sobota, 7 lipca 2018

Rozdział 50. Chaos


„Dobre wróżby mają szanse się spełnić, złe spełniają się zawsze.” ~Artur Konert

Chaos… Z definicji nie da się go kontrolować. Kiedy zapanuje, cały porządek i wszelkie plany są bezużyteczne. Nie da się przewidzieć, co może wyniknąć z chaosu. Jedyna pewna rzecz, którą przynosi, jest zniszczenie, które po sobie pozostawia.
Kiedy srebrny patronus rozmył się w powietrzu, zapomniałam o wszystkim. Rozmowa z Evelyn, jej córka, wszystko to nie miało już znaczenia. W głowie miałam tylko instrukcje, których udzielił mi Jason.
Wybiegłam z sali i pobiegłam do gabinetu dyrektorki. Od czasu balu starałam się nie wchodzić jej w drogę, aby nie doszło między nami do kolejnej kłótni.
– Pani dyrektor, już czas – powiedziałam, kiedy zaprosiła mnie do swojego gabinetu.
Kobieta spojrzała na mnie zmęczonymi, przerażonymi oczami i powiedziała tylko jedno krótkie zdanie:
– Wiesz, co robić.
Wiedziałam. Opracowaliśmy ten plan już dawno temu. Zbiegłam na dół, zebrałam wszystkich prefektów i kazałam im zabrać wszystkich uczniów do dormitoriów. Zbliżała się walka, w której nie powinni uczestniczyć.
– Pani profesor – zwrócił się do mnie prefekt Hufflepuffu – Co się dzieje?
Zawahałam się.
– W Hogwarcie zaraz zrobi się bardzo niebezpiecznie. Chcę, żebyś zabrał wszystkich Puchonów do dormitorium.
– Czy to powtórka z wojny? Znowu będziemy mieli Bitwę o Hogwart?
– Nie wiem, czy będzie to bitwa, ale z pewnością nie będzie to rozmowa przy herbacie. A teraz proszę, zabierz swoich młodszych kolegów.
– Jeśli dojdzie do walki, chcemy brać w niej udział. Byłem tutaj podczas Bitwy o Hogwart. Wtedy nie pozwolili mi walczyć, byłem za młody, ale teraz chcę pomóc i jestem pewny, że nie tylko ja.
– Tak myślałam – westchnęłam i położyłam chłopakowi dłoń na ramieniu. – Doceniam to, naprawdę. Wiem, że wielu będzie chciało walczyć, ale nie mogę na to pozwolić. To moja bitwa i to ja muszę ją stoczyć.
– Ale pani profesor...
– Wezwiemy was, jeśli zajdzie taka potrzeba. A teraz, jeśli naprawdę chcesz mi pomóc, zapewnij bezpieczeństwo kolegom z domu.
– Dobrze – zgodził się niechętnie i zaczął nawoływać pozostałych Puchonów.
Rozejrzałam się po sali wejściowej. Prefekci biegali, zabierając ze sobą coraz więcej uczniów, a nauczyciele rzucali zaklęcia chroniące Hogwart przed atakiem. Wycelowałam różdżkę w powietrze, kiedy usłyszałam za sobą znajomy głos.
– Narcyzo! – krzyknęła Evelyn.
– Nie mam czasu – powiedziałam wściekła, kiedy kobieta znalazła się obok mnie. – Ufałam ci. Martwiłam się. Tyle razy usiłowałam Ci pomóc. Ale ty wolałaś milczeć, pozwolić by wszystko zaszło za daleko. Jak mogłaś patrzeć w lustro, wiedząc, że nie zrobiłaś nic, by powstrzymać zło, zanim było za późno?!
– Bo to zło było moją córką! Jak możesz tak mówić, będąc matką?! Czy ty nie zrobiłabyś wszystkiego, by chronić swojego syna?!
– Nie masz prawa tak mówić! Powiłaś dziecko Voldemortowi! Ono nie miało prawa przeżyć!
Evelyn mnie spoliczkowała. Po chwili celowałyśmy w siebie różdżkami.
Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy nie byłam bezpieczna. Nawet kiedy wierzyłam w to, że wszystko było dobrze, ani przez chwilę tak nie było.
I wtedy się zaczęło.
Postacie w czarnych pelerynach zaczęły pojawiać się znikąd. Nie wiedzieć kiedy, zostaliśmy otoczeni. Wiedziałam już, że za kilka chwil sala wejściowa, i wiele innych miejsc w Hogwarcie, zamieni się w pobojowisko.
Obok mnie pojawił się Jason. Chwycił moją dłoń, drugą, w której trzymał różdżkę, wycelował w postać wyróżniającą się spośród pozostałych. Stojącą na czele tego, czymkolwiek byli.
– Kim jesteś?! Czego chcesz?! – wrzasnęłam.
– Jestem Medea Riddle! Córka Lorda Voldemorta!
Kobieta zdjęła kaptur, który do tej pory zasłaniał jej twarz.
– Nie! – nagle mój świat się kończy. Nie, proszę nie, myślę. Nie moja kochana Esme. Nie, to nie może być prawda. Moja Esme nie mogła przecież być córką Voldemorta. Była zbyt dobra, zbyt uczciwa.
