Bez względu na wszystko, była jego Narcyzą.
Każdej nocy zasypiał, marząc o tym, by pewnego dnia obudzić się z koszmaru, którym była rzeczywistość. Jedyne czego pragnął, to po prostu odzyskanie kobiety, którą kochał najbardziej na świecie.

~*~
Pomysł na tę miniaturkę pojawił się jakieś pół godziny temu(czego się nie robi, żeby tylko nie uczyć się niemieckiego). Nie potrzebowałam dużo czasu, żeby ją napisać, wiedziałam czego chcę. To trochę śmieszne, ale więcej czasu zajęło mi dopieszczanie tekstu i poprawianie błędów niż samo pisanie. 
Wiem, że miałam już nikogo nie zabijać, ale chyba nie potrafię inaczej.
Rozdział powinien pojawić się w ciągu dwóch tygodni ;)
Pozdrawiam,
Ciocia Bella.

3 komentarze:

  1. Czemuż to takie krótkie? Liczyłam na jakiś spektakularny koniec,ale nie można mieć wszystkiego ;) I tak trafienie na blog z najpiękniejszym i najlepszym parringiem, którego sens przewyższa inne parringi, jest już cudem.
    Generalnie bardzo dobra i taka malfoyowska. If you know what I mean... ;) Tylko czemu takie krótkie?

    OdpowiedzUsuń
  2. No hej hej tutaj Hariet! :3

    "Okłamywał ją, by ją chronić. Wierzył, że to jedyne słuszne wyjście" - Takie Ładne !!

    Jak już widzę, że publikujesz kolejną miniaturę, to zapierniczam po popcorn ^.^
    ---
    Płaczę! Naprawdę, szkoda mi Narcyzy, że straciła Bellę ♥ Moją Bellę ♥ No i syna.
    Aż boję sobie wyobrazić, to, co działo się w ich domu. Lucjusz jaki wzorowy mąż *,*
    #słodko #smutno #doskonale ;')




    http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie c;
    http://corka-hariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie c;;


    Buziaki i weny!
    Hariet

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis