Ponownie spojrzałam na liścik trzymany w dłoni, po czym zgniotłam go i
wrzuciłam do kominka.
- Wszystko w porządku? - spytała zatroskanym głosem Andromeda.
Westchnęłam głośno i zaczęłam wpatrywać się w okno. Myślałam o
wszystkim tym, co wydarzyło się w ostatnim czasie. O rozpoczęciu pracy w
Hogwarcie, o przyjaźni z Esme, o tym, co działo się w życiu Dracona i czy
Astoria spełnia moją prośbę. Głównie jednak moje myśli zaprzątał Jason. Nie
potrafiłam zrozumieć jego zachowania. Co nim kierowało, kiedy mnie pocałował?
Czy był szczery? Jakie były jego zamiary? Co tak naprawdę do mnie czuł? I co
najważniejsze: czy ja czułam coś do niego?
- Narcyzo! - podniesiony głos Andromedy wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak? - spytałam odrętwiała.
- Pytałam, czy wszystko w porządku?
- Tak, naturalnie - pokiwałam głową. - Dlaczego?
- Hmm... pomyślmy - westchnęła i przyłożyła palec wskazujący do
policzka, po czym zaczęła wyliczać. - Po pierwsze, przyjechałaś bez
wcześniejszej zapowiedzi. Nie mówię oczywiście, że to źle, ale trochę nie w
twoim stylu. Po drugie, odkąd przyjechałaś, prawie nic nie mówisz i tylko
patrzysz w okno. Po trzecie, właśnie zgniotłaś liścik od swojego syna. Czyżbym
o czymś zapomniała?
- Przepraszam - szepnęłam.
- Czy w Hogwarcie stało się coś, o czym mi nie mówisz? Chodzi o twoją
przeszłość? Uczniowie nie chcą zaakceptować cię jako nauczycielki? A może to
nauczyciele źle cię postrzegają? Miałaś jakieś problemy?
Zadawała pytania tak szybko, że połowy z nich nawet nie odnotowałam.
Wiedziałam, że się o mnie martwi, ale było coś irytującego w jej trosce.
- Poznałam kogoś - powiedziałam w końcu.
- I to źle, bo...?
- To za szybko! Dopiero co rozwiodłam się z Lucjuszem.
- Podobasz mu się?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami.
- A czy on podoba się tobie?
- Nie wiem.
- Narcyzo... czy coś się między wami wydarzyło?
Udawanie, że nie dosłyszałam jej pytania i ponowne wpatrywanie się w
okno wydawało się najlepszym rozwiązaniem, ale jednak zdecydowałam się
opowiedzieć Andromedzie o wszystkim. Opowiedziałam jej o wpadaniu na siebie, o
incydencie z patronusem o spacerze, pocałunku i jego zaproszeniu do Hogsmeade.
Moja siostra wysłuchała mnie uważnie, by podsumować wszystko głośnym
westchnięciem.
- Oczy tak błękitne, że mogłabyś w nich pływać całymi godzinami?
Narcyzo, czy ty się słyszysz?
- Co? Nie powiedziałam tego - zaprzeczyłam gwałtownie.
- Owszem, powiedziałaś. Narcyzo, nie oszukuj samej siebie, on ci się
podoba.
- Nieprawda! - oburzyłam się i wstałam z krzesła.
- Dobrze, Narcyzo, spokojnie - powiedziała. - Nie musimy o tym rozmawiać,
jeśli tego nie chcesz.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się minimalnie i ponownie usiadłam.
- Co napisał Draco? - spytała, wskazując na zgniecioną kartkę, którą
powoli trawił ogień w kominku.
- Zaprosił mnie do siebie na Noc Duchów.
- Więc czemu się nie cieszysz?
- Cieszę, oczywiście, że tak. Po prostu... - westchnęłam. - Miałam
nadzieję, że w Hogwarcie odnajdę spokój, że nic mi go nie zakłóci. A potem
pojawił się Jason i...
- Nie możesz przestać o nim myśleć?
- Dokładnie. Jestem już zmęczona tym, że kiedy choć jeden z moich
problemów się rozwiąże, od razu pojawia się inny.
- Takie jest życie, siostrzyczko. Byłoby zbyt łatwo, gdyby problemy tak
po prostu znikały. Ale wiem jedno i myślę, że ty również.
- Co takiego?
- W głębi duszy doskonale wiesz, co zrobić. Pamiętaj, że zasługujesz na
szczęście tak samo, jak każdy inny i jeśli to on może ci je zapewnić,
zaryzykuj.
~*~
30 sierpnia 1996
- Severusie, czy przysięgasz strzec mojego syna, Dracona, gdy będzie
wypełniał rozkaz Czarnego Pana?
- Przysięgam.
Błyszczący język płomienia wystrzelił z różdżki i oplótł nasze
dłonie niczym ognisty drut.
- Czy przysięgasz chronić go ze wszystkich swoich sił?
- Przysięgam.