Nagle przed oczami przeleciały mi wszystkie te momenty, kiedy Esme nie była sobą. Kiedy tak łatwo zaakceptowała zły humor Evelyn, kiedy wściekła się na mnie w dniu Balu Bożonarodzeniowego, kiedy przyłapałam ją spiskującą z Evelyn, kiedy zaatakowała mnie pod wpływem alkoholu. Nagle wszystko nabrało sensu. Stojąca przede mną kobieta, która przez ostatni rok udawała moją przyjaciółkę, tak naprawdę od samego początku planowała moją śmierć.
Całe życie martwimy się o przyszłość. Robimy plany. Próbujemy przewidzieć przyszłość. Jakby mogło to załagodzić wstrząs. Ale przyszłość zawsze się zmienia. Przyszłość jest domem naszych największych lęków i naszych największych nadziei. Tylko jedna rzecz jest pewna. Kiedy w końcu nadejdzie, przyszłość nigdy nie jest taka, jak sobie wyobrażaliśmy. Zrozumiałam to dopiero wtedy, kiedy było za późno.
Wycelowałam w nią różdżkę. Ona swoją cały czas trzymała skierowaną na mnie.
– To koniec, Esme – powiedziałam twardo, pewna swoich słów.
– Zgadzam się – kobieta pokiwała głową. – Nadszedł czas, by wszystko to zakończyć. Twoją śmiercią.
– Nigdzie się nie wybieram – powiedziałam wyzywająco. – Nie dasz rady nas pokonać.
– Och, czyżby? Naprawdę myślisz, że taka grupka jak wy, jest w stanie pokonać nas? Służyliśmy Lordowi Voldemortowi! – powiedziała dumnie. – Jesteśmy potężniejsi, niż moglibyście sobie wyobrazić. Garstka podstarzałych nauczycieli kontra grupa świetnie wyszkolonych Śmierciożerców. Wszyscy jesteście już trupami!
– Rzecz w tym, że nie są sami.
Usłyszałam zbyt dobrze znany mi głos. Mój syn wszedł przez główne drzwi, a za nim pojawiło się kilkudziesięciu aurorów.
– Medeo, proszę, odłóż różdżkę, zanim stanie się cokolwiek, czego będziesz potem żałować – poprosił spokojnie, a potem stanął obok mnie.
– Draco, nie powinno cię tutaj być – wyszeptałam przerażona.
– Słuchaj mamusi, chłopczyku – zadrwiła Esme.
– Wiesz, kiedyś byłem taki jak ty.
– Uważaj lepiej, bo za takie obelgi możesz słono zapłacić – zagroziła. – Nigdy nie będziesz taki jak ja. Nigdy mi nie dorównasz!
– Twój ojciec rozkazał mi zabić Albusa Dumbledore'a. – Draco zdawał się ją ignorować, a ja z każdą sekundą bałam się coraz bardziej.
– Ale byłeś zbyt wielkim tchórzem, żeby tego dokonać.
– Nie. Zostałem ocalony. Wiele lat temu podjąłem kilka złych decyzji, zostałem zmuszony do spłacenia długów mojego ojca wobec twojego ojca. Nie miałem zbyt wielkiego wyboru. Mogłem się zgodzić albo od razu zostać zabitym. Kiedy próbowałem wypełnić powierzoną mi misję, prawie zabiłem dwie niewinne osoby. Cudem udało im się przeżyć. Już wtedy wiedziałem, że nie byłem zdolny do morderstwa. Jednak wciąż usiłowałem go dokonać. Mogłem zabić Albusa Dumbledore'a albo zginąć, próbując to zrobić. Jednak tej nocy, kiedy wszystko miało się rozegrać, dostałem wybór. Dumbledore zaproponował mi ucieczkę. Ochronę mojej rodziny, moich rodziców. Jednak kierowany strachem przed karą, jaką wymierzyłby twój ojciec, nie chciałem słyszeć o żadnej ucieczce. Dokonałem niewłaściwego wyboru. Jednak teraz już wiem, że każdy zasługuje na drugą szansę, nawet ci najgorsi. I dlatego właśnie teraz ty dostajesz swoją. Możesz się poddać i spędzić resztę życia w zamknięciu albo rozpocząć walkę i umrzeć.
Esme roześmiała się. Był to okropny, przerażający śmiech.
– Nie masz prawa dawać mi wyborów. Nie masz prawa do niczego. Ty i twoja żałosna rodzina zasługujecie jedynie na śmierć. I już wkrótce jej zaznacie.
– Esme, proszę... – wyszeptałam. Tak jak teraz nie bałam się nawet podczas drugiej wojny. Staliśmy otoczeni przez grupę śmierciożerców z maskami na głowach. Było bardziej niż pewne, że nie mieliśmy większych szans na przeżycie. – To nie jesteś ty. Wiem to, bo znam cię. Jesteś dobrym człowiekiem. Czynisz dobro, tak wiele razy mi pomogłaś.
– Nie przypominaj mi o tym – syknęła. – Niedobrze mi na samą myśl.
Jej słowa raniły mnie, tym bardziej że przez ostatni rok była dla mnie najlepszą przyjaciółką. Była przy mnie i pomagała mi. Nie mogła być tak po prostu zła.
