piątek, 25 marca 2016

Miniaturka 4. Hello



Hello from the other side
I must have called a thousand times
To tell you I'm sorry for everything that I've done
But when I call you never seem to be home
Hello from the outside
At least I can say that I've tried
To tell you I'm sorry for breaking your heart
~Adele „Hello”

Pomysł na tę miniaturkę pojawił się wczoraj wieczorem podczas słuchania piosenek niesamowitej Adele, a całość napisałam dzisiaj. Co tu dużo mówić, zapraszam do czytania i przepraszam za błędy ;)
Ze specjalną dedykacją dla Karoliny ;*

~*~

Czterdziestoletnia kobieta przekroczyła próg wiejskiego domu. 

Minęło sporo czasu, od kiedy była tu po raz ostatni. Wiele lat temu mieszkała tu z mężczyzną, z którym miała nadzieję spędzić resztę swojego życia. Okazało się jednak, że los nie był im przychylny i po wielu kłótniach postanowili się rozstać. Dostała od niego ten dom, jako prezent na pożegnanie. Jednak nie zamierzała tam zostać. Wyprowadziła się wkrótce po zerwaniu i już nigdy nie wróciła. Nigdy, aż do tej chwili.

Wolnymi ruchami rozpięła swój kremowy płaszcz i powiesiła go na wieszaku, który stał dokładnie w tym samym miejscu, co kiedyś. Szybkie zerknięcie na stan domu wystarczyło jej do stwierdzenia, że od jej wyprowadzki nikt w nim nie przebywał. Przejechała dłonią po zakurzonym stoliku i zrozumiała, że czeka ją kilka długich dni sprzątania. W głębi duszy bardzo ją to ucieszyło. Potrzebowała zajęcia, które pozwoli jej oderwać się od rzeczywistości.

Położyła klucze na stoliku i ruszyła do salonu. Wszystko było tak, jak je zostawiła. Ciężkie zasłony zasłaniały okna, by światło nie mogło przedostać się do wnętrza pomieszczenia. Kanapa przykryta była folią, która miała ją chronić przed zniszczeniem, a ramki ze zdjęciami przedstawiającymi szczęśliwych dwudziestolatków stały na kominku. Wzięła jedną z nich do ręki i westchnęła na wspomnienie pewnego gorącego sierpniowego dnia dwadzieścia lat temu oraz pikniku, który urządzili w sadzie za domem. Nie pamiętała, kiedy ostatnio była tak szczęśliwa, jak wtedy. Odłożyła ramkę z powrotem na kominek, jednak położyła ją fotografią do dołu, by nie musieć patrzeć na tych szczęśliwych ludzi. Ze smutkiem podeszła do okna, by odsunąć grube zasłony. Kiedy to zrobiła, w powietrze wzbiły się kłęby kurzu. Dopadł ją duszący kaszel, który utrzymał się, dopóki nie otworzyła okna, by wpuścić świeże powietrze. Odetchnęła z ulgą i udała się do kuchni, gdzie wstawiła wodę na herbatę. Siedząc przy stole i czekając na wodę, znalazła chwilę, by pomyśleć o tym, co się stało.

Nigdy prawdziwie nie kochała swojego męża. Był jej przyjacielem, ale nie miłością. Sama nie była pewna, dlaczego zaczęła się z nim spotykać, a tym bardziej nie miała pojęcia, dlaczego zgodziła się za niego wyjść. Czasem myślała, że zrobiła to z powodu obawy, że już nigdy nikt jej nie zechce, więc kiedy na horyzoncie pojawił się mężczyzna, któremu się podobała, postanowiła chwycić się go tak, jak tonący chwyta się brzytwy. Często żałowała podjętych decyzji i to właśnie powodowało ich kłótnie. Choć na co dzień oboje udawali, że wcale nie są nieszczęśliwi w tym małżeństwie, bywały dni, kiedy wszystkiego stawało się za dużo i wtedy właśnie wybuchały kłótnie takie, jak ta ostatnio. Nie potrafiła przypomnieć sobie, co tym razem ją spowodowało. Tak naprawdę jedyne, co pamiętała, to słowa, które sprawiły, że chwyciła torebkę i płaszcz, i wybiegła z domu. W gniewie krzyknęła, że może nie powinna była nigdy za niego wychodzić. Jego odpowiedź nadal dudniła echem w jej głowie. 

Więc może powinnaś była wyjść za tego lalusia, do którego tak bardzo wzdychałaś za młodu?! 