Drugi płomienisty język wytrysnął z różdżki, tworząc wokół naszych
połączonych dłoni błyszczący łańcuch.
- I czy przysięgasz, jeśli będzie to konieczne... Jeśli Draco
zawiedzie... - wyszeptałam, a dłoń Severusa zadrżała w moim uścisku, lecz mimo
to jej nie cofnął. - Czy przysięgasz wykonać wolę Czarnego Pana i rozkaz, który
wydał Draconowi?
- Przysięgam.*
Kiedy po wizycie u Severusa wróciłyśmy do domu, Bella od razu zniknęła
w kominku, mówiąc coś o podniecającym ataku na pewną mugolską firmę. Niewiele
zrozumiałam z jej słów. Zdołałam jedynie dojść do sypialni i położyć się w
zimnym łóżku, pod jeszcze zimniejszą pościelą. Nie zdołałam nawet zdjąć butów
ani płaszcza. Po prostu zagrzebałam się w pościeli, starając się wymazać z
pamięci, że to, co działo się w moim życiu było prawdą, a nie jedynie okropnym
koszmarem. Zasnęłam wyczerpana ciągłym płaczem i nie obudziłam się przez
kilkanaście kolejnych godzin. Spałam tak długo, że kiedy otworzyłam oczy, był
ranek następnego dnia.
Podniesienie się z łóżka było sporym wyzwaniem. Wciąż miałam na sobie
niewygodne buty i ciężki płaszcz. Zdjęłam je i rzuciłam w kąt pokoju. Schowałam
twarz w dłoniach, jednak nie uroniłam ani jednej łzy. Nie miałam siły płakać.
Powoli zmusiłam się do wstania. Byłam cała obolała. Zejście na dół po schodach
pochłonęło wiele energii, jednak wiedziałam, że muszę to zrobić. Musiałam pokazać
Draconowi, że wciąż jestem silna. Musiałam udawać silną, by on mógł pozwolić
sobie na chwilę słabości.
Jednak kiedy zeszłam na dół, kiedy zobaczyłam go siedzącego na kanapie
z gazetą w ręku i skupieniu na twarzy poczułam, że coś we mnie pękło. Draco wyglądał
zupełnie jak Lucjusz. Upadłam na podłogę, a gwałtowny szloch wstrząsał moim
ciałem. Draco próbował mnie uspokoić. Obiecałam sobie, że pokażę żadnych oznak
słabości, jednak widok syna wyglądającego zupełnie jak mąż, którego mogłam już
nigdy nie zobaczyć, był zbyt silnym przeżyciem. I choć to Lucjusz doprowadził
do tego, że bałam się o każdą minutę naszego życia, nie potrafiłam przestać go
kochać. Wprost przeciwnie. To właśnie tęsknota za nim bolała najbardziej.
Teraz.
Otworzyłam gwałtownie oczy i zdałam sobie sprawę z tego, że
płakałam.
- Wszystko w porządku? - spytała Andromeda, stojąc nade mną, a ja
starałam sobie przypomnieć, co takiego mi się śniło.
- Miałam zły sen - powiedziałam.
- Płakałaś i rzucałaś się na łóżku, myślałam że dzieje się coś złego -
podała mi kubek z herbatą. Wzięłam łyk ciepłego płynu.
- Ten sen przypomniał mi, jak bardzo nieszczęśliwa byłam. I jak bardzo
już nigdy nie chcę taka być.
- Czy to znaczy, że...
- Wracam do Hogwartu - pokiwałam głową. - Nie wiem, co z tego wyniknie,
ale chcę podjąć ryzyko - uśmiechnęłam się i wzięłam Teddy'ego na ręce.
- Zuch dziewczyna - Andromeda odetchnęła z ulgą.
- Ale pamiętaj, że jeśli złamie mi to serce, będziesz musiała znowu
pozbierać mnie do kupy - ostrzegłam.
- Na całe szczęście mam jeszcze spory zapas wina w piwnicy - roześmiała
się, a ja jej zawtórowałam.
~*~
Stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu Jasona. Nie rozumiałam,
dlaczego to wydawało mi się takie ważne. Jakby ta chwila wymagała pewnej
inicjacji, jakby było to coś niewyobrażalnie ważnego, coś co miałoby zmienić
całe moje życie. Odczekałam jeszcze chwilę, bezsensownie wpatrując się w drzwi,
po czym zapukałam.
Drzwi otworzyły się i zobaczyłam Jasona. Wstrzymałam oddech, jakbym
chciała również zatrzymać tę chwilę.
- Chciałam porozmawiać - wypaliłam, zanim Jason zdążył cokolwiek
zrobić.
- Z wielką chęcią - rozpromienił się i wpuścił mnie do środka.
- Jason... - zaczęłam.
- Poczekaj, sekundę, dobrze? - poprosił, kładąc dłonie na moich
ramionach. - Muszę najpierw zająć się boginem, który upatrzył sobie miejsce w
mojej szufladzie.
- Oczywiście - pokiwałam głową.