– To niesprawiedliwe – powiedziałam cicho.
– Och, na pewno, kiedyś przyjdzie pora na dobroć i sprawiedliwość, ale to jeszcze nie teraz!
I wtedy się zaczęło. Padło pierwsze zaklęcie, które z ogromną siłą uderzyło w mury, powodując ogromną dziurę w ścianie. W powietrze wzbił się pył. Jason chwycił mnie mocniej za rękę i przyciągnął do siebie.
– Kocham cię – wyszeptał. – Chcę, żebyś zawsze o tym pamiętała. Cokolwiek się stanie, zawsze będziesz miłością mojego życia.
– To brzmi jak pożegnanie – zaniepokoiłam się jego słowami. – Uciekniemy – powiedziałam. – Uciekniemy daleko i nikt nas nie znajdzie. Musimy po prostu zrobić wszystko, żeby przeżyć.
Jason pocałował mnie. Przez chwilę miałam wrażenie, że wszystko się zatrzymało. Walka się skończyła, zaklęcia opadły, wszystko było w porządku. Jednak kiedy Jason oderwał swoje usta od moich, wszystko znów działo się w normalnym tempie. Różdżkami celowaliśmy w swoich przeciwników. Zanim się zorientowałam, wielu rannych leżało już na kamiennej posadzce. Odszukałam wzrokiem Dracona. Walczył kilka metrów ode mnie. Nigdzie nie było śladu po Esme. Nie widziałam też Evelyn. Zrozumiałam, że kobieta wszystko to ukartowała. Zostawiła nas na pastwę bezwzględnych morderców, a sama się ukryła. Coś jednak było nie tak. Esme chciała zemsty. A zemsta smakuje najlepiej, jeśli dokona się jej samemu.
Wtedy ją zobaczyłam. Stała kilka metrów przede mną. Celowała we mnie różdżką i uśmiechała się złowieszczo. Wycelowała we mnie pierwsze zaklęcie, które odbiłam zaklęciem obronnym. Rzuciła we mnie jeszcze kilka innych, które też udało mi się odbić. Jednak chwila nieuwagi poskutkowała utratą różdżki. Esme rozbroiła mnie. Patrzyła na mnie triumfująco. Obie wiedziałyśmy, że wygrała, że to już był koniec. Rzuciła we mnie zaklęcie, jednak go nie poczułam. Usłyszałam za to huk upadających kamieni.
Wszystko działo się tak szybko. Esme rzuciła we mnie zaklęcie, Draco podbiegł, żeby mnie ochronić, Jason rzucił się na niego, odepchnął go i zmienił trajektorię zaklęcia, przez co promień uderzył w sufit, powodując tym samym ogromną dziurę. Gruzy zawaliły się, przytłaczając Jasona.
Krzyknęłam przerażona, kiedy Jason zniknął z moich oczu. Natychmiast do niego podbiegłam. Zaczęłam odrzucać kamienie, szukać go wśród gruzów. Nie liczyło się już nic, oprócz znalezienia go. Nie obchodziło mnie, że Esme stała gdzieś tam, czekając na możliwość zabicia mnie, ani to, że wokół toczyła się walka pomiędzy śmierciożercami a aurorami i nauczycielami. Liczyło się tylko to, żebym znalazła Jasona i żeby był cały i zdrowy.
– Jason – łkałam – Jason, proszę...
Znalazłam jego dłoń. Zrozpaczona, zaczęłam odrzucać kolejne kamienie, wciąż powtarzając jego imię. Gruzy odsłoniły jego klatkę piersiową i twarz. Krwawił, tylko tyle byłam w stanie zobaczyć.
– Jason! – krzyknęłam zrozpaczona, obejmując dłońmi jego twarz. Próbował wygrzebać się spod gruzów, jednak miał za mało siły. – Nie ruszaj się, proszę – wyszeptałam. – Zaraz ci pomogę, wydostanę cię stąd i zabiorę cię do Munga.
Zaczęłam odrzucać kolejne gruzy, ale było ich zbyt wiele.
– Narcyzo, proszę – wyszeptał. – Zostaw to.
– Nie – zaprzeczyłam stanowczo. Musiałam go uratować. Nie mogłam bez niego żyć. – Będzie dobrze – zapewniałam go.
– Narcyzo, proszę... nie bądź uparta.
– Będę. Nie pozwolę ci tutaj umrzeć.
– Kocham cię – wyszeptał.
– Nie – powiedziałam stanowczo. – Nie zgadzam się. Nie możesz mówić, że mnie kochasz, jakby to było pożegnanie. To nie jest pożegnanie!
– Narcyzo...
– Przestań! – załkałam. – Nie możesz umrzeć, nie możesz mnie zostawić. Za bardzo cię kocham, żeby cię stracić!
Łkałam, klęcząc przy jego głowie. Z jego oka wypłynęła pojedyncza łza.
– Pamiętaj o nas – wyszeptał resztką sił. Mój świat kończył się coraz bardziej z każdym uderzeniem bicia jego serca. – Śnij o nas – jego głowa opadła bezwładnie. Z mojego gardła wyrwał się okrzyk rozpaczy. 
Potem zapadła cisza.