Nie miała pojęcia, że wiedział. Nigdy nikomu nie powiedziała o tym, co się pomiędzy nimi wydarzyło. Nawet najbliżsi przyjaciele nie wiedzieli, dlaczego w wieku dwudziestu jeden lat zniknęła na półtora roku z ich życia. Oczywiście, wielokrotnie zadawali jej to pytanie, jednak ona zawsze ich zbywała, więc w końcu przestali pytać. Oddaliła się od nich tak samo, jak oddaliła się od swojego męża. Nie była już tą samą osobą, którą była w Hogwarcie. Stała się typem samotnika, odseparowała się od przyjaciół, prawie całkowicie zerwała z nimi kontakt. Żyła wspomnieniami, które przywoływały ból. Zaszyła się w swoim gabinecie i pochłonięta pracą, całymi dniami wypełniała dokumenty. Już niemal zapomniała jak to jest mieć normalne życie. Odkąd jej syn i córka poszli do Hogwartu nie miała dla kogo udawać szczęśliwej i uśmiechniętej. Kłótnie były wtedy na porządku dziennym. Ciężko jej było przypomnieć sobie wieczory, kiedy zasypiali pogodzeni. Wiele razy wspominali o rozwodzie, jednak żadne z nich nie zdobyło się na złożenie papierów, mimo iż oboje pracowali w Ministerstwie Magii.

Gwizd czajnika przywrócił ją do rzeczywistości. Z torebki wyjęła pudełko herbaty, którą kupiła, jadąc tutaj. Z szafki wyjęła filiżankę i umyła ją. W duchu była wdzięczna, że przez te wszystkie lata robiła opłaty, więc teraz mogła mieć dostęp do prądu i bieżącej wody. Było to konieczne, jeśli chciała zostać tu na dłużej.

Zrobiła herbatę i poszła do salonu. Kładąc filiżankę na stoliku przed kanapą, zwróciła uwagę na migające światełko przy telefonie, które oznaczało, że jej poczta głosowa jest zawalona wiadomościami. Tylko jedna osoba znała ten numer, więc nie była zaskoczona, kiedy po puszczeniu pierwszej wiadomości usłyszała jego głos. Jednak mimo wszystko usłyszenie po tylu latach tego aksamitnego głosu przyprawiło ją o drżenie rąk. Filiżanka zachwiała się w jej dłoniach i upadła na dywan. Zaklęła cicho i pobiegła do kuchni po ścierkę. Wycierając dywan, poczuła, że nie wytrzyma w tym domu ani minuty dłużej. Otworzyła drzwi prowadzące na taras i wybiegła na zewnątrz. 

Krążyła pomiędzy drzewami, co jakiś czas się potykając. Nie wiedziała, dokąd zmierza, dopóki jej oczom nie ukazało się niewielkie jezioro. Usiadła na brzegu i wrzuciła do wody kamień. Patrzyła na kręgi pojawiające się na wodzie i chciała uciec. Z tego miejsca, z tego domu, ze swojego życia. Chciała zacząć od nowa, z czystą kartką. Chciała zapomnieć, że gdzieś w Londynie jest jej prawdziwy dom, w którym czeka na nią jej prawdziwy mąż, z którym ma równie prawdziwe dzieci. Chciała krzyczeć z bezsilności. Pogubiła się i nie miała pojęcia jak wrócić do swojego życia. Nie wiedziała jak przestać żałować każdego dnia swojej nędznej egzystencji. Nie umiała już żyć i nie była pewna czy w ogóle chce. Była jak ta stojąca woda. Bezczynna, bierna, niezdolna do rozwoju, do poznania nowych rzeczy, do zmian. Wściekła, wstała i wróciła do domu. Wylała do zlewu resztki herbaty i usiadła na kanapie. Wcisnęła przycisk Play i po chwili ponownie usłyszała jego głos. Sprawdziła datę wiadomości. Dwa miesiące temu. Nie wierzyła, że po tylu latach nadal próbował się z nią skontaktować.

 Cześć, to ja – powiedział. – Wiesz, zastanawiałem się ostatnio czy nie chciałabyś się ze mną spotkać po raz ostatni. Chciałbym z tobą porozmawiać, zaleczyć stare rany. Mugole mówią, że czas goi rany. Gówno prawda, on jedynie przyzwyczaja do bólu.

Wiem, że mnie nie słyszysz. Prawdopodobnie nawet nigdy nie odsłuchasz tej wiadomości. Kilka lat temu poprosiłem Teodora, żeby sprawdził, czy nadal tu mieszkasz. Ja sam nie byłem w stanie się tutaj pojawić. Bałem się, że nie poradziłbym sobie z tym bólem. W każdym razie Teodor powiedział, że dom wygląda na opuszczony. Nie powstrzymało mnie to jednak przed zostawieniem ci jakiegoś miliona wiadomości. Kiedyś myślałem, że najgorszym momentem będzie, kiedy wykręcę twój numer i usłyszę, że już nie istnieje, ale dzisiaj wiem, że znacznie bardziej boli wsłuchiwanie się w sygnał. Cały czas mam nadzieję, że odbierzesz. Głupi jestem, że ją mam, ale po prostu nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko się skończyło.