Jason wyciągnął różdżkę z kieszeni szaty i wycelował ją wprost w szafkę
stojącą po prawej stronie od wejścia. Szuflada wysunęła się i z jej wnętrza
zaczął wydobywać się dym. Po chwili dym opadł i pozostało tylko to, czego Jason
bał się najbardziej, a było to coś, czego nigdy bym nie oczekiwała. Kiedy dym
opadł, w pokoju byłam tylko ja, Jason i... martwa ja. Kiedy to zobaczyłam,
zamarłam.
Największym strachem Jasona było moje martwe ciało.
Spojrzałam na niego. W jego oczach zobaczyłam przerażenie i ból. W
wyrazie jego twarzy dostrzegłam też zmieszanie i zaskoczenie. Wcale nie chciał,
żebym to oglądała, spodziewał się ujrzeć coś zupełnie innego, byłam tego pewna.
Staliśmy tak przez chwilę: ja wpatrując się w niego, on w moje martwe ciało.
Widziałam, jak jego ręka zaczyna drżeć, nie był w stanie pokonać bogina.
Mogliśmy tak stać do jutra. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.
- Hej! - krzyknęłam, by zwrócić na siebie uwagę bogina. Zadziałało.
Zamiast mnie, na podłodze leżał teraz martwy Draco. Choć łzy napłynęły do moich
oczu, wzięłam głęboki wdech i krzyknęłam: Ridiculus!
Bogin spojrzał na mnie, po czym zmienił się w chmurę dymu i wrócił do
szuflady. Nie został zniszczony, a więc mogłam wykorzystać go później na jednej
z lekcji.
Spojrzałam na Jasona. Stał sparaliżowany patrząc na mnie.
- Dziękuję - wyszeptał.
- Naprawdę? - spytałam.
- Słucham?
- Naprawdę twoim największym strachem jestem martwa ja?
Jason zaczął kiwać głową.
- Nie mógłbym tego udawać - powiedział. - Moim największym strachem
jest utrata ciebie. Wiem, że to głupie, że znamy się dopiero od kilku miesięcy,
ale to, co do ciebie czuję... jest silniejsze ode mnie. Ale ty ciągle mnie
odpychasz. Wiem, że nie zachowałem się odpowiednio tamtej nocy, ale tak bardzo
cię pragnę, że z trudem powstrzymuję się przed chwyceniem cię w ramiona, za
każdym razem, kiedy cię widzę. Chcę się tobą opiekować, troszczyć się i dbać o
ciebie, chcę cię chronić przed całym złem. Moglibyśmy być szczęśliwi, wiesz?
Naprawdę szczęśliwi. Czy bycie szczęśliwą to dla ciebie taki okrutny los?
Patrzyłam mu prosto w oczy dokładnie analizując każde wypowiedziane
przez niego słowo.
- Przyszłam tutaj - zaczęłam - ponieważ myślałam o tym, co się wtedy
między nami stało i... - język mi się plątał zupełnie jakbym przed chwilą
wypiła co najmniej dwa litry Ognistej Whisky. Nie wiedziałam czy to wpływ tego,
co zobaczyłam czy decyzji, którą podjęłam.
- Tak? - spojrzał na mnie zaintrygowany.
Przeniosłam wzrok na jego twarz i przez chwilę nasze spojrzenia się
spotkały. Teraz albo nigdy.
- Obiecałam ci spacer, pamiętasz?
- Doskonale - uśmiechnął się niepewnie.
- Co powiesz na dzisiejszy wieczór?
- Z wielką chęcią - rozpromienił się i różdżką przywołał swój płaszcz.
Złapał mnie za rękę i trzymał mocno. Dłoń miał dużą, silną i ciepłą.
Uśmiechnął się szczęśliwie.
- Chodźmy.
Szliśmy w milczeniu. Nie wiedziałam dokąd, po prostu pozwoliłam mu
prowadzić. Dziwne, jak swobodnie się z nim czułam. Z mężczyzną, którego ledwo
znałam. A mimo to trzymanie go za rękę wydawało mi się być czymś całkowicie
naturalnym, właściwym. Nasze dłonie idealnie do siebie pasowały. Była między
nami jakaś swoboda, niemal magiczna więź, a kiedy spojrzałam mu w oczy
widziałam coś, co mogłabym określić jako zażyłość, poczucie bezpieczeństwa.
Jakbyśmy byli dla siebie stworzeni i całe życie szukali właśnie siebie.
~*~
- Tym razem to ty opowiedz mi coś o sobie - powiedziałam, kiedy
wyszliśmy na zewnątrz. Księżyc świecił wysoko na niebie pośród miliardów gwiazd
umilając nam drogę. - Ostatnio ty wyciągnąłeś ze mnie historię mojego życia,
teraz ja chcę poznać twoją.
- Moja historia nie jest nawet w dziesięciu procentach tak ciekawa jak
twoja - powiedział. - Moja mama jest czarodziejką, a tata mugolem, wychowywałem
się na wsi na niewielkiej farmie na południu Francji. Byliśmy szczęśliwą
rodziną.