Koniec części 2.

14 komentarzy:

  1. Narcyza to tu nie ma łatwego życia. Ale jaka jest wyjątkowa, skoro stoczono o nią taką walkę! Biedna, teraz jej życie kompletnie traci sens:(( Ale nie jest sama!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że życie Narcyzy nigdy nie było i nie będzie łatwe, przed nią bardzo trudny czas, wiele zaskakujących wydarzeń, jej życie całkowicie się zmieni. I to prawda, jest wyjątkowa ;) Za taką ją uważałam, kiedy zaczynałam pisać to opowiadanie i z takim przekonaniem zamierzam je skończyć :D

      Usuń
  2. Kiedt rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowe rozdziały, a zostało ich 10, nie są jeszcze napisane. Aktualnie poprawiam zaległe rozdziały pod względem stylistycznym i estetycznym. Za nowe rozdziały zamierzam się zabrać we wrześniu. :)

      Usuń
  3. Nie możemy się doczekać kolejnych rozdziałów ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Wracaj do nas ��

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy wrócisz? :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę świetny masz ten blog��❤��
    Kiedy następny rozdział???

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy jeszcze o nas pamiętasz? :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Będziesz jeszcze pisać bo czekamy ����

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę. Nie wiem kiedy, ale będę, obiecuję. :)

      Usuń
    2. Całe szczęście, bo wierni fani czekają za państwem Malfoy :D

      Usuń
  9. Wrócisz dopiero odkryłam to opowiadanie i jest cudowne. Czytam chyba juz 3 raz

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam to kiedyś fajnie jest porocic do starych opowiadań
    Mam nadzieję że to dokończysz

    OdpowiedzUsuń

layout by oreuis