Ostatnio byłem w okolicy naszego domu. Przepraszam, twojego domu. Wszystko do mnie wróciło, wszystkie wspomnienia. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo za tobą tęsknię. Pamiętasz jeszcze, jak to było? Kiedy byliśmy młodzi i wolni? Mieliśmy cały świat u stóp. Wiem, że to, co stało się tamtego wrześniowego wieczoru, bardzo nas od siebie odsunęło, ale czy nigdy nie myślałaś, że mimo wszystko mogłoby się nam udać? Że moglibyśmy być szczęśliwi? Czy jesteś teraz szczęśliwa? Bo chciałbym, żebyś była. Chociaż ty.

Chwila ciszy sprawiła, że pomyślała, że był to koniec wiadomości. Nic bardziej mylnego. Był to zaledwie wstęp.

Chciałbym cię przeprosić za wszystko, co zrobiłem. Powinienem był cię bardziej wspierać, nie powinnaś była przechodzić przez to wszystko sama. Chyba nigdy nie będę w stanie wyrazić, jak bardzo żałuję tego, co się stało. Codziennie myślę o tym, jak wielkim kretynem byłem, że tak łatwo z nas zrezygnowałem. Powinienem był walczyć do samego końca. Dzisiaj wiem, jak wielki błąd popełniłem, ale jest już za późno, by cokolwiek zmienić.

Teodor mówi, że jesteś żoną tego niedorajdy. Mam nadzieję, że traktuje cię dobrze. Zasługujesz na to. Ja też się ożeniłem. Miałem wspaniałą żonę, była naprawdę dobrym człowiekiem. Zmarła podczas porodu naszego syna. Mieszkaliśmy przez długi czas w Ameryce. Zostałem wiceministrem, ale zrezygnowałem, kiedy dwa lata temu mój syn poszedł do Hogwartu. Mogłem go wysłać do każdej innej szkoły, a mimo to chciałem, żeby trafił właśnie tam. Znalazłem dom w Londynie, otworzyłem własną firmę. Nie utrzymuję już kontaktów z ojcem i wcale tego nie żałuję. Matka zmarła kilka lat temu, bardzo mi jej brakuje. To ona powiedziała mi, żebym się niczym nie przejmował i rzucił wszystko, jeśli naprawdę cię kocham. I jeśli jeszcze pamiętasz, zrobiłem to.

Przepraszam, znowu mówię o sobie. Tak już chyba mam. Często się o to kłóciliśmy, pamiętasz? Za bardzo przejmowałem się sobą. Chcę, żebyś wiedziała, że się starałem. Naprawdę starałem się zmienić. Każdy dzień tęsknoty za tobą sprawiał, że starałem się jeszcze bardziej. Chcę, żebyś to wiedziała, bo może kiedyś jednak odsłuchasz tę wiadomość i okaże się, że ty też się starałaś i że za mną tęsknisz. Chciałbym, żebyś za mną tęskniła, bo to by oznaczało, że nie wszystko jest jeszcze stracone.

Kolejna chwila ciszy przyprawiła ją o szybsze bicie serca. Nie chciała, by już skończył.

Nie wiem, co jeszcze mógłbym powiedzieć. To moja ostatnia wiadomość, więc chciałbym powiedzieć w niej wszystko, ale czy możliwe jest przekazanie wszystkich moich uczuć w jednej wiadomości? Już nawet nie wiem, czy to, co mówię, ma jakikolwiek sens. Powinienem skasować tę wiadomość i nagrać ją od nowa, ale nie zrobię tego, bo nie zniósłbym kolejnej fali bólu związanej ze słuchaniem sygnału połączenia.

Tak bardzo chciałbym cię zobaczyć, dotknąć twojej delikatnej skóry, wpatrywać się w twoje brązowe oczy, poczuć zapach twojego karmelowego szamponu do włosów. Jestem ciekawy czy nadal go używasz. Zabawne, że wciąż pamiętam, jak pachniał, prawda? Ale myślę, że takich rzeczy się po prostu nie zapomina. Jeśli naprawdę się kogoś kochało, nigdy nie zapomina się takich szczegółów. Merlinie, żebyś ty wiedziała, jak ja za tobą tęsknię. Czasem aż mi wstyd. Jesteś moją słabością, nawet po tych wszystkich latach.

Tak bardzo chciałbym cofnąć czas, znów mieć dwadzieścia lat. Zrobiłbym wszystko inaczej, lepiej. Wiesz, chciałbym ci to wszystko powiedzieć osobiście. Nie przez pocztę głosową, nie przez telefon. Chciałbym się z tobą spotkać, by po raz ostatni poprosić cię o wybaczenie. Więc proszę, oddzwoń, daj mi znać, że wszystko w porządku, że nie muszę się już o ciebie martwić. A zresztą, przecież ciebie i tak to już nic nie obchodzi.

Wiadomość dobiegła końca, a ona wpatrywała się w okno. Siedziała na podłodze, oparta o kanapę z nogami przy brodzie i delikatnie bujała się do przodu, i do tyłu. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Tęskniła za nim każdego dnia przez ostatnie siedemnaście lat. Pragnęła na niego wpaść przez przypadek, porozmawiać. Pragnęła tego najbardziej na świecie. Codziennie budząc się obok swojego męża, miała nadzieję, że zobaczy jego. Chciała znowu czuć jego delikatny dotyk, kiedy błądził dłońmi po jej ciele, albo, kiedy obdarowywał ją pocałunkami. Tęskniła za rozmowami z nim. Może i faktycznie zbyt często mówił o sobie, ale kochała go mimo to. 