- Zaraz... nie chodziłeś do Hogwartu? - zdziwiłam się.
- Nie, pierwszy raz pojawiłem się w zamku kiedy ubiegałem się o posadę
nauczyciela.
- Chcesz powiedzieć, że nie znasz tego zamku? Sekretnych przejść i
ukrytych pokoi?
- Ani trochę.
- Widzę, że czeka nas kiedyś długa wycieczka mająca na celu zapoznanie
cię z tym magicznym miejscem.
- Tak długo jak będziesz moją przewodniczką, pójdę wszędzie -
wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, a ja się roześmiałam.
- Opowiadaj dalej.
- Mam siostrę, jestem pewien, że bardzo byście się polubiły. Miałem też
brata... zmarł, gdy miałem pięć lat, nie pamiętam go zbyt dobrze. Rodzice
bardzo przeżyli jego śmierć.
- Przykro mi - szepnęłam.
- Mnie też - przytaknął zamyślony. - To były dla nas trudne czasy, ale
poradziliśmy sobie. Zawsze jakoś sobie radziliśmy. Miałem wyjątkowo silną
rodzinę. Moi rodzice... świetnie sobie radzili, nawet po śmierci Davida. Robili
wszystko, żebyśmy wyrośli na dobrych ludzi. Dali nam wykształcenie, godne
życie.
- Właśnie, nigdy nie mówiłeś mi co robiłeś zanim przyjąłeś pracę w
Hogwarcie.
- Och, to... byłem aurorem.
- Więc dlaczego uczysz transmutacji? - zdziwiłam się. - Powinieneś
uczyć obrony przed czarną magią.
- Bo kiedy ubiegałem się o to stanowisko dowiedziałem się, że zostało
już ona zajęte przez pewną śliczną blondynkę - uśmiechnął się, patrząc na mnie.
- Mieli za to wakat na stanowisko nauczyciela transmutacji, a że nie jestem
taki zły w te klocki postanowiłem zaryzykować. Jak się okazało, to była
najlepsza decyzja mojego życia.
- Dlaczego?
- Bo poznałem ciebie - zaśmiał się.
- Dobra, dobra - zawtórowałam mu. – Mów dalej.
- Hm... konie. Kocham konie. Kiedy byłem dzieckiem godzinami mogłem
jeździć konno. Czułem się jak rycerz - zaśmiał się.
- Kiedy ja byłam mała ukrywałam kota w sekretnym pokoju, żeby rodzice
się o nim nie dowiedzieli.
- Nie miałaś łatwego dzieciństwa, prawda?
- To nie tak, po prostu... rodzice myśleli, że robią wszystko dla
mojego dobra, że tak będzie lepiej. Miałam surowych rodziców, ale wiem, że mnie
kochali.
- A siostry?
- Mieliśmy rozmawiać o tobie - przypomniałam mu.
- No dobrze - westchnął. - Co chcesz wiedzieć?
- Twoi rodzice. Co się z nimi dzieje?
- Mieszkają na wsi, kupili sobie całkiem niezłą rezydencję. Kiedyś cię
tam zabiorę, obiecuję.
- Mówisz tak, jakbyśmy już byli parą.
- A nie jesteśmy?
- Nie - zaśmiałam się. - Lubię cię, nawet bardziej niż bym chciała, ale
nie jesteśmy parą. Opowiedz mi o swojej siostrze.
- Regina... ma za sobą trudną przeszłość. Trochę narozrabiała, kiedy
była młoda, ale w końcu się ustatkowała. Ma wspaniałego syna, spotyka się też z
jakimś facetem, wydaje się być w porządku.
- Jest dla ciebie bardzo ważna – bardziej stwierdziłam, niż sptałam.
- Tak jak Andromeda dla ciebie - uśmiechnął się. - Kiedyś ktoś ją
bardzo skrzywdził, cierpiała przez bardzo długi czas, a ja nie potrafiłem jej
pomóc, to mnie zabijało.
- Czasem nie możesz pomóc ludziom, których kochasz. Czasem, musisz
tylko pokazać, że jesteś przy nich, że mogą na ciebie liczyć.
- Wydajesz się być całkiem doświadczona jeśli chodzi o beznadziejne
przypadki.
- Jak sam już zauważyłeś, nie miałam łatwego życia - wzruszyłam
obojętnie ramionami. - Opowiedz mi coś więcej o pracy aurora. Macie jakieś
specjalne uniformy?
- Nie - zaśmiał się. - Nie jesteśmy Supermanami.
- Kim?
- Superman. To... eee... są takie filmy i komiksy, wiesz, o
superbohaterze, który ratuje świat. Nigdy nie słyszałaś o Supermanie?
- Nigdy.
- O, dziewczyno, widzę że długa droga przed nami.
- Słucham?
- Superman, Spider-Man, Batman... wszyscy, poznasz ich wszystkich,
obiecuję - uśmiechnął się szeroko.
- To jacyś twoi znajomi?
- Nie - zaśmiał się ponownie, a ja nie potrafiłam zrozumieć o co
takiego mu chodzi. - To postacie fikcyjne, superbohaterowie z nadludzkimi
mocami. To mugolskie filmy, coś jak trzej bracia od Insygniów Śmierci albo
Czara Mara. Fikcja.
- Mogłeś tak od razu powiedzieć - westchnęła. - Nie zrobiłabym z siebie
idiotki.
- Nikt tego nie widział - zapewnił mnie. - Poza tym, byłaś bardzo
urocza.
- Nie, nie byłam - powiedziałam i założyłam ręce pod biustem.
- Zimno ci? - zaniepokoił się Jason i zanim zdążyłam odpowiedzieć,
zdjął swój płaszcz i okrył mnie nim. - W porządku? - spytał zmartwiony.
- Tak, po prostu usiłowałam udawać obrażoną.
Jason zachichotał. Uderzyłam go w ramię.
- Przepraszam - powiedział, próbując złapać oddech. - Po prostu tak
komicznie wyglądałaś, kiedy to mówiłaś.
Nawet nie wiem kiedy do niego dołączyłam. Śmialiśmy się oboje tak
głośno, iż byłam pewna, że zaraz obudzimy połowę zamku. Z Jasonem wszystko
przychodziło tak naturalnie, nie musiałam się zastanawiać o czym będziemy
rozmawiać, ponieważ tematy nasuwały się same, mogłam się przy nim czuć
swobodnie i nie zastanawiać nad tym czy robię coś niewłaściwie. Mogłam być po
prostu sobą.
- Narcyzo - powiedział w końcu, kiedy brzuch rozbolał mnie od ciągłego
śmiechu. - Wiem, że dzisiaj to ty miałaś poznać mnie, ale czy mogę zadać ci
jedno pytanie? - poprosił.
- Już je zadałeś - uśmiechnęłam się, przygryzając przy tym dolną wargę.
Jason spojrzał na mnie z ukosa. - Zgoda - zaśmiałam się.
- Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie?
Wstrzymałam się przez chwilę z odpowiedzią.
- Zrozumiałam, że mam dość bycia nieszczęśliwą - powiedziałam i tym
razem to ja pocałowałam jego.
~*~
*Harry Potter i Książę Półkrwi. Fragment został lekko zmodyfikowany na potrzeby opowiadania.
Chciałam Wam dzisiaj tylko powiedzieć, że za dwa i pół miesiąca piszę maturę i niestety, ale do tego czasu blog schodzi na bardzo daleki plan, muszę się przede wszystkim skupić na nauce. Mam w planach napisanie jeszcze dwóch rozdziałów w trakcie przygotowań do egzaminu, ale nie chcę Wam niczego obiecywać, bo czeka mnie teraz naprawdę intensywny czas.
Trzymajcie się cieplutko,
Wasza Ciocia Bella ;*
*Harry Potter i Książę Półkrwi. Fragment został lekko zmodyfikowany na potrzeby opowiadania.
Chciałam Wam dzisiaj tylko powiedzieć, że za dwa i pół miesiąca piszę maturę i niestety, ale do tego czasu blog schodzi na bardzo daleki plan, muszę się przede wszystkim skupić na nauce. Mam w planach napisanie jeszcze dwóch rozdziałów w trakcie przygotowań do egzaminu, ale nie chcę Wam niczego obiecywać, bo czeka mnie teraz naprawdę intensywny czas.
Trzymajcie się cieplutko,
Wasza Ciocia Bella ;*
Rozdział 34: Wypiszę tylko literówki czy inne błędziki i na końcu powiem coś po krótce o samym rozdziale.
OdpowiedzUsuń„Do moich oczy” Oczu.
„Nazywał się Castiel.” Oglądasz Supernatural? Kocham Castiela!
„kiedy dotknął on rogu jednorożca” „On” całkowicie zbędne, psuje jedynie odbiór. :P
„nie posiadał on wystarczającej mocy.” Tak samo, jak wyżej.
„który w ciągu wieków” Masz powtórzenia słowa „który” w różnych odmianach.
„Według legendy, każdy” Bez przecinka.
„Nie wiadomo” Powtórzenie.
„- Więc nic - wzruszyłam ramionami.” Błędny zapis dialogu. „Wzruszyłam” nie sugeruje czynności mówienia, więc po nic postaw kropkę, a „wzruszyłam” zapisz wielką literą. To samo w sytuacji kolejnej, gdzie mamy „uśmiechnęła się”.
„okay” Słowo „tak” albo coś w ten deseń sprawdziłoby się tutaj o milion razy lepiej.
„nikt ci nie każde od razu” Literówka.
„Taaak” Jedno „a” było za mało?