Siedząc na dywanie w ich starym domu, poczuła, że oddałaby wszystko, by ją przytulił. Chciała zadzwonić do niego od razu, spotkać się, odejść od swojego męża i spędzić z nim resztę swojego życia. Wiedziała jednak, że nie mogła. Musiała wziąć się w garść, nie mogła pozwolić sobie na rozsypkę. Powoli wstała, masując zdrętwiałą łydkę. Postanowiła najpierw pojechać do pobliskiego sklepu, żeby zrobić podstawowe zakupy i dopiero potem pomyśleć o tym, co zrobi.

Kiedy godzinę później wróciła do domu, oprócz produktów spożywczych, miała ze sobą dwie butelki wina. Z szuflady wyjęła korkociąg, a z szafki kieliszek. Opłukała je i poszła do salonu. Siedząc na kanapie i pijąc wino, wpatrywała się w telefon. Nie wiedziała, co robić. Z jednej strony pragnęła jak najszybciej wykonać telefon, z drugiej wiedziała, że to wywróci cały jej poukładany świat do góry nogami.

Po upływie godziny siedziała ze słuchawką w ręku, czekając, aż będzie miała na tyle odwagi, by wykręcić jego numer.

Wiedziała już gdzie i kiedy się spotkają. Zaplanowała, co zamówi i o czym będą rozmawiali. Wybrała już nawet ubranie i zdecydowała, jakich kosmetyków użyje do zrobienia makijażu. Postanowiła też, że jeśli po czwartym sygnale nie dostanie odpowiedzi, nigdy więcej nie wybierze jego numeru.

Wzięła głęboki oddech, napiła się wina i powoli wykręciła numer, z którego dzwonił po raz ostatni.

Po pierwszym sygnale wstrzymała oddech, po drugim zaczęła nerwowo oddychać, po trzecim chciała odłożyć słuchawkę. Czwartego nie było.

– Słucham? – spytał aksamitny głos, za którym tak bardzo tęskniła.

– Cześć – powiedziała.

Nastała cisza. Słyszała jego przyspieszony oddech, wiedziała, że tam jest. Jej serce wariowało. Milczeli, wsłuchując się w swoje oddechy.

– Cześć – powiedział w końcu, a jego głos drżał.

– Odsłuchałam twoją wiadomość.

– Którą dokładnie?

– Tę ostatnią.

– Och – westchnął.

– Tak.

– I co?

– Zadzwoniłam. Chciałeś, żebym to zrobiła, prawda?

Chwilę zwlekał z odpowiedzią.

– Oczywiście. Tylko nie spodziewałem się, że to się stanie.

– Ja też. Nie wiedziałam do ostatniej chwili.

– Więc?

– Chciałeś się spotkać.

– Wiem.

– Jeśli nadal chcesz, będę jutro rano w The River Café. Wiesz, gdzie to jest?

– Oczywiście.

Chwila ciszy zdawała się trwać całą wieczność.

– A więc do jutra – powiedziała i już chciała odłożyć słuchawkę, kiedy usłyszała swoje imię.

– Hermiono!

– Tak?

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zadzwoniłaś.

Wiedziała, że mówił prawdę. Słyszała to w jego głosie.

– Dobranoc... Draco.

Odłożyła słuchawkę i wypiła resztę wina, które jej zostało.

Noc postanowiła spędzić na kanapie. Nie chciała iść na górę. Nie chciała spać w łóżku, w którym kiedyś spali oboje. Nie była na to gotowa. Zasnęła z butelką wina w ręce.

Obudził ją dźwięk dzwonka jej komórki. Leniwie otworzyła oczy, zastanawiając się, gdzie rzuciła swoją torebkę. Dzwonek naprowadził ją na właściwy trop i już po chwili trzymała w dłoni telefon. 

– Słucham? – powiedziała oschle.

– Hermiono, na Godryka, gdzie ty się podziewasz? Ron się o ciebie zamartwia.

– Ron czy ty? – spytała mężczyznę, który kiedyś był jej przyjacielem. Teraz łączyła ich znacznie luźniejsza relacja.

– Cóż...

– No właśnie – westchnęła, siadając na kanapie.

– Hermiono, tak nie można.

– I mówisz to mnie? To on zaczął, Harry. Sam nawet nie wiedział, o co mu chodziło.

– Co się z wami stało? Kiedyś byliście tacy szczęśliwi.

– My nigdy nie byliśmy szczęśliwi. Udawaliśmy. Przed wami, rodzicami, dziećmi. Przed każdym. Małżeństwo idealne. Tak o nas mówiono, prawda? Wiesz, jeszcze nigdy nie spotkałam pary, której do ideału brakowało więcej niż nam.

– Mogę jakoś pomóc?