No i ogólnie najlepsza część z tego rozdziału, to opowieść o Czarnym Jednorożcu. Reszta wydawała mi się być na siłę pisana, tylko po to, żeby zapełnić trochę miejsca. Cała ta sytuacja z Jasonem wydaje mi się być po prostu… dziecinna, jakby Narcyza, nie zważając na swój wiek, przestała być dorosłą kobietą, a zaczęła zachowywać się jak nastolatka, której zauroczenie odbiło do głowy. No i przy rozmowie z Esme (wiem, że taki był twój zamysł) było zbyt pusto. Uwielbiam twoje opisy, a tutaj mi ich ewidentnie zabrakło.
Rozdział 35
Usuń„- Tak, naturalnie - pokiwałam głową.” Koniecznie dowiedz się czegoś o poprawnym zapisie dialogów, bo one wiele (niepoprawnie zapisane) ujmują tekstowi, a tego nie chcemy, prawda?
„o incydencie z patronusem o spacerze,” Po patronusie zapomniałaś o przecinku. No i ciągłe powtarzanie „o” w pewnym momencie robi się nudne.
„Dobrze, Narcyzo” Ciągłe powtarzanie przez Andromedę „Narcyzo” również robi się denerwujące, tym bardziej, że to wcale nie jest konieczne.
„doskonale wiesz” Powtórzenia słowa „wiesz” w różnych odmianach.
„jeśli to on może” Bez „to”
„Musiałam udawać silną, by on mógł pozwolić sobie na chwilę słabości.” Na razie najlepszy fragment w rozdziale. Uwielbiam, jak już wspomniałam, twoje opisy, a tutaj świetnie to opisałaś. W mojej opinii, oczywiście, bo ja właśnie tak widziałam Narcyzę. Zrobiłaby wszystko dla swojego dziecka, a taka walka każdego dnia zdawała być się równie poprawnym rozwiązaniem, co przysięga Snape’a, czy cokolwiek innego, co sprawiłoby, że Draco jest bezpieczny w tym całym faktycznym niebezpieczeństwie. Świetne.
„To właśnie tęsknota za nim bolała najbardziej.” Podobnie, jak wyżej, fajnie ujęłaś to w słowa. Mam nadzieję, że finalnie Narcyza będzie z Lucjuszem, bo to moje OTP, no :c.
„myślałam że dzieje się coś złego” Przed „że” przecinek.
„coś co miałoby zmienić” Przed „co” przecinek.
„Nie wiedziałam czy to wpływ tego” Przed „czy” przecinek. Pewno błędów jest więcej, ale na ten moment ich nie dostrzegam.
„nie mówiłeś mi co robiłeś” Przed „co” przecinek.
Ta sytuacja z tym, dlaczego nie uczy OPCM, a transmutacji wyszła śmiesznie. Według mnie. Wyglądało to tak, jakby od początku koleś chciał się z nią spiknąć.
„Ma wspaniałego syna, spotyka się też z jakimś facetem, wydaje się być w porządku.” Jakby Regina spotykała się z jakąś tam laską, to byłabym przeszczęśliwa. No dlaczego Reg nie jest z Emmą? :C
Końcówka dość urocza, ale ciągle odnoszę wrażenie, że to wszystko toczy się zbyt szybko. Brakuje tu czegoś między nimi, takiego zdrowego dystansu, miejsca, w którym rzeczywiście by się poznawali, nie zaś opowiadali o sobie jakieś skrawki informacji. Generalnie nie mam co się czepiać i niecierpliwie oczekuję nowego rozdziału, no ale. Ach, no i czekam na Draco! Weny!
UsuńCosima,
xx
Dziękuję za wypisanie błędów <3 jak tylko znajdę chwilę, wszystko poprawię.
UsuńNie oglądam Supernatural :( było to pierwsze imię, które przyszło mi do głowy, a znam je z serialu Inside No. 9
Ach, te dialogi. Moja zmora, czasem już sama nie wiem, co robić, kiedy pisać małą, a kiedy wielką literą i po prostu zapisuję tak, jak według mnie wygląda estetyczniej. Mój błąd. Obiecuję, że wygospodaruję sobie czas na dokładne zapoznanie się z tym tematem ;)
Część o Czarnym Jednorożcu była pisana spontanicznie na prośbę przyjaciółki. Wychodzi na to, że częściej powinnam się jej słuchać ;)
Masz mnie. Nie miałam pomysłu na tamten rozdział, to był totalny zapychacz. Wszystko miało wyglądać inaczej, cała ta zabawa w zakochiwanie się. Niestety, długa przerwa w pisaniu i brak czasu na zastanawianie się nad kolejnymi wątkami sprawiła, że zapomniałam, jaki miałam plan i wyszła kompletna klapa. Tamtego pocałunku miało w ogóle nie być, napisałam go spontanicznie i teraz żałuję, bo wpędził mnie tylko w kłopoty. Z drugiej strony, chciałam żeby to wszystko działo się szybko. Mam rozpisany każdy rozdział aż do samego epilogu, ale większość scen i tak wymyślam na bieżąco, a jak już wyżej napisałam, ta długa przerwa nie przysłużyła się ani mnie, ani opowiadaniu. Jednak tak bardzo chciałam coś napisać, że nawet nie pomyślałam o tym, żeby to lepiej przemyśleć.
Wiesz, że mnie samą wkurza zachowanie Narcyzy? Ostatnio zaczęłam oglądać Scandal i tam romans głównej bohaterki z prezydentem często opiera się na takich właśnie dennych, nic nie wnoszących dialogach. Chyba po prostu za bardzo bazowałam na ich zachowaniu i zgubiłam w tym wszystkim Narcyzę. Mogę jednak obiecać, że to się zmieni, teraz Narcyza będzie musiała zmierzyć się z kilkoma poważnymi problemami i mam nadzieję, że uda mi się przywrócić dawną panią Malfoy do życia ;)
Zwracanie się do Narcyzy pełnym imieniem to taki mój w sumie nieświadomy zabieg kształtowania Andromedy na moją przyjaciółkę, która często właśnie nadużywa mojego imienia i każe mi się uspokoić, mimo iż jestem spokojna xD
UsuńMoje opisy są teraz okropne. Kiedyś, w którymś LBA pisałam, że moim największym strachem jest pusta kartka, niemożliwość napisania nawet najprostszego zdania. Teraz ta pusta kartka towarzyszy mi prawie cały czas. Otwieram wersję roboczą rozdziału i nic się nie dzieje. Kiedyś potrafiłam pisać godzinami, teraz godzinami potrafię wpatrywać się w pustą stronę. To mnie zabija tak, jak Narcyzę pobyt Lucjusza w Azkabanie. Czasem po prostu patrzę na klawiaturę i zaczynam płakać z tej bezsilności. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale nie potrafię już pisać jak kiedyś. Wypocę tych kilkadziesiąt zdań, żeby coś Wam dać, ale to nie jest to samo. Pisanie stało się dla mnie obowiązkiem, nie przyjemnością. Kiedyś z niecierpliwością wyczekiwałam piątku, który to był moim dniem wolnym od nauki, przeznaczonym właśnie na pisanie nowego rozdziału. Teraz, kiedy przychodzi piątek otwieram wersję roboczą rozdziału i stwierdzam, że chyba jednak wolę porobić angielski. To okropne uczucie.
Przeznaczeniem Narcyzy od samego początku jest bycie z Lucjuszem, a przed przeznaczeniem nie ma ucieczki ;) jak powiedziała kiedyś Regina, niezła suka z tego przeznaczenia. Chyba jakoś tak to szło ;)
Co do zamiarów Jasona… to wszystko jest trochę bardziej skomplikowane ;)
No, ale wiesz, to że teraz Regina jest z jakimś facetem, nie znaczy, że potem nie będzie z jakąś laską :D na razie nawet nie wiem czy jej postać pojawi się w opowiadaniu ;)
Końcówkę miałam napisaną zanim jeszcze zaczęłam pisać ten rozdział xD masz rację, dzieje się szybko, trochę za szybko. Na swoją obronę mam tyle, że w ich świecie minęły dwa miesiące, a czasem nawet mniej potrzeba by poczuć coś do drugiej osoby ;)
UsuńDraco będzie w następnym rozdziale :D I Andromeda też będzie :D i chyba wino też, a chyba wiesz, co się dzieje, kiedy Andromeda i Narcyza mają dużo wina :D
Jeszcze raz bardzo dziękuję Ci za komentarze i pomoc. Ostatnio jakoś przestałam przyjaźnić się z interpunkcją i niestety to widać. Czasem nie mam nawet siły zastanowić się czy zdanie jest poprawnie zapisane. Na szczęście mam takich wspaniałych czytelników jak Ty, którzy podpowiedzą mi, co robię źle. Dlatego też mam pytanie: czy chciałabyś zostać moją betą? Byłoby mi bardzo miło, a sama widzisz, że tego potrzebuję. Mam nadzieję, że przemyślisz moją prośbę ;)
Gorąco pozdrawiam,
Ciocia Bella
Och, szkoda, że nie oglądasz Supernatural, bo to serial u mnie na miejscu pierwszym! Twojego, tego Inside No. 9 nie znam :c. Ale Castiel, trzeba przyznać, imię niesamowite <3. Dialogi, wbrew pozorom, to nie taka trudna sprawa, spokojnie, ja też kiedyś miałam z nimi podobny problem do twojego i, na szczęście, znalazła się kiedyś osóbka, która mi to wytłumaczyła. Potem sama poczytałam nieco w Internecie i here I am, można by rzec. Czarny Jednorożec wyszedł naprawdę świetnie, cała opowieść o nim. Jest to taki wątek, który dodaje jakiegoś charakteru opowieści, takiej unikalności, widać, że pomysły czerpiesz nie tylko z książki (na tematy zajęć etc.), ale też z głowy, co, jak widać, wyszło ci naprawdę zjawiskowo. Też nie znam Scandala, więc nie mam się tu co wypowiadać. :P
UsuńAch, absolutnie nie chodziło mi o sam fakt zwracania się pełnym imieniem, bo w tym nie ma nic złego, chodziło mi bardziej o to, że co wypowiedź pojawiało się to imię, co automatycznie (nie wiem, jak innym) psuło odbiór. Ano, rozumiem to, bo miałam taki okres w swoim życiu, kiedy nie napisałam prawie nic. Jest to przerażające i ufam, że tobie również to minie, ta cała… niechęć? Albo poczucie obowiązku do pisania. Może warto jednak zostawić sobie nieco więcej przestrzeni? Myślę, że z czasem miłość do pisania, ta prawdziwa i z pasją :P, wróci sama. A czytałam zakładkę bohaterów, swoją drogą świetnie zrobioną!, naprawdę, podziwiam, i trochę szkoda mi się tego Jasona zrobiło, noale! Lucjusz foreva. A niech się pojawia! Imię Regina zobowiązuje haha.