– Nie, Harry. Nikt nam już nie może pomóc.

Usłyszała głębokie westchnięcie.

– Gdzie teraz jesteś?

– W... hotelu. – Skłamała.

– Chcesz przyjaciela z ramieniem, w które będziesz mogła płakać?

– Nie, to bardzo miłe z twojej strony, ale poradzę sobie sama.

– No dobrze. – Zgodził się, choć wcale nie chciał zostawiać jej samej z problemami.

– Jeśli spyta, powiedz mu, że wrócę wieczorem.

– Obiecuję.

– Dziękuję – rzuciła i rozłączyła się. Nie miała ochoty na rozmowę z kimkolwiek.

Spojrzała na wyświetlacz, by sprawdzić godzinę i zobaczyła, że ma kilka nieodebranych połączeń. Żadne nie było od Rona. Westchnęła i rzuciła telefon na kanapę. Z samochodu przyniosła ręcznik i ubranie na zmianę. Była wdzięczna Merlinowi, że nie zdążyła wyjąć torby z bagażnika po przedwczorajszym basenie i dzisiaj miała się czym wytrzeć. Ubranie na zmianę miała zawsze, tak na wszelki wypadek.

Wzięła prysznic, włożyła kremową sukienkę, czarny pasek i granatowy żakiet, po czym zamknęła dom i wsiadła do swojego żółtego garbusa. Było ją stać na każde auto, jakie tylko by sobie wymarzyła, ale ona wolała swojego małego garbusa, który miał dla niej większą wartość, niż niejeden samochód prosto z salonu. Ron często namawiał ją na zmianę, ale ona zawsze odmawiała. Ten żółty garbus przypominał jej o lepszych czasach, nie mogła tak po prostu z niego zrezygnować.

Droga do Londynu upłynęła jej pod znakiem rozmyślań o nadchodzącym spotkaniu. Miała nadzieję, że nie spotka jej żadna niemiła niespodzianka. Nie chciała odpowiadać na kłopotliwe pytania, jednak czy było to możliwe, jeśli całe to spotkanie było kłopotliwe? O czym mieli rozmawiać? O pogodzie? Quidditchu? A może o polityce? Zastanawiała się, dlaczego w ogóle do niego zadzwoniła.

Kawiarnia, którą wybrała, znajdowała się w samym centrum. Była to urocza kawiarenka z błękitnymi ścianami i słonecznymi zasłonami. Siedząc tam, człowiek czuł się jak w domu. 

Hermiona zajęła stolik przy oknie, zamówiła zieloną herbatę oraz zestaw śniadaniowy i wpatrując się w panoramę Londynu, czekała na Draco.

Kiedy jej zamówienie się pojawiło, jego nadal nie było. Wzięła łyk herbaty i wróciła do wyglądania przez okno.

– Cześć. – Jego głos wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na niego i wstrzymała oddech. Tak pięknie się zestarzał.

– Cześć – odpowiedziała, kiedy usiadł naprzeciwko niej.

Żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Siedzieli w ciszy, wpatrując się w siebie.

– Powinnaś jeść – powiedział w końcu. – Zimne już nie są takie dobre. – Wskazał na jajka na jej talerzu.

– Racja – szepnęła, ale cała ochota na jedzenie jej przeszła. Za to ponownie napiła się herbaty.

– Nadal pijesz to świństwo? – spytał, próbując zacząć rozmowę.

– To wcale nie jest świństwo. Ty też powinieneś zacząć ją pić.

– Może jak kiedyś upadnę na głowę i wszystko mi się w mózgu poprzestawia. – Uśmiechnął się drwiąco, tak jak to robił w młodości.

Hermiona nie zdążyła się odgryźć, bo przy ich stoliku pojawiła się młoda kelnerka.

– Czy coś dla pana? – spytała.

– Kawę – powiedział, patrząc na Hermionę. – Czarną, bez cukru.

– To wszystko?

– Tak.

– Nadal pijesz to świństwo? – spytała, kiedy zostali sami.

– No wiesz, niektóre rzeczy się nie zmieniają – stwierdził i zaśmiał się delikatnie.

– Jesteś dokładnie taki sam jak dwadzieścia lat temu – westchnęła.

– Za to ty jesteś znacznie piękniejsza – powiedział, uśmiechając się do niej.

– Podrywasz mnie?

– Stwierdzam fakt.

– Zdaje się, że chciałeś się spotkać, żeby mi coś powiedzieć – przypomniała mu.

– Och, tak – westchnął. To był dla niego trudny temat. Wyrażanie uczuć nigdy nie było jego mocną stroną. – Chciałem powiedzieć, że jest mi przykro z powodu tego wszystkiego, co się między nami wydarzyło. Byłem głupi.

– I nieodpowiedzialny – dodała.

– Cóż, nikt nie jest idealny – powiedział poważnie, a ona się roześmiała. – Poza tym, ty też nie byłaś święta. Miałaś manię na punkcie perfekcyjności, pamiętasz? Idealnie złożone koszule, idealnie wytarte kurze, idealnie ułożone buty. Aż się niedobrze robiło od tego idealizmu.

– Cóż, nikt nie jest idealny. – Uśmiechnęła się, powtarzając jego słowa.

– Racja – przyznał. – Ale mimo to, kochałem cię. Kochałem w tobie wszystko, nawet to, czego w tobie nienawidziłem. To, co się stało, po prostu mnie przerosło. Byłem zbyt młody, nieprzygotowany na coś takiego. To mnie złamało. Chciałem się z tobą spotkać, żeby prosić cię o wybaczenie. Muszę wiedzieć, czy mi wybaczysz, ponieważ skrzywdzenie ciebie było największym błędem mojego życia i to mnie wciąż zabija, niszczy od środka. Mieliśmy wieść takie szczęśliwe życie, a tymczasem... Przepraszam. Przepraszam, że byłem takim palantem, jak mój ojciec i nie wspierałem cię, kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś.

Mówiąc to, cały czas wpatrywał się w srebrną literkę N zwisającą z jej bransoletki.

– Ile by dzisiaj miała? – spytał, a ona od razu zrozumiała, o co mu chodzi.

– Kończyłaby Hogwart w tym roku.

– Czas jest taki okrutny.

– Myślisz o niej czasem? – spytała zaciekawiona.

– Za każdym razem jak patrzę na Scorpiusa. A ty?

– Codziennie. Nie ma dnia, żebym nie myślała o tym, co straciliśmy – szepnęła i wzięła łyk herbaty, by ukryć napływające do oczu łzy.

– Myślisz, że gdybyśmy jej nie stracili, nadal bylibyśmy razem?

– Na pewno znaleźlibyśmy jakiś inny powód do kłótni. Nigdy nam ich nie brakowało.

– To prawda. – Uśmiechnął się krzywo. – Nigdy nie myślałem, że za nimi zatęsknię.

– Ja też – przytaknęła, delikatnie kiwając głową.

– Zawsze możemy do nich wrócić.

– Co masz na myśli?

– Jesteś szczęśliwa?

– Słucham?

– Czy jesteś szczęśliwa? Z Weasleyem.

– Och, ja... lubię moje życie. Mam piękny dom, cudowne dzieci, pracę, którą kocham. Mam naprawdę dobre życie.

– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

– Ja... – Przez chwilę chciała powiedzieć mu prawdę. Opowiedzieć o tym, jak bardzo nieszczęśliwa jest w małżeństwie z Ronem, jak bardzo żałuje podjętych decyzji i jak bardzo chciałaby znów być z nim. A jednak postanowiła skłamać. – Tak.

– Rozumiem. – Pokiwał głową. Wiedziała, że doskonale zdawał sobie sprawę z jej kłamstwa. – Ale gdybyś jednak kiedyś nie była, pamiętaj, że możesz do mnie zadzwonić. Nie obiecuję, że będę umiał ci pomóc, ale wysłucham cię, a jeśli będziesz chciała, przyjadę i przytulę. Jesteś dla mnie bardzo ważna, Hermiono. Pomimo upływu tak wielu lat, nadal pragnę spędzić z tobą resztę życia. Wystarczy, że zadzwonisz.

– A co z moimi dziećmi?

– Co z nimi?

– Nie zostawię ich z Ronem.

– Nie będziesz musiała. Będą z tobą.

– Skąd ta pewność?

– Bo znam najlepszego prawnika w mieście.

– Jesteś niemożliwy, wiesz? – Zaśmiała się.

– Często mi to kiedyś powtarzałaś. – Wyszczerzył zęby w śnieżnobiałym uśmiechu. 

– Jaka szkoda, że nigdy nie będę musiała korzystać z usług twojego prawnika – westchnęła, z udawanym zawodem w głosie.

– Nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, prawda?

– Ty wciąż masz nadzieję, że od niego odejdę.

– Dlaczego inaczej byś tu była? Wróciłaś do naszego domu, odsłuchałaś moje wiadomości, zadzwoniłaś do mnie, a teraz siedzimy tutaj, jak za starych dobrych czasów. Myślę, że mam całkiem sporą szansę na to, że od niego odejdziesz.

– To fałszywa nadzieja – stwierdziła zirytowana prawdą, jaka wypływała z jego słów. – A co do mojego bycia tutaj, to chyba właśnie nadszedł czas, bym wyszła – powiedziała, kładąc pieniądze na stole. – Do widzenia, Draco.

– Hermiono, zaczekaj! – krzyknął za nią, ale ona już zniknęła na zewnątrz, zmierzając do swojego garbusa. Zanim zdążył za nią wybiec, wyjechała z parkingu. Mógł ją odnaleźć bez żadnego problemu. Mógł teleportować się do ich domu i tam na nią zaczekać. Mógł to zrobić, ale zdecydował dać jej wolną rękę. Wiedział, że jeśli zechce, sama do niego zadzwoni. Wrócił więc do środka i dokończył swój posiłek, czekając na telefon.