Ano, o tym nie pomyślałam! Serio, znaczy, wiedziałam, że dwa dni na pewno nie minęły, no ale. To ja. Żałuję, że wcześniej nie komentowałam, bo opko czytam, a nie pozostawiam po sobie śladu (chyba tylko początkowe rozdziały pokomentowałam). Sama piszę i wiem, jak komentarze motywują i jak wielką radość sprawiają twórcy, no. Teraz będę komentować.
Schlebiasz mi niesamowicie taką propozycją i, szczerze powiedziawszy, betą nie jestem. To, co ci tam poprawiam etc., jest tym, czego się gdzieś tam po drodze nauczyłam. Mogę oczywiście ci poprawiać to, co zauważę itd., ale na pewno nie oznaczaj mnie jako beta. :D Jedynie jako „pomocnik”, albo coś w ten deseń. Pozostawiam mejla, jeśli to ci będzie odpowiadać: bellatrixlestrange1994@gmail.com I no, weny serio. No i matury zdanej na 100% <3.
xx
Gdzieś na końcu listy seriali, które mam zamiar obejrzeć, zapiszę sobie Supernatural :D Inside No. 9 to bodajże 6-odcinkowy serial, a każdy odcinek opowiada inną historię, ja oglądałam tylko jeden z Helen McCrory ;)
UsuńKiedyś czytałam o poprawnym zapisywaniu dialogów, ale kiedy piszę zawsze o tym zapominam. Tak jak na przykład czasem mam problem z tym jak się pisze imię kochanej McGonagall. Nigdy nie mogę zapamiętać Minerwa czy Minewra. Mimo iż przeczytałam wszystkie książki 3 razy, nadal mam z tym problem, co jest po prostu śmieszne. Tak samo z nazwiskiem Jasona, zawsze zapominam czy pisze się je przez dwa „l” czy przez jedno xD Gdzieś mam nawet kartkę na której zapisuję sobie słowa, których nie mogę zapamiętać, a muszę ich użyć xD
Boję się, że kiedy zostawię sobie trochę więcej przestrzeni, odpuszczę bloga na jakiś czas, nie będę umiała, albo co gorsza, chciała, wrócić. Już i tak miałam długą przerwę, która jedynie przyniosła mi problemy z fabułą i odnalezieniem się w opowiadaniu.
Jejciu, zakładka bohaterowie to moja największa duma jeśli chodzi o tego bloga. Cieszę się, że Ci się spodobała <3
Kurczę, zaczynam myśleć o Reginie w tym opowiadaniu, ale chyba nie będę miała dla niej wątku :c za to w następnym opowiadaniu, które planuję napisać kiedy już skończę tego bloga, Regina będzie miała bardzo dużą rolę :D i myślę, że spodoba Ci się to opowiadanie :D
Pomocnik bardzo mi pasuje :D Dziękuję za maila, odezwę się do Ciebie jeszcze w tym tygodniu :D
Oj, nie dziękuję, nie będę zapeszać :D
'I choć to Lucjusz doprowadził do tego, że bałam się o każdą minutę naszego życia, nie potrafiłam przestać go kochać. Wprost przeciwnie. To właśnie tęsknota za nim bolała najbardziej.' Aż sama za nim zatęskniłam. :c XD Ja też nie chcę, żeby Narcyza była nieszczęśliwa, więc trzymam kciuki, żeby w końcu los się do niech uśmiechnął (czyli aby Lucjusz się zjawił i padł przed nią na kolana). Przepraszam, ale ja uwielbiam kanoniczne parringi z HP oraz tę parę. ;D Twoje opowiadanie jest niesamowite, weny. <3
OdpowiedzUsuńJa ostatnio przez przypadek trafiłam na piosenkę, od której wszystko się zaczęło. Płakałam dobre dziesięć minut, wyrzucając sobie, że nie zakończyłam tego opowiadania 6 rozdziałów temu, dając im szczęśliwe zakończenie. Ale potem przypomniałam sobie, że to wszystko ma większy sens i za 24 rozdziały, Wy też to zrozumiecie ;)
UsuńA Lucjusz się wkrótce pojawi, ale niestety nie padnie na kolana. Przynajmniej na razie ;)
Pozdrawiam,
Ciocia Bella ;*