Hermiona jechała autostradą, przeklinając w duchu, że wyszła. Zdenerwował ją, ale wiedziała, że zareagowała zdecydowanie zbyt nerwowo. Chciała wrócić, ale wiedziała, że to bezcelowe. Tak bardzo za nim tęskniła, a tymczasem wszystko popsuła przez swój wybuchowy charakter. Wiedziała jednak jedno: on wciąż ją kochał, a ona wciąż czuła coś do niego. Wiedziała, że tak naprawdę ryzykowała wszystkim, co miała, ale postanowiła zawalczyć o swoje szczęście. Na najbliższym zjeździe zawróciła i z powrotem jechała do Londynu. Nie zamierzała jednak wracać do restauracji. Draco i tak na pewno już dawno wyszedł.

Zmierzała do Ministerstwa Magii. Miała tam przyjaciółkę, Laurę, która zajmowała się rozwodami. Nigdy nie sądziła, że przyjdzie chwila, w której pójdzie do niej i poprosi o papiery rozwodowe, ale zrozumiała, że nie wytrzyma ani minuty dłużej w tym małżeństwie. Kiedy Hermiona pojawiła się w jej biurze, Laura o nic nie pytała. Nie musiała. Doskonale wiedziała, jak bardzo jej przyjaciółka była nieszczęśliwa. Hermiona chwyciła papiery, podziękowała i wyszła, a następnie pojechała do ich domu, znajdującego się na przedmieściach Londynu.

Kiedy przekroczyła próg domu, uderzył ją zapach spalonej patelni. No tak – pomyślała. – Ron znowu próbował usmażyć jajecznicę. Westchnęła i ruszyła do sypialni. Machnęła różdżką na swoją szafę i w ciągu kilku sekund jej ubrania zaczęły pakować się do walizek. Ona tymczasem zeszła na dół, by napisać krótką notatkę dla swojego męża.

Nie rozpisywała się. Wyjaśniła mu, dlaczego odchodzi, napisała, że zostawia mu do podpisania papiery rozwodowe i że nic od niego nie chce. Zaznaczyła też, że żąda pełnej opieki nad dziećmi. Przeprosiła go również, że nie była z nim szczera, co do swoich uczuć. Życzyła mu szczęścia, którego nigdy nie zaznał z nią. Podpisała się, po czym po raz ostatni przeszła się po domu, w którym mieszkała przez ostatnich piętnaście lat.

Uśmiechnęła się na widok kresek znajdujących się na futrynie drzwi prowadzących do kuchni. Zaznaczała tam wzrost swoich dzieci. Różowym flamastrem Rose, niebieskim Hugo. Kiedy przechodziła obok ściany, na której wisiały zdjęcia, w jej oczach zalśniły łzy. Może nigdy nie kochała swojego życia, ale wiedziała, że mimo wszystko, nie było ona takie złe. Zdjęła jedną z fotografii przedstawiającą ją i dzieci, i schowała ją do torebki, po czym przeszła do sypialni i machnęła różdżką na walizki, transportując je do swojego domu na wsi. Po raz ostatni zeszła po schodach, a następnie zamknęła drzwi, jednocześnie jakby zostawiając za sobą swoje stare życie. Schowała swój klucz pod wycieraczką i wsiadła do samochodu.

Po jej policzkach spłynęły dwie pojedyncze łzy. Starła je, a potem pojechała przed siebie, ani razu się nie oglądając.

Kiedy wróciła do domu na wsi, zobaczyła, że czekała na nią kolejna wiadomość. Wcisnęła przycisk Play i wysłuchała, co Draco miał jej do powiedzenia.

– Znowu zachowałem się jak dupek, przepraszam. Zawsze za dużo mówiłem, pamiętasz? Często musiałaś mnie upominać. Cholera, Hermiono, nawet nie wiesz, jak żałuję, że tak to wszystko wyszło. Niemniej, dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać, to wiele dla mnie znaczyło. Mam nadzieję, że naprawdę jesteś szczęśliwa. Wiedz, że zawsze będę cię kochał. Myślę, że to pożegnanie, ale mam nadzieję, że jednak nie. Znowu gadam bez sensu. W każdym razie kocham cię, Hermiono. Pamiętaj o tym. Pamiętaj o nas.

Wiadomość dobiegła końca, a ona uśmiechnęła się.

– Pamiętam, Draco. Zawsze pamiętam – szepnęła, po czym wzięła do ręki kieliszek po winie i zaniosła go do kuchni.

Z szafki wyjęła niewielkie wiaderko, do którego nalała wody. Zdała sobie sprawę z tego, że nie ma żadnego płynu. Niczego, czym mogłaby umyć okna albo wytrzeć kurze. Wzięła więc torebkę i ponownie pojechała na zakupy. Tym razem dużo większe, a kiedy wróciła, zaczęła odkurzać, zdjęła zasłony i zrobiła pranie.

Tydzień zajęło jej doprowadzenie domu do porządku. Jednak kiedy już jej się to udało, było to zupełnie inne miejsce, niż kiedy wróciła tu po latach. Czyste, przejrzyste i przytulne. Wieczorami siadała, rozpalała ogień w kominku i wspominała. Czasem zerkała na swoją komórkę, ale nie otrzymała żadnej wiadomości od Rona. Nie wiedziała, czy podpisał papiery ani co się z nim dzieje. Nie obchodziło jej to. 

Pewnego wieczoru, trzymając ramkę ze zdjęciem, na którym siedzieli na kocu w sadzie za domem, on uśmiechnięty, ona zamyślona, trzymająca dłoń na swoim siedmiomiesięcznym brzuchu, wykręciła numer, który znała już na pamięć i kiedy po trzecim sygnale usłyszała w słuchawce cichy oddech, nie czekała ani chwili.

– Cześć, to ja – powiedziała, uśmiechając się delikatnie. – Tak się zastanawiałam. Może chciałbyś się spotkać i zacząć wszystko od nowa?

16 komentarzy:

  1. Świetna robota!!
    Letothers.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszająca miniaturka! Mam nadzieję, że razem będą szczęśliwi 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) ja też mam taką nadzieję, bo sama jeszcze nie wiem, co wydarzyło się po telefonie Hermiony ;) Ale kto wie, może kiedyś napiszę kontynuację ;)

      Usuń
  3. Bardzo ciekawa koncepcja! Pomysłowe :) Cała miniaturka, normalnie bóstwo! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) cóż mogę powiedzieć, Adele jest niewyczerpalnym źródłem inspiracji ;)

      Usuń
  4. Powiem szczerze, że ta miniaturka wyszła ci świetnie. Historia jest obłędna i cieszę się, że w końcu ją napisałaś :-D czekałam na nią prawie rok XD
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Dziękuję za dedykację ;)

      Usuń
    2. Każda miniaturka wychodzi mi świetnie, no heloł :P
      O nie, nie, kochanie. To nie jest TA miniaturka :P na tamtą jeszcze poczekasz, ale gwarantuję, że ciężko Ci się będzie po niej pozbierać :*

      Usuń
  5. Po prostu nie wiem, jak można być taką tępą osobą jak ja, bo na początku myślałam, że chodzi o Narcyzę i Lucjusza. Już zrobiło mi się smutno, że znowu są nieszczęśliwi i się rozstają. Potem, kiedy pojawił się ten drugi mężczyzna, pomyślałam: a, teraz to na pewno będzie Lucjusz, tylko ich losy całkowicie inaczej się potoczyły. Nawet Malfoy przekonał się do telefonu... A później, kiedy padło imię Hermiony, przywaliłam sobie ręką w czoło. XDDDD Nie mam pojęcia, jak to zrobiłaś, ale Draco jest tutaj tak podobny do rodziców. Czasem zachowuje się jak Lucjusz, ale ma styl mówienia Narcyzy <--- wie wierna czytelniczka c: Opowiadanie naprawdę urocze. Choć lubię Romione i nic nie mam do tej pary, to twoją miniaturkę czyta się bardzo przyjemnie. ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie jesteś tępa :* początkowo w ogóle nie zamierzałam podawać imion bohaterów, miała to być taka jakby anonimowa miniaturka, żeby każdy mógł dopasować sobie jej bohaterów do postaci, których chciał. Dopiero w połowie zdecydowałam, że będzie to jednak Dramione ;)
      Cóż mogę powiedzieć, Draco kocha jak Narcyza i czasem zachowuje się bezmyślnie jak Lucjusz ;) Cieszę się, że mam wierną czytelniczkę :*
      Cieszę się również, że mimo iż nie była to Lucissa, to Ci się podobało ;)

      Usuń
  6. Zdecydowanie najbardziej spodobał mi się pomysł z wiadomościami głosowymi od Draco. Były tylko, według mnie, trochę zbyt ckliwe jak na Malfoya. Myślę, że on ot tak nie wyznałby swoich uczuć, chociaż przez telefon to faktycznie mogło być dla niego prostsze.
    Zabrakło mi może trochę jakiegoś fragmentu z Ronem, który by pokazał, jak dokładnie ich relacje wyglądają.
    Ogółem całość była naprawdę w porządku, bardzo przyjemna miniaturka i z chęcią wpadnę tu na kolejnego one-shota! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że przez telefon było mu zdecydowanie łatwiej, poza tym, nie miał zbyt wielkiej nadziei na to, że Hermiona odsłucha jego wiadomości, więc mówił co tylko mu przyszło do głowy ;)
      Dziękuję za opinię :D

      Usuń
  7. Ciociu Bello, planujesz w najbliższym czasie dodać kolejny rozdział lub miniaturkę? c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne, co planuję napisać w najbliższym czasie, to matura i to na niej skupiam się teraz najbardziej, ale możliwe że uda mi się coś dodać jeszcze w tym miesiącu, i jeśli już, to będzie to rozdział ;)

      Usuń
  8. Powodzenia na maturach Kochana :*

